3 września 2021

Nr 09 (63) - Wrzesień 2021

Anoa w gdańskim ZOO Fot: Erwin 
Wrzesień 2021

Jak wam minęły wakacje? Udało wam się zrealizować wszystkie zoologiczne marzenia? Mnie niestety nie, ale mam nadzieję, że wrześniu odwiedzę zaplanowane na ten rok ogrody zoologiczne. W sierpniu do ZOO wybrałem się tylko, a może aż do trzech zwierzyńców. Na początku miesiąca zajrzałem do Leśnego Zacisze. Jak zawsze serce się raduje kiedy jestem tutaj. Natura, piękne zwierzęta, cisza, spokój. To jest to, czego potrzebuje najbardziej. Do Zacisza jeszcze pojadę. Poczekam aż liście na drzewach zrobią się kolorowe. Będąc na wakacjach w Ustce zajrzałem do ZOO i Fokarium Dolina Charlotty. Miejsce to zwiedzałem po raz pierwszy. Charlotta, to dobrze rozreklamowane miejsce w Polsce. Liczyłem, że zobaczę tutaj wiele ciekawych gatunków zwierząt jak i przepiękny park, z którego aż przykro będzie wychodzić. Niestety tak nie było. Wizyta w ZOO Charlotta bardzo mnie zawiodła. Mało zwierząt, zardzewiałe ogrodzenia, mało atrakcyjny teren do spacerów, zero nowoczesności, wszędzie dostępny wysoki i najtańszy płot, stare zardzewiałe woliery. Największą klapą okazało się wodne Safari. Dobrze, że z tego zrezygnowałem, bo wydałbym pieniądze i nic nie zobaczył. Myślę, że drugiego razu już nie będzie. Więcej przeczytacie w relacji w dalszej części numeru. 

Zamiast leżeć na plaży i wypoczywać musiałem wstawać rano i biec na autobus, który zawiózł mnie do Słupska. Ze Słupska prawie 3 godziny w pociągu, by na 8 rano być w Gdańsku. Tam czekał na mnie Czarek Rypel, którego znacie ze zdjęć gdańskiego ZOO. Razem z Czarkiem udaliśmy się na kilkugodzinny spacer po ZOO. Gdańska placówka mnie zachwyciła. Bardzo mi się tutaj podobało. Czysto, zielono, wygolona trawka, zadbane wybiegi, czego chcieć więcej? Starych obiektów jak na lekarstwo, dużo ogrodzeń już wymieniono. Jak dla mnie bajeczne ZOO. Takich zwierzyńców potrzeba nam jak najwięcej. Chciałbym jeszcze raz podziękować Czarkowi za ten wspaniały spacer wśród zwierząt. Mam nadzieję, że kolejny wspólny wypad będzie do Leśnego Zacisza. Więcej o gdańskim ZOO przeczytacie w relacji, która znajduje się w dalszej części tego numeru. 

*****

Wrześniowy numer uważam za udany. Mam nadzieję, że tak jak mnie dostarczy wam wielu wrażeń i skłoni do refleksji. Aktualności za wiele nie ma, ale na to już wpływu nie mam. Mogę tylko powiedzieć, że za miesiąc jest szansa na więcej. Podzielcie sobie ten numer na raty, bo czytania jest od groma. Nie zapomnijcie przy tym polecić nas swoim znajomym. Im nas więcej, tym lepiej. 

*****

Nie będę przedłużał, dlatego tradycyjnie zamieszczam przydatne linki jak i zachęcam was do wysyłania zdjęć, relacji, czy tekstów do opublikowania w naszym magazynie. Na Państwa materiały czekamy pod adresem mailowym erwin19@interia.eu 

Fani ZOO na Facebooku!!! Już teraz dołącz do naszych grup:
Warszawskie ZOO na fotografiach kliknij TUTAJ
Krakowskie ZOO na fotografiach kliknij TUTAJ
Śląskie ZOO na fotografiach kliknij TUTAJ
Gdańskie ZOO na fotografiach kliknij TUTAJ
Fani ZOO przyjaciele kliknij TUTAJ

Numer październikowy magazynu Fani ZOO ukaże się w piątek 1 października 2021 r. 

Fot: Rada Dyrektorów Polskich Ogrodów Zoologicznych 

Fot: RDPOZ

Fot: RDPOZ

Fot: RDPOZ
Reklama 

Wrzesień, to idealny miesiąc na spacer po ZOO - Ogród Zoologiczny Leśne Zacisze zaprasza przez cały rok we wszystkie dni tygodnia. Przyjdź i zobacz bogatą kolekcje zwierząt, w tym unikaty w skali krajowej. 

ZOO Leśne Zacisze, to najlepszy prywatny ogród zoologiczny w Polsce. Szukaj nas w gminie Morawica, w powiecie Kieleckim. Do zobaczenia na Wygwizdowie :)

ZOO na Wygwizdowie zaprasza przez cały rok!!!

Cyrklandia, to nowe miejsce rodzinnej rozrywki na mapie województwa świętokrzyskiego. W ofercie parku znajdują się karuzele dla dzieci, dmuchane atrakcje, AutoDrom, wielbłądzie safari i wiele innych. Szukaj nas we wsi Henryk, w gminie Brody, powiat starachowicki. Jesteśmy otwarci w każdy weekend od 10:00 do 20:00

Wielbłądzie Safari na wyciągnięcie ręki. 

"Nie chcę beczeć w stadzie baranów" – rozmowa z dr. Andrzejem Kruszewiczem 

Fot: Gazeta Prawna 
W tym wszystkim jest jakaś hipokryzja, którą obnażałem w moich książkach. I w „Hipokryzji” i w „Histerii” pokazywałem, że tak naprawdę to wszystko dzieje się dla pieniędzy a zwierzęta są tylko narzędziem do manipulowania ludzkimi emocjami. Ta manipulacja bardzo się w Polsce powiodła. W naszym kraju panuje specyficzny rodzaj histerii wokół zwierząt, co tak naprawdę jest ze szkodą dla zwierzaków - mówi dr Andrzej Kruszewicz, z wykształcenia lekarz weterynarii, z pasji ornitolog, podróżnik, założyciel i szef Azylu dla ptaków w warszawskim zoo, prezenter telewizyjny, autor i tłumacz wielu publikacji z zakresu ornitologii, od 1991 doktor nauk weterynaryjnych. Jest także założycielem i honorowym członkiem Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków i Członkiem Rady Programowej Instytutu Analiz Środowiskowych. Od 2009 roku sprawuje funkcję dyrektora warszawskiego ZOO. Był odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz Medalem Honorowym Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej BENE DE VETERINARIA MERITUS. Ma w dorobku ponad 30 książek, z których najnowsza - Sekretne życie kotów - ukazała się w 2021 roku.

Czy miłość do zwierząt towarzyszy panu od dzieciństwa? 
Zawsze było dla mnie jasne, że chcę mieć akwarium i hodować ptaki. Obcowanie ze zwierzętami było dla mnie normą a rodzice to akceptowali. Z czasem przyszło obserwowanie dzikich ptaków i od razu wiedziałem, że to jest to, co lubię najbardziej.

Znosił pan bezpańskie zwierzęta z okolicy do domu? 
Tak, ale też kijanki, larwy ważek, cierniki…

I mama była zadowolona, jak pan te kijanki i larwy przynosił?
Nie była zachwycona, ale to tolerowała. Mieszkaliśmy w pięć osób w niedużym mieszkanku w blokowisku, ale to blokowisko było na peryferiach. Od razu, wprost z domu, można było pójść na łono przyrody i spędzałem tam mnóstwo czasu. Bardzo pragnąłem być lekarzem weterynarii jeszcze w podstawówce, ponieważ chciałam zrozumieć, jak funkcjonuje zwierzę. Jednak nasz wychowawca w szkole nie wspierał mnie w tym, mówił mojej mamie, że nie dam sobie rady.

Pan się jednak nie poddał? 
Nie poddałem się i poszedłem do technikum weterynaryjnego w Łomży. Już wtedy było dla mnie jasne, że chcę być lekarzem dzikich ptaków. Oczywiście, kiedy o tym mówiłem koledzy pukali się w głowę. Nie byli w stanie uwierzyć, że można mieć taką wizję, ale ja już wtedy wiedziałem czego chcę. Gdy poszedłem na studia wprowadzono stan wojenny i można było zostać na uczelni, jeżeli się zgłosiło jako wolontariusz. Zgłosiłem się zatem do zakładu chorób drobiu, bo tam przyjmowano różnorodne ptaki. I już wtedy zaczęła się moja przygoda z leczeniem zwierząt. Później, kiedy pracowałem w Instytucie Ekologii także znoszono mi chore ptaki. Opiekowałem się nimi a potem wypuszczałem na wolność. Zajmowałem się również domowym azylem dla ptaków na Czerniakowie u Jerzego Desselbergera i Krystyny Rogaczewskiej, gdzie jeszcze nie skończywszy studiów leczyłem ich podopiecznych. Pojechałem też na stypendium do Hanoweru do kliniki dla ptaków ozdobnych i dzikich, co było dosyć odważną decyzją, ponieważ wtedy jeszcze słabo znałem niemiecki. Ale byłem bardzo zdeterminowany, co zauważył i docenił rektor hanowerskiej uczelni, który zapraszał mnie na stypendia w kolejnych latach. Dlatego zanim skończyłem studia miałem już bardzo dużą wiedzę na temat ptaków.

Jak to się stało, że został Pan założycielem azylu dla ptaków w warszawskim ZOO? 
U Jerzego i Krystyny zrodziła się idea, żeby zbudować azyl z prawdziwego zdarzenia, taki porządny szpital dla dzikich ptaków. Nie było pomysłu gdzie i jak to zrobić, ale Krystyna miała kontakty z dyrektorem warszawskiego ogrodu zoologicznego Janem Maciejem Rembiszewskim i on stwierdził, że mogłoby to być na terenie ZOO, gdyby było połączone z nowoczesną ptaszarnią. Zacząłem więc projektować azyl. Rzuciłem pracę w Instytucie Ekologii i przeszedłem do ZOO. Początkowo funkcjonowałem jako ornitolog i nadzorowałem budowę. W efekcie powstał najnowocześniejszy w tej chwili azyl dla ptaków. W Europie nie ma drugiego takiego, funkcjonującego z podobnym rozmachem.

A później został pan dyrektorem ZOO… 
Po wejściu Polski do Unii Europejskiej zaczęła nas obowiązywać dyrektywa BALAI, która mówi, że wszystkie zwierzęta w ZOO mają być wolne od chorób. A myśmy mieli szpital dla dzikich ptaków. To było niezgodne z dyrektywą. W związku z tym dyrektor Rembiszewski, kiedy odchodził na emeryturę powiedział mi: Musisz podjąć pałeczkę i zostać dyrektorem, bo przyjdzie ktoś inny i po prostu zamknie ten azyl. A dla mnie to była podstawa funkcjonowania. Od słowa do słowa naradziliśmy się, jak to zrobić. Zacząłem zbierać niezbędne dokumenty i ostatecznie udało mi się wygrać konkurs. Gdy tylko pojawiły się fundusze unijne, wystąpiliśmy o pieniądze na budowę azylu, bo skoro azyl po wejściu do Unii przestał być legalny, to były i pieniądze unijne na to, żeby go zbudować od nowa. I został zbudowany. Więcej nawet, bo razem z azylem dla ptaków powstał jeszcze ośrodek CITES dla gadów i bezkręgowców.

Jakie jeszcze zmiany powstały w warszawskim ZOO za pana dyrekcji? 
Zlikwidowaliśmy ciąg starych klatek dla rysi, bo były niefunkcjonalne i staromodne. Wszystko zostało zburzone, zwierzęta trafiły do innych placówek a teraz jest tam wybieg panter śnieżnych. Potem zasadziłem się na tak zwaną lamparciarnię, czyli kolejny bardzo stary budynek, zupełnie odstający od współczesnych realiów. Zmieniałem także kolekcję zwierząt. Pozbywam się gatunków pospolitych na rzecz wymagających pracy hodowlanej. Zwiedzający mogą tych zmian nawet nie zauważyć, bo np. były antylopy i nadal są antylopy. Tyle, że były sitatungi pospolite a teraz są koby nilowe, czyli gatunek na wymarciu. Podobnie z zebrami. Były zebry Chapmana pospolite a teraz mamy zebry Hartmanna, gatunek ginący zebry górskiej. Nie starałem się zwiększać liczby zwierząt tylko poprawiać warunki bytowe, dla tych które już mamy i zamieniać pospolite na wymagające pracy hodowlanej. W 2010 roku powstała też hipopotamiarnia i rekinarium. Mamy również dwa azyle. Ale też przeprowadziliśmy remont wielu budynków. Skupiłem się na tym, żeby wyremontować co się da i taką kulminacją był remont Alei Głównej z okazji 90-lecia Warszawskiego ZOO. Kosztował aż 9 milionów. W remonty wkładaliśmy po 800 tysięcy rocznie, ale było warto.

Jak rozumiem hołduje pan idei ogrodów zoologicznych, jako miejsc zachowania zagrożonych gatunków. 
Tak, celem podstawowym jest hodowla zagrożonych gatunków. Mieliśmy trochę pospolitych gatunków, ale pozbycie się ich jest procesem rozłożonym na lata, bo przecież to są żywe zwierzęta, więc nie da się ich „pozamiatać”, tylko trzeba mieć na względzie ich dobrostan. Przykładowo całe lata trwało zanim udało się nam znaleźć miejsce dla stada bizonów. Ważnymi filarami funkcjonowania ZOO są także edukacja i nauka. Potem dopiero rekreacja. A w warszawskim ZOO również rehabilitacja.

A co pan myśli o koncepcji, żeby ogród zoologiczny był czymś w rodzaju schroniska dla zwierząt z konfiskat? 
Nie popieram tego. ZOO to coś zupełnie innego niż ośrodek rehabilitacji. Poznańskie ZOO dryfuje w kierunku takiego schroniska i jest to bardzo niedobre zjawisko, dlatego że ogrody zoologiczne mają określone zadania do wykonania, czyli hodowlę zagrożonych gatunków w międzynarodowej współpracy. A wszystkie hodowane zwierzęta mają być wolne od chorób. Tymczasem kiedy ZOO zaczyna przyjmować zwierzaki z konfiskat, czyli obcego pochodzenia, najczęściej z instytucji które nie podlegają BALAI, to robi sobie krzywdę, bo stwarza zagrożenie dla własnych zwierząt. Inspektorat Weterynarii w Poznaniu interweniował w tej sprawie, ale zostało to uciszone. Do poznańskiego ZOO są przyjmowane jakieś fermowe lisy, jakieś zwierzęta zawłaszczone z innych, prywatnych ogrodów zoologicznych… A to nie jest prawidłowa działalność ogrodów zoologicznych. W ZOO wszystkie zwierzęta powinny mieć udokumentowane pochodzenie i bardzo dokładną dokumentację tego, co się z nimi działo. Tej dokumentacji w Poznaniu nie było. W związku z tym wyrzuciliśmy tę jednostkę z polskiej organizacji zrzeszającej ogrody zoologiczne za brak współpracy i brak dokumentacji. Bo wszystko musi być przejrzyste. I nie chodzi tu o biurokrację, ale o życie i zdrowie zwierząt, które mogłyby być narażone na różne, nawet i śmiertelne choroby. Dlatego, powtarzam, dokumentacja dotycząca zwierząt w ZOO musi być ogólnie dostępna i bardzo przejrzysta. Są specjalne formaty, w których się ją prowadzi, ale poznańskie ZOO zaprzestało tych działań od czasu, jak nastała tam pani Zgrabczyńska i zwolniła osoby, które umiały to robić. W tej chwili z formalnego punktu widzenia i w odniesieniu do określonych statutowo funkcji ten ogród przestaje być ogrodem zoologicznym, co zostało zauważone przez kontrolerów z RDOŚ w 2018 roku oraz przez kontrolerów z EAZA w roku 2019, którzy opisali panujące tam warunki życiowe zwierząt, jako nie spełniające wymogów. Wyniki kontroli RDOŚ są jawne i można je znaleźć w internecie. Ja poprosiłem poznański RDOŚ o ich przysłanie. Opis kontroli EAZA, czyli europejskiej organizacji nie jest jawny, ale fakt cofnięcia poznańskiego ZOO ze statusu pełnoprawnego członka na kandydata na członka coś chyba mówi…

Czy w świetle unijnego prawa takie działania są legalne? Czy regulują to jakieś przepisy? 
Oczywiście, że są na to przepisy. Można przyjąć zwierzę z konfiskaty do ogrodu zoologicznego, ale trzeba mieć warunki do kwarantanny. W Warszawie przyjęliśmy takich zwierząt bardzo dużo, ale mamy na to miejsce. Tak było na przykład z trzema serwalami, skonfiskowanymi na lotnisku w Balicach. Początkowo mieszkały w lamparciarni, bo nie było tam innych zwierząt, a potem powstał dla nich nowy wybieg. One mają inny status niż pozostałe zwierzęta, dlatego się nie rozmnażają, ale dożywotnio mają u nas zapewnioną opiekę. Były też karakale a ostatnio także lwica Sofia, którą przemycano jako kota domowego. Zatem my też przyjmujemy skonfiskowane zwierzęta, ale zawsze przedtem pytamy o zgodę Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Mamy wyznaczone miejsce kwarantanny i wszystko jest zgodne ze sztuką. Kiedy słynne tygrysy - które dyrektor poznańskiego ZOO zabrała do siebie - były na polskiej granicy zapytałem Inspektorat Weterynarii, czy możemy któregoś ewentualnie przyjąć. Niestety powiedziano nam wprost, że nie mamy warunków, żeby przetrzymać te skonfiskowane tygrysy w izolacji. Mieliśmy swoje zwierzęta: lwy i tygrysy a trzymanie obok obcych mijałoby się z zasadami higieny weterynaryjnej, więc nam tego zakazano.

Ale poznańskie ZOO, jak rozumiem, miało odpowiednie warunki, skoro je przyjęło. 
Sęk w tym, że też nie miało odpowiednich warunków. Zatem cała akcja była wbrew przepisom. W ustawie o ochronie przyrody jest bowiem jasny zapis, że do ZOO można przyjąć tylko takie zwierzęta, którym można zapewnić właściwe warunki. Pokazywano potem wprawdzie jakieś budowy zagród z płyt OSB, ze sklejek… Jednak tak naprawdę odpowiednich, zgodnych z przepisami warunków dla tych tygrysów tam nie było. Zresztą niektóre z nich poszły szybko do innych ogrodów zoologicznych. Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny protestował przeciwko umieszczeniu tych kotów w Poznaniu, lecz ta sprawa jakoś szybko ucichła. Trudno mi powiedzieć dlaczego, ale wiadomo, że lekarz powiatowy, który negatywnie zaopiniował umieszczenie tygrysów w poznańskim ZOO, zmienił potem pracę.

Na tygrysy w poznańskim ZOO organizowano potem publiczne zbiórki pieniędzy i w sumie zebrano ponad 2 miliony zł. Cel szczytny, ale czy pana zdaniem jednostka budżetowa, powinna urządzać tego rodzaju kwesty? 
Źle to świadczy o strategicznym sponsorze czyli w tym przypadku Urzędzie Miasta. Skoro jest to ogród miejski, to miasto powinno zapewnić jego finansowe funkcjonowanie. Robienie zbiórek nie najlepiej też świadczy o bezpośrednim zarządzaniu takim ogrodem. Co innego, gdy jest to prywatne ZOO. Mieliśmy lock down i nie było zwiedzających. Dlatego prywatne ogrody były w bardzo trudnej sytuacji, więc tam to byłoby jak najbardziej uzasadnione. Ale gdy ZOO jest miejskie, to miasto musi mu zapewnić budżet, który da pełne funkcjonowanie ogrodu a dyrekcja tego ogrodu musi właściwie tym zarządzać. I tak się dzieje z każdym polskim ogrodem zoologicznym. Jedynie w Poznaniu ciągle są jakieś zbiórki, jakieś robione z rozmachem akcje, przy umiejętnym wykorzystaniu mediów społecznościowych. Ale wiem, że tam nad tym pracuje sztab ludzi, których głównym zadaniem jest wykreowanie wizerunku dobrej pani ratującej biedne zwierzątka. Dodam, że jeden z tych milionów poszedł na wybieg dla tygrysów nie mających wartości hodowlanej, bo nie znane jest ich pochodzenie, a drugi milion na obsługę transportów pozostałych tygrysów, w tym koszty ludzkie.

Kto pracuje na ten wspomniany przez pana wizerunek? 
Poznańskie ZOO ściśle współpracuje z Fundacją Viva!, bardzo sprawną marketingowo i medialnie. Wszystkie te organizacje prozwierzęce starają się pokazać, że robią coś ogromnie pożytecznego i pro bono a tak naprawdę ci ludzie zwyczajnie zarabiają na funkcjonowanie swoje i swojej rodziny. W tym jest jakaś hipokryzja, którą obnażałem w moich książkach. I w Hipokryzji (Hipokryzja. Nasze relacje ze zwierzętami) i w Histerii (Histeria urbanogenes) pokazywałem, że tak naprawdę to wszystko dzieje się dla pieniędzy a zwierzęta są tylko narzędziem do manipulowania ludzkimi emocjami. Ta manipulacja bardzo się w Polsce powiodła. W naszym kraju panuje specyficzny rodzaj histerii wokół zwierząt, co tak naprawdę jest ze szkodą dla zwierzaków. Bo w relacjach ze zwierzętami trzeba przede wszystkim posługiwać się rozumem a dopiero potem sercem. Ktoś kto posługuje się rozumem nie skrzywdzi zwierzęcia. Ta histeria wokół zwierzęca wzięła się z miasta, czyli z ludzi, którzy nie mają intensywnego kontaktu ze zwierzętami i tak naprawdę mają słabą łączność z przyrodą, ale im się wydaje że lepiej wiedzą, jak to powinno funkcjonować. Za tym idą konfiskaty zwierząt. Były afery w Polsce, gdzie zabierano rolnikom krowy, świnie, potem one znikały a ktoś na tym zarabiał. Pamiętam reportaż o rolniku, który domagał się zwrotu zwierząt i wystawiono mu rachunek na 300 tys. zł za opiekę nad tymi zarekwirowanymi zwierzętami. To są częste działania organizacji tzw. prozwierzęcych i takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Uważam, że w Polsce wreszcie powinno się z tym zrobić porządek i w jakiś sposób zweryfikować prawnie działalność tych organizacji. Podobnie jak funkcjonowanie schronisk dla psów i kotów, w których często odkrywane są skandale i gdzie śmiertelność zwierząt sięga 30 procent a koszt utrzymania jednego psa waha się od 600 do 2600 zł miesięcznie, więc gdzieś to wszystko stoi na głowie.

Takie opinie zapewne wielu się nie podobają. Lubi pan wkładać kij w mrowisko? 
Nie podobają się i dlatego oczywiście spotyka mnie hejt i różne napaści. Nawet niedawno… Pokazałem na Facebooku sielankowe zdjęcie z wnuczką. Sianokosy, jazda na koniu, jakieś jagódki, truskaweczki i ważki… Oczywiście od razu znaleźli się tacy, którzy wbiegli z łyżką dziegciu. Komentowano, że zjadam zwierzęta, że jestem oskarżany o polowanie z łukiem, co jest kompletną bzdurą, wymyśloną kiedyś przez przewodniczącą związku zawodowego, którą zwolniłem z pracy. I takie bzdury są powielane, chociaż one były odszczekiwane i przepraszano mnie za nie. Ale ludzie nie pamiętają tego, co jest pozytywne tylko te złe rzeczy i ciągle mi to wyciągają, nawet po 10 latach. Albo ktoś na podstawie mojego artykułu napisał paszkwil i ów paszkwil jest cytowany jako moje słowa. Tymczasem ten ktoś wszystko poprzekręcał. Nie lubię wkładać kija w mrowisko, lubię święty spokój, bo to mi daje możliwość tworzenia, ale już się uodporniłem na te ataki. I przede wszystkim widzę wyraźnie tę histerię, która się dzieje w Polsce wokół zwierząt i mówię o tym głośno. Bo wszyscy kraczą jednym głosem, bo ktoś coś powie i wszyscy go popierają, ale nikt się nie zastanowi, że może trzeba poznać fakty i wyciągnąć wnioski samodzielnie, nie dawać sobą manipulować. Tymczasem niestety są organizacje, które mają umiejętność manipulowania emocjami ludzkimi w internecie, w mediach społecznościowych i to wykorzystują a ludzie przyłączają się do tego na zasadzie stada baranów. A jakby się każdy samodzielnie zastanowił czy to aby na pewno jest odpowiednie i prawidłowe, to by było inaczej. Nie chcę być w stadzie baranów, mam swoje zdanie i nie boję się tego zdania wypowiedzieć, chociaż wiem, że potem bywają tego określone konsekwencje.

Czy jedną z takich konsekwencji były ataki na warszawskie ZOO? 
Tak, napadano na nas nawet za sam fakt istnienia ZOO i było to ze strony różnych organizacji, które miały negatywny marketing, polegający głównie na atakowaniu kogoś. Dlatego przede wszystkim trzeba było ludziom wyjaśnić, po co w ogóle są ogrody zoologiczne. Każdy widział zwierzęta w klatkach, ale większość nie zdawała sobie sprawy, że to jest jedyne miejsce dla tych zwierząt, póki nie uratuje się im środowiska ,w którym naturalnie żyły. To trzeba było ludziom stopniowo wytłumaczyć i ja to odważnie tłumaczyłem, z sukcesem. Organizacje prozwierzęce właściwie ogrodom zoologicznym odpuściły, bo zrozumiały, że tutaj jest mocna linia obrony, jest organizacja międzynarodowa, są rzetelne argumenty. Innymi słowy nie było nic do ugrania. Ogrody zoologiczne przestały być obiektem zmasowanych ataków a stali się nim myśliwi. Byli łatwiejszym celem. Mnie również atakowano za członkowstwo w PZŁ i uprawnienia łowieckie. Tyle, że to była konieczność, gdy objąłem stanowisko dyrektora ZOO, ponieważ od zawsze w naszym ogrodzie w wyposażeniu była broń i w związku z tym wszyscy moi poprzednicy także musieli mieć uprawnienia łowieckie. Niestety na temat PZŁ zabierają głos ludzie, którzy nie mają o łowiectwie zielonego pojęcia i takie głupoty wygadują, że ręce opadają. Oczywiście można to przemilczeć, ale ja tego nie potrafię. Gdy widzę, że ktoś błądzi i gada głupoty, to mu to po prostu wygarniam. My też byliśmy swojego czasu obiektem agresywnych ataków organizacji pro zwierzęcych. Bardzo łatwo jest skierować agresję na dowolny „obiekt”, jak już się ma taką masę ludzi przy sobie. Choćby kwestia pumy Nubii i pana Stanka. Początkowo w ogóle nie interesowałem się tą sprawą, wiedziałem jedynie, że jest takie zwierzę. Ktoś tam chciał mieć lwa, ktoś inny tygrysa…. We wszystkich krajach ościennych jest to dozwolone i wolno takie zwierzęta mieć prywatnie. Można się jedynie zastanawiać czy jest to naprawdę potrzebne. Jednak, gdy zwierzę jest już oswojone, jest w dobrej relacji z właścicielem i ten ktoś może zapewnić bezpieczne funkcjonowanie siebie, swojej rodziny i tego zwierzaka, to nie widziałem celu, żeby ingerować w takie zjawisko. W momencie kiedy pojawiły się ataki na pana Stanka trochę się tym zainteresowałem. Zacząłem przeglądać internet, oglądałem filmiki z Nubią i w nich nie widać agresji ani pana Stanka ani jego psa w stosunku do pumy. Widać spacery, widać więź Nubii z właścicielem, są wypowiedzi ludzi, którzy bardzo pozytywnie mówią o tej relacji. Z przyczyn oczywistych mam doświadczenie w obyciu z dzikimi kotami i umiem ocenić ich zachowanie. Tu nie widziałem skrzywdzonego kota tylko pumę pozytywnie, emocjonalnie związaną z panem Stankiem. Pamiętajmy, że każde ze zwierząt, które udomowiliśmy, kiedyś było dzikie, a tur był nawet zdecydowanie niebezpieczny, więc jest wyobrażalne, że można mieć i trochę większego kota domowego. I taką opinię przekazałem do Sądu rozpatrującego wznowienie procesu dotyczącego konfiskaty Nubii na rzecz Skarbu Państwa. Napisałem, m.in. że to człowiek, który oswoił zwierzę powinien ponosić za nie odpowiedzialność i się nim opiekować a atak na pana Stanka nie wynikał z tego, że coś było źle z tym zwierzakiem czy z tym panem, tylko moim zdaniem pani z poznańskiego ZOO po prostu chciała mieć tę pumę dla siebie. Taką fajną oswojoną super pumę, występującą w reklamach… Ona - podobno miłośniczka kotów - ma zresztą co nieco sama za uszami. Jakieś zaszłości za nieprawidłowe warunki utrzymania hodowli kotów w swoim mieszkaniu. Potem chciała podobno krzyżować dzikie koty z domowymi. Nie znam szczegółów, ale wiem że jakieś tam sprawy się toczą i nie ma w tym nic dziwnego, że koniecznie chciała mieć oswojoną pumę. Razem z organizacją Viva - z którą współpracuje od dawna - wykorzystała do tego luki w prawie. No i chcieli zawłaszczyć tego kota, ale pan Stanek im z Nubią uciekł. Ostatecznie puma trafiła do chorzowskiego ZOO, ale to też nie jest rozwiązanie, dlatego że nikt nie zastanawia się nad tym kotem i jego dobrem. Zabrałem głos, żeby pokazać, że tak naprawdę krzywdzimy to zwierzę. Ono wychowało się z konkretnym człowiekiem, w konkretnych warunkach i chce być z tym konkretnym człowiekiem i w tych konkretnych warunkach. A nie w jakiejś klatce w ZOO, jaka by ta klatka nie była duża i choćby ze złota. Nie ma to znaczenia, bo to zwierzę jest emocjonalnie związane z człowiekiem i dotyczy to każdego zwierzęcia a nie tylko niektórych kotowatych w szczególności. Mówi się, że koty są samotnikami, ale jednak, jeśli kot jest oswojony ze swoim opiekunem, to traktuje tego opiekuna jak członka swojej rodziny. Tym, którzy mieli apetyt na zawłaszczenie Nubii, udało się do przestrzeni publicznej wprowadzić swoją narrację, jakoby to zwierzę było udręczone, i że niby je bronią. Ale nikt się nie zastanowił nad tym, że robimy temu zwierzakowi największą krzywdę rozłączając je z jego opiekunem, zabierając je z jego życia, z miejsca gdzie żyło. Niestety mój głos był głosem wołającego na puszczy, nikt nie chciał tego słyszeć, nikt nie chciał się nad tym zastanowić a przecież jest to głos człowieka który ma doświadczenie. W warszawskim ZOO odchowaliśmy ostatnio kolejnego tygrysa, odchowaliśmy różne koty i wiem jak to potem funkcjonuje. One mogą się nauczyć życia ze swoimi pobratymcami, ale jeśli jest to zwierzę tak mocno oswojone jak Nubia, to ona będzie najlepiej funkcjonowała ze swoim opiekunem. Zwłaszcza, że ten opiekun bardzo się w to wszystko zaangażował. Tego nikt nie rozpatrywał, nikt się nie zastanowił… Próbowałem zabrać głos w tej sprawie, powiedzieć: słuchajcie musimy pomyśleć o zwierzaku a nie tylko o tym, żeby zemścić się na człowieku albo mu dokuczyć. Niestety, póki co, dziecko zostało wylane z kąpielą i chyba nie da się tego na razie rozwikłać. A szkoda. Może gdyby to był mniejszy kot, byłoby łatwiej… Niemniej trzeba pamiętać, że nawet wychowanie dużego psa też wymaga obroży kolczatki, solidnej smyczy i zapanowania - czasami nawet siłowego - nad takim zwierzakiem. Akurat pies, to takie zwierzę, które w pewnym momencie - zwłaszcza jeśli to samiec - będzie chciało stoczyć walkę z przywódcą grupy. U kotów takiego problemu nie ma, koty się odwiedzają, koty pamiętają się nawzajem, pamiętają kto jest kim i nie zapominają członków swojej rodziny. Więc tutaj myślę, że nie pomyślano o zwierzaku tylko jedynie o tym, żeby wygrać rozgrywkę i zabrać zwierzę od opiekuna. Nie zastanawiano się nad tym kotem i co jest dla niego najlepsze. Myślę, że z wielką stratą dla tej pumy. Przecież można było zrobić zrzutkę, jeśli trzeba było cokolwiek poprawić, chociaż z tego co wiem, to warunki były tam kontrolowane i Nubia wcale nie miała źle. To samo było z prywatnym ogrodem zoologicznym pod Śremem. Tam nie były złe warunki dla zwierząt a mimo to te zwierzęta zostały zabrane. Łącznie z żurawiami siedzącymi na jajach. Zostały też skonfiskowane antylopy, właściwie wszystkie zwierzęta i umieszczone w poznańskim ZOO, w warunkach urągających zdrowemu rozsądkowi. Więc to jest nie w porządku, że coś takiego tam się dokonało. Nawet pies domowy został zagrabiony, gdzie sąd potem nakazał jego oddanie, bo w ogóle nie podlegał takiej konfiskacie. Wiem - i to dopiero jest curiosum - że pani Zgrabczyńska w sądzie apelowała, żeby jej nie zabierać tego bezprawnie skonfiskowanego psa i żeby jego właściciel miał serce i jej tego pieska zostawił, bo ona go kocha (!). Niestety - i jest to bardzo smutne - zapomina się o zwierzętach w imię jakiejś rozgrywki, bo mamy władzę, wykorzystujemy prawo i sztab prawników. Pani Zgrabczyńskia chyba czuje bezkarna, może wszystko zrobić, zamknąć ZOO, odebrać zwierzęta, zawłaszczyć zwierzę, które jej się podoba… Takim działaniom powinno się postawić tamę, powinna być jakaś bariera, jakaś ochrona, żeby zwierzęta były odbierane tylko rzeczywiście w sytuacjach bardzo uzasadnionych. Były też krowy, konie i świnie zabierane chłopom pod ich nieobecność, bo wykorzystywano luki w prawie. Dlatego to prawo powinno się zmienić. Decyzje o zabraniu zwierząt powinny zapadać po gruntownej analizie i wskazaniu alternatywnego miejsca.

Jak to jest możliwe, że dzieją się takie rzeczy? Przecież wszyscy jesteśmy równi wobec prawa i chyba nikt nie powinien być bezkarny.
Jeśli chodzi o panią Zgrabczyńską i poznańskie ZOO, zobaczymy, jak to będzie dalej się rozwijało. Są poznańscy radni, którzy kontaktowali się ze mną, żeby dostać jakieś wsparcie w potyczkach z panią dyrektor. Kiedy była napaść dyr. Zgrabczyńskiej na warszawskie ZOO w sprawie niedźwiedzi polarnych, pracownicy poznańskiego ogrodu zoologicznego napisali do mnie list z informacją, że oni nie mają nic wspólnego z owymi działaniami tej pani. Że ona się w ich imieniu wypowiada i podpisuje, ale to absolutnie nie jest ich głos, bo oni mają rozeznanie i to wszystko, co napisała jest nieprawdą. Apelowali do mnie o wsparcie, przyjeżdżali i wprost mówili, że trzeba tam ratować i ludzi i zwierzęta. Pani Zgrabczyńska zwolniła ponad 40 osób niezgodnie z prawem, te osoby zostały potem sądowo przywrócone do pracy… Ale gdyby to było w normalnym układzie, to prawdopodobnie nie byłoby możliwe, żeby aż tak samowolnie łamać prawo. Trudno mi o tym dyskutować, ale to jest nienaturalne, że taką ochronę ma dyrektor, który tak bardzo rozrabia i jest wykluczany z kolejnych organizacji. Dodam, że kwestia napaści na nasze ZOO stanęła w końcu na komisji etyki EAZA i pani Zgrabczyńska została upomniana, że takie rzeczy nie powinny się dziać. Były także krytyczne głosy, jeśli chodzi o warunki utrzymania zwierząt w poznańskim ZOO. Najpierw ze strony Rady dyrektorów polskich ogrodów zoologicznych, potem ze strony RDOŚ a następnie EAZA. Więc to wszystko jest uzasadnione i są na to dokumenty. Nie było mnie w tym ogrodzie od kilku lat, ale jego pracownicy mnie odwiedzają i czasem się z nimi spotykam. Poza tym wiem, że dyrektor Ratajszczak - który wcześniej był zastępcą dyrektora ZOO w Poznaniu - też ma kontakt ze swoimi byłymi pracownikami i on dokładnie wie co tam się dzieje. Nie wnikam w szczegóły, to wszystko dzieje się konfidencjonalnie, bo ci ludzie zwyczajnie boją się tej pani. A to też nie są dobre warunki do pracy, jeżeli pracownicy boją się swojego dyrektora.

W kwestii Nubii zabrali głos także eksperci podzielający stanowisko dyr. poznańskiego ZOO i Vivy…
 Często są to specjaliści samozwańczy. Te osoby same siebie nazywają ekspertami i kreują na specjalistów, w czym pomagają im media, zwłaszcza społecznościowe. Teraz każdy jest ekspertem, każdy ma niepodważalną opinię w każdej sprawie. To jest niestety wada mediów społecznościowych, że każdy może zabrać głos anonimowo i skrytykować, nawet jeśli mówi o rzeczach, na których się kompletnie nie zna. W ogóle widać upadek autorytetów. Namnożyło się tych pseudo-ekspertów i w efekcie bardzo dużo dzieje się ze szkodą i dla zwierząt i dla ludzi. Tymczasem nasze relacje ze zwierzętami z całą pewnością muszą się jakoś zweryfikować. Wiem że NIK zrobił kontrolę schronisk dla zwierząt i tam wypływają wnioski paskudne dla organizacji mówiących o sobie jako o pro zwierzęcych. Niektóre z nich - w tym Viva - mają schroniska, zabierają ludziom psy, wystawiają rachunki za masażystę, psychologa, fryzjera, za wszystko… zwłaszcza jak ktoś chce odzyskać swoje zwierzę. A okazuje się, że na przykład nie wypracowali minimalnego zestawu zabawek dla kota czy psa w określonym wieku, które taki zwierzak powinien w schronisku mieć. Przecież są minimalne standardy utrzymania. A w tych schroniskach to wszystko nie zostało opracowane. No, skoro oni się mają za specjalistów, to niechby takie rzeczy opracowali, niechby jakiś standard utrzymywania zwierząt w schroniskach był. Ale przypuszczam, że to nie jest w interesie tych organizacji. To jest mętna woda. Teraz każdy może sobie założyć schronisko, każdy może na tym zarabiać pieniądze. Gminy muszą wspierać takie organizacje i nie mogą inaczej rozwiązać problemu bezdomności. Z całą pewnością potrzeba jakiejś konstruktywnej i rozsądnej dyskusji o przyszłości naszych relacji ze zwierzętami domowymi a potem zastanowimy się co dalej. Póki co zwierzęta domowe i bezdomność to jest wrzód na naszej reputacji jako gatunku. Powinno się coś z tym zrobić, ale w sposób mądry a tutaj przez emocje doprowadzono do tego, że te zwierzęta tak naprawdę w schroniskach cierpią. A z drugiej strony jeśli Poznaniacy i Rada Miasta Poznania chcą z Vivą przekształcić poznańskie ZOO w ośrodek rehabilitacji zwierząt, to byłoby jedynie słuszne i warte przemyślenia rozwiązanie. I to bardzo potrzebne. Nie da się jednak stać w rozkroku pomiędzy nowoczesnym ZOO a ośrodkiem rehabilitacji. Bo to są zupełnie inne miejsca i podlegające innym przepisom. Ośrodków rehabilitacji się nie zwiedza, a skonfiskowanych zwierząt nie pokazuje się za pieniądze! O tym trzeba pamiętać! Skonfiskowane lub trzymane w ZOO w ramach kwarantanny zwierzę podlegające CITES, aby trafiło na ekspozycję, musi uzyskać zgodę GDOŚ. Jeżeli takiej zgody się nie ma, to się łamie prawo! No i nie wiem, czy Poznaniacy chcą zrezygnować z ZOO na rzecz ośrodka rehabilitacji, którego nie będzie można zwiedzać.

Pana najnowsza książka - napisana wspólnie z dr lek. weterynarii Agnieszką Czujkowską - Sekretne życie kotów - nie dotyczy tylko kotów domowych. Jak daleko pana zdaniem dziki kot odbiega psychiką od udomowionego? 
Większość kotów kompletnie nie odbiega. Kot jest ewolucyjną doskonałością. W pewnym momencie osiągnął ogromny sukces jako zwierzę i jako wzorzec ewolucyjny. Wszystkie koty na całym świecie są do siebie podobne. Trochę tu odbiegają lwy, u których jest struktura socjalna i jest walka o dominację. Można spróbować się z lwem zaprzyjaźnić, ale trzeba się liczyć z tym, że w pewnym momencie będzie chciał sprawdzić czy może awansować w hierarchii. Więc lew jest trochę nieprzewidywalny. Ale już tygrysy są naprawdę sympatyczne w obyciu, co prawda potężne bardzo i niebezpieczne, ale są przykłady na to, że nic złego się nie dzieje. Gepardy były oswajane już na dworze w starożytnym Egipcie jako zwierzęta domowe. Serwale tak samo. Serwale i gepardy nie są poważnym zagrożeniem dla człowieka i są to łagodne zwierzęta. Z pumą jest trochę inaczej, ale jeśli jest oswojona, to po prostu staje się miłym kotem domowym, który rozumie właściciela. Ale już następnego opiekuna, którego mu się narzuci, puma nie zaakceptuje. To już nie będzie ta sama relacja. A człowiek, jak to człowiek, wiedząc, że to jest oswojona puma w ZOO będzie kombinować, żeby przełamać barierę i to się może niestety źle skończyć. Pierwotny opiekun zawsze zapanuje nad swoim kotem, bo go rozumie a ten kot rozumie opiekuna. I to właśnie jest ta ogromna krzywda, jaka została Nubii wyrządzona. Ale to inna historia… Wracając do pytania, większość kotów na świecie, to jest wzorzec kota domowego, dlatego są do siebie podobne zarówno fizycznie, jak i charakterologicznie. Poza wspomnianym wcześniej lwem i jeszcze ewentualnie lampartem oraz jaguarem. To już są zwierzęta trochę nieprzewidywalne, nieco bardziej niebezpieczne i bardzo samotnicze. Ale tygrysy, serwale czy pantery śnieżne są bardzo miłymi kotami.

Czy krzywdzony kot nadal będzie okazywał miłość opiekunowi? 
Nie. Koty kiedy je się skrzywdzi buntują się. Jeśli kot - dziki czy domowy - stracił zaufanie do właściciela, to opiekun już tego zaufania nie odzyska. Dlatego wracając jeszcze do kwestii Nubii sprawdzianem jej relacji z panem Stankiem jest to, że zwierzę nadal szuka kontaktu z tym człowiekiem. Bo jeżeli ona byłaby przez niego skrzywdzona raz czy dwa, to już nigdy nie miałby zaufania. Człowiek, który skrzywdzi kota, mówiąc kolokwialnie, ma przechlapane. 

Czego jeszcze dowiemy się z pana książki o sekretnym życiu kotów? 
Jest tam m.in. przegląd wszystkich gatunków, analiza tego, jak kot został udomowiony, analiza kocich cech charakteru, opis relacji między człowiekiem i kotem…

Czyli must have dla każdego prawdziwego kociarza. Na koniec chciałabym pana zapytać, jakie ma pan plany co do warszawskiego zoo? Co jeszcze się w nim zmieni? 
Marzy nam się w Warszawie duża atrakcja turystyczna, która byłaby na miarę tego, co teraz jest we Wrocławiu, co powstaje w Łodzi i planowane jest w Trójmieście. Chciałbym, aby to była atrakcja, która da nam finansową niezależność abyśmy mogli gospodarować pieniędzmi, które wypracujemy, czyli zmienić status jednostki budżetowej miasta na status spółki miejskiej, tak jak jest we Wrocławiu. Taką atrakcją mogłoby być oceanarium i jest na to zielone światło. Tyle, że jest to inwestycja na poziomie powiedzmy minimum 100 - 150 milionów. Wrocławskie oceanarium kosztowało 250 mln, łódzkie 350, ale nie widzę potrzeby, żeby aż tyle inwestować. Jestem w stanie wykreować atrakcję za powiedzmy 100 czy 120 milionów. Taka inwestycja po pewnym czasie by się zwróciła a potem przynosiłaby ogrodowi dalsze zyski. Warszawskie ZOO niedługo (w 28 roku) będzie miało 100 lat. Widać, że to stulatek, ale ma nowy kręgosłup w postaci Alei Głównej, którą udało się odświeżyć, wymienić drzewa. Wymiany wymagają też pozostałe stare topole, które rosną na terenie ogrodu. Są jeszcze remonty, ale mało spektakularne, więc trudno znaleźć na to pieniądze w mieście. Niemniej remontujemy zaplecza, magazyny, kuchnię zwierzęcą, także pawilon socjalny. Prawdopodobnie uda się wyremontować zaplecze lwiarni, bo to już jest makabra. To są po prostu bardzo stare budynki i tutaj prościej by było, gdybyśmy mogli dysponować pieniędzmi, które wypracowujemy mając dużą atrakcję przynoszącą dodatkowe zyski. Łatwiej byłoby wtedy to wszystko wyremontować a chciałbym po sobie zostawić - i mam nadzieję że doczekam do stulecia ZOO - ogród wyremontowany i w dobrej kondycji. Czyli takiego dziarskiego stulatka w świetnej formie. 
Rozmawiała Izabella Jarska

Wywiad z Pauliną Klimas Stasiak - rzeczniczką prasową łódzkiego ogrodu zoologicznego. 

Wszyscy żyjemy zbliżającym się otwarciem Orientarium. Miejmy nadzieję, że nastąpi to jeszcze w tym roku. Zanim jednak wybierzemy się w podróż do Łodzi zapytajmy rzecznika prasowego ogrodu panią Paulinę Klimas Stasiak o to co w najbliższym czasie wydarzy się w ogrodzie. 

Pierwszym mieszkańcem Orientarium został Alexander, 43 letni samiec słonia indyjskiego. Fot: ZOO Łódź 

Fani ZOO – Skąd wziął się pomysł, by zbudować w Łodzi Orientarium?

Paulina Klimas-Stasiak (rzecznik prasowy łódzkiego zoo) - Z potrzeby modernizacji Zoo. Zależało nam na tym, by stworzyć całoroczny, komfortowy obiekt. Chcieliśmy, by do łódzkiego zoo wróciły słonie indyjskie, dlatego powstał obiekt prezentujący faunę Azji południowo-wschodniej.

Fani ZOO – Jak dobrze wszyscy pamiętamy jeszcze 10 lat temu ogród wyglądał niekorzystnie. Teraz to wszystko się zmieniło. Czy w ramach budowy Orientarium i przebudowy części nie objętej nowym pawilonem określono dalszy profil funkcjonowania ZOO?

Paulina Klimas-Stasiak – Dążymy do podziału zoo na poszczególne strefy geograficzne. Na bieżąco odnawiamy/modernizujemy istniejące już pawilony i wzbogacamy ekspozycje.

Fani ZOO – Orientarium zmieni łódzkie ZOO nie tylko na polskiej scenie zoologicznej, ale i Europejskiej. Czy w ramach tej inwestycji prowadzone będą badania lub część gatunków zostanie objęta specjalnym programem hodowlanym?

Paulina Klimas-Stasiak– Hodujemy sporo gatunków objętych specjalnymi programami hodowlanymi. Nadal będziemy się w takie działania angażować. Współpracujemy również z uczelniami.

Fani ZOO – Mniej więcej każdy z nas wie jakie zwierzęta będzie można zobaczyć w Orientarium. Czy obecna lista jest jedyna i gatunki sprowadzone do Łodzi zamkną ostatecznie listę zwierząt prezentowanych w ZOO, czy też w przyszłości jest plan na uzupełnienie obiektu o nowe gatunki?

Paulina Klimas-Stasiak – W pierwszym roku funkcjonowania obiektu skupimy się na sztandarowych gatunkach tego projektu. W kolejnych latach będziemy powiększać i uzupełniać ekspozycje.

Fani ZOO – Stara część ZOO pozostała w stylu miszmasz, czyli zwierzęta ze wszystkich stron świata. Czy w ramach Orientarium ZOO będzie chciało przekształcić ogród w krainę zwierząt azjatyckich, czy dalej będzie prowadzona hdowla zwierząt z innych kontynentów?

Paulina Klimas-Stasiak – Łódzkie zoo jest wyraźnie podzielone na strefy geograficzne. Po oddaniu Orientarium podział ten będzie jeszcze bardziej widoczny.

Fani ZOO – Data otwarcia Orientarium wciąż jest nieznana. Jednak każdy z nas zastanawia się czy wraz z otwarciem nowego obiektu wzrośnie cena biletu do ZOO. Pojawiają się też informacje, że bilety będzie się kupowało osobno na ZOO i Orientarium. Jak to będzie ostatecznie wyglądać i czy znana jest cena wejściówki dla poszczególnych osób?

Paulina Klimas-Stasiak – Będzie obowiązywał jeden bilet na całość (Orientarium znajduje się na terenie łódzkiego zoo). Cennik jest przygotowywany, jeszcze nie ma ostatecznej wersji.

Fani ZOO – Jak już wiemy Orientarium ma zostać otwarte na jesieni tego roku. Czy w dniu otwarcia będzie pełna obsada zwierząt, czy na część gatunków będzie trzeba poczekać do przyszłego roku?

Paulina Klimas-Stasiak – Czekamy na kolejne transporty, chcemy dać odpowiedni czas zwierzętom na aklimatyzację. Orientarium zostanie otwarte wtedy, gdy będzie pełna obsada zwierząt i wszystkie osobniki zaadoptują się do nowych warunków. Trudno na tym etapie podać konkretną datę otwarcia obiektu.

Fani ZOO – Pierwszym mieszkańcem Orientarium został Aleksander – dojrzały samiec słonia indyjskiego. Jak wyglądały jego pierwsze dni w ogrodzie?

Paulina Klimas-Stasiak– Czuł się bardzo dobrze. Poznawał się z opiekunami, opiekunowie poznawali jego przyzwyczajenia żywieniowe. Proces adaptacji przebiegł pomyślnie.

Fani ZOO – Niebawem do ZOO przyjadą psy leśne. Czy poza nowymi gatunkami, które mają pojawić się w Orientarium, do ZOO w ramach starej przebudowanej części przyjadą nowe gatunki zwierząt?

Paulina Klimas-Stasiak – Cały czas pojawiają się nowe gatunki. W ostatnim czasie między innymi kanguroszczury, kaczka malajska oraz samica dzioborożca abisyńskiego.

Fani ZOO – Nie wiem czy z ZOO wyjechały już bizony, ale wiem, że pozostał już tylko jeden wielbłąd. Słyszałem, że w miejscu tych dwóch wybiegów ma powstać jedna ekspozycja dla nosorożców indyjskich. Czy potwierdzają Państwo te informacje? Jeżeli tak lub nie, to proszę powiedzieć jakie plany ma ZOO w stosunku do tego terenu?

Paulina Klimas-Stasiak– Bizon nie wyjechał i zostanie u nas, by spokojnie dożyć starości. Na razie nie ma konkretnych planów co do tego terenu.

Fani ZOO – Czy w ramach nowego otwarcia ZOO, ogród zainwestuje w specjalne papierowe przewodniki z mapkami, które będzie można kupić w kasie?

Paulina Klimas-Stasiak – Taki jest plan. Pracujemy nad tym.

Fani ZOO – Czy budowa Orientarium i przebudowa starej części ZOO zamyka dalszy rozwój ogrodu, czy też po otwarciu już Orientarium planowane są kolejne inwestycje?

Paulina Klimas-Stasiak – Ogród zoologiczny to niekończąca się przebudowa. Skupiamy się obecnie na domknięciu tematu Orientarium, a następnie będziemy myśleć, co dalej. Cały czas staramy się ulepszać ogród.

Fani ZOO – Czy na dzień dzisiejszy wiadomo jest jak zostanie rozwiązany problem z parkingiem wokół ZOO? Czy za pozostawienie auta będzie pobierana opłata?

Paulina Klimas-Stasiak – Wykorzystamy te parkingi, które mamy dookoła. Będą one połączone specjalnym zintegrowanym systemem, dzięki czemu zwiedzający będą wiedzieć, gdzie można zaparkować.
Pamiętajmy, że łódzkie Zoo otoczone jest ponad stuletnim parkiem.

Fani ZOO – Czy w ramach otwarcia Orientarium planujecie Państwo szereg imprez z tym związanych? Jeżeli tak, to czy znany jest ich plan?

Paulina Klimas-Stasiak – Jesteśmy w fazie planowania.

Fani ZOO – Czy Pani zdaniem Orientarium zmieni podejście pozostałych placówek zoologicznych w kraju i sprawi, że inne ogrody zoologiczne będą chciały być takie jak Łódź?

Paulina Klimas-Stasiak – Na pewno zmiany w ogrodzie zoologicznym motywują inne placówki. Pokazują, że jest to możliwe również w Polsce. Dla nas inspiracją był Wrocław. Mamy nadzieję, że my również staniemy się inspiracją dla innych ogrodów.

Fani ZOO – Orientarium to coś zupełnie nowego, nieznanego. Jaka jest Państwa wizja ogrodu zoologicznego i czy zostanie ona wprowadzona w Łodzi, czy pozostanie tylko na papierze?

Paulina Klimas-Stasiak – Chcemy być wiarygodni w temacie ochrony zwierząt. Staramy się tworzyć jak najlepsze warunki hodowanym zwierzętom. Dzięki nowoczesnym obiektom mamy możliwość edukacji w zakresie ochrony przyrody. Posiadamy sporo gatunków objętych specjalnymi programami hodowlanymi. W przyszłości chcemy się bardziej zaangażować w działania ochroniarskie w miejscach naturalnego występowania gatunków.

Fani ZOO – Orientarium zmieni pogląd na wizję współczengo ZOO. Polacy, którzy tłumnie przybędą do Łodzi zobaczą świat, którego nie znają. Czy w Państwa sercach jest świadomość, że budując nowe ZOO sprawiacie, że pozostali muszą zmienić swoje podejście do prowadzenia ogrodu. Jednym słowem, czy zdajecie sobie Państwo sprawę, że zmieniliście dotychczasowy pogląd na funkcjonowanie ZOO?

Paulina Klimas-Stasiak – Tak, zdajemy sobie sprawę i cieszymy się, że możemy inspirować kolegów i koleżanki z innych ogrodów zoologicznych. My również na co dzień inspirujemy się innymi ogrodami, w Polsce i na świecie.

Fani ZOO – Na koniec poprosiłbym o pełną listę zwierząt, które zobaczymy w Orientarium. Jeżeli jest już gotowa dokładna mapka całego ZOO, to będę wdzięczny za jej przesłanie?

Paulina Klimas-Stasiak -

Strefa 1. Indie

Słonie indyjskie

Strefa 2. Celebes

Anoa nizinny
Makaki wanderu

Strefa 3. Strefa wodna

7 zbiorników oceanicznych. Podwodny tunel o długości 26 metrów. Basen z rekinami, basen z rafą koralową oraz mniejsze akwaria. W basenie głównym pojawią się między innymi rekiny i płaszczki. We wszystkich akwariach będzie kilkadziesiąt różnych gatunków ryb i morskich stworzeń, m.in. grańce koralowe, skrzydlice małe, mureny wstążkowe, itajary, apogony, ognice pstre, papużaki łuskopłetwe oraz koniki morskie.

Strefa 4. Wyspy Sundajskie

Krokodyle gawialowe
Orangutany sumatrzańskie
Langury
Gibbony czapkowe
Binturongi orientalne
Niedźwiedzie malajskie
W tej strefie znajduje się również akwarium słodkowodne.

W strefie słoni indyjskich i na wyspach sundajskich będą wolno latały ptaki, między innymi szpaki balijskie, bilbile zbroczone czy sroczki białorzytne.

Co nowego słychać w ZOO? 

Leśne Zacisze - nowymi mieszkańcami ZOO została para dzikich indyków kanadyjskich. Ptaki zajmują obszerny wybieg, tuż obok kasy ZOO od strony wyjścia. 

Indyk kanadyjski odmiana dzika. Fot: ZOO Leśne Zacisze 

Kraków - miesiąc temu na świat przyszły dwa karakale. Maluchy robią furorę wśród publiczności. Zatem śpieszmy do Krakowa, zanim kociaki urosną, a jak wiemy kotom nie zajmuje to zbytnio dużo czasu. 

W czerwcu i lipcu wykluły się flamingi. Ich odchowaniem zajmują się pracownicy ZOO. Ptaki zostały już wypuszczone na wybieg. 

Podczas wakacji w ptasich wolierach wykluły się warzęchy czerwonolice, ibisy australijskie i czarne łabędzie. 

Potomka doczekała się także para kitanek lisich. Maluch nie mieści się już w torbie, ale matki nie opuszcza ani na krok. 

Od mojej czerwcowej wizyty sporo się zmieniło na wybiegu żyraf Rothschilda. Panowie przestali się ze sobą dogadywać. Opiekunowie postanowili przedzielić ich wybieg na pół. Teraz każda z żyraf ma mniejszą powierzchnię do życia, ale przynajmniej jeden z drugim się nie bije. 

Jeden z trzech szympansów opuścił krakowskie ZOO i zamieszkał w ogrodzie zoologicznym w Pilznie. Oby udało się znaleźć nowy dom dla pozostałej dwójki. 

Krakowskie ZOO opuścił także samiec wikuni, który udał się w podróż do Gdańska. Tymczasem z Gdańska do Krakowa przyjechała antylopa eland. 

W wolierze kondorów możecie wypatrzeć młode, które wykluły się 3 miesiące temu. 

Pisklęta ibisa australijskiego? Fot: ZOO Kraków 

Wybieg żyraf podzielony na dwie części. Fot: Czarek Rypel 

Pisklę kondora wielkiego. Fot: ZOO Kraków 

Chorzów - nowymi mieszkańcami ZOO są koniki morskie, a wraz z nimi w akwarium zamieszkały ciekawe, nowe ryby z gatunku Acreichthys tomentosus. Potencjalny zbiornik przeznaczony dla chełbi zajęły błazenki

Zebry bezgrzywe ponownie pojawiły się na wybiegu żyraf. Czy tym razem uda się je połączyć i stworzyć jeden wielki wybieg Sawanny?
 
Śląskie ZOO zainwestowało w reklamę na jednym z kieleckich autobusów miejskich. Na tylnej szybie możemy zobaczyć pingwina, duży szyld z napisem "zanurkuj do Śląskiego ZOO". Po mieście jeździ także autobus z reklamą ZOO Leśne Zacisze, jest bardziej widoczny od tego promującego Śląskie ZOO. 

Śląskie ZOO bierze udział w kolejnej edycji budżetu obywatelskiego województwa śląskiego. Tym razem walka jest o wybieg dla otocjonów. Przypomnę, że w ubiegłym roku ZOO wygrało konkurs i zdobyło środki na budowę wolier dla dropi, cietrzewi i innych tego typu ptaków. Inwestycja do dziś nie ruszyła z miejsca z powodu braku ofert mieszczących się w budżecie ogrodu. 

Na grupie Śląskie ZOO na fotografiach Śląska TV udostępnia materiały o mieszkańcach ogrodu. Zajrzyjcie na grupę i oglądajcie :)

Zebry na wybiegu żyraf, czy uda się kolejna próba ich połączenia? Fot: Marcin Lego

W tym akwarium zamieszkały koniki morskie. Fot: Erwin

Opole - po pięciu latach starań para żurawi mandżurskich doczekała się potomstwa. Maluch już nie jest taki mały. 

Na drugą stronę życia przeszła 21 letnia samica jaguara o imieniu Bora. Zwierzę urodziło się w Bratysławie (Słowacja), gdzie spędziło pierwsze trzy lata życia. Później trafiła do Opola, gdzie doczekała się syna i córki. W 2018 roku została prapraprababcią. Na wolności jaguary dożywają do 12-15 lat, w niewoli trochę dłużej. 

Pisklę żurawia mandżurskiego. Fot: ZOO Opole 

Jaguarzyca Bora odeszła na drugą stronę życia. Fot: ZOO Opole 

Wrocław - na świat przyszła kapibara. Maluch ma się dobrze i można go zobaczyć na wybiegu zewnętrznym dostępnym dla zwiedzających. 

Z berlińskiego ZOO przyjechała Karina, samica osła Poitou. Dołączyła do samca o imieniu Zidank. Można ją zobaczyć w dziecińcu zwierzęcym. 

21 lipca na świat przyszedł ogier zebry Chapmana. Możecie go zobaczyć na wybiegu Sawanny, tuż obok Afrykarium. 

Jak informuje nasz czytelnik para żurawi rajskich doczekała się pisklęcia. 

W połowie lipca na świat przyszła łania jelenia Barasinga, zwierzęcia zagrożonego wyginięciem. 

Z ogrodu zoologicznego w czeskiej Ostrawie przyjechały koty rude. Kociaki są najmniejszymi przedstawicielami kotowatych na świecie. Dorosły osobnik waży 1,7 kg. Koty zamieszkały w wolierze obok nosorożców indyjskich i zebr górskich. 

Ogier zebry Chapmana i jego mama Fot: ZOO Wrocław 

Fot: ZOO Wrocław 

Najmniejszy dziki kot świata - kot rudy. Fot: Lelum.pl 

Gdańsk - podczas spaceru jeden z odwiedzających zwrócił się do lokalnej prasy z prośbą o interwencję w ZOO. Mężczyzna był zaniepokojony przerośniętym kopytem łosia. Uznał, że zwierzę jest zaniedbywane. Odpowiedź ze strony ZOO przyszła bardzo szybko. Łoś ma przerośnięte kopyto, ale obecnie nie można nic z nim zrobić. Zwierzę jest na etapie z rzucania poroża, które jest bardzo dobrze ukrwione. Zabieg pielęgnacji kopyta mógłby wywołać niepotrzebne krwawienie. Ponadto zwierzę jest płochliwe i po podaniu środka usypiającego mogłoby sobie zrobić krzywdę. Łoś zrzuci poroże we wrześniu i wówczas będzie można wykonać zabieg. Ponadto łosiom nie wolno przeszkadzać, gdyż samica odchowuje bliźnięta i nerwowo reaguje na wszystkich zbliżających się do jej wybiegu. 
Niestety ludzie robią histerię nie mając pojęcia dlaczego jest tak, a nie inaczej. 

Na świat przyszła samiczka sitatungi. Można ją zobaczyć na głównym wybiegu. 

W stadzie nandu szarych pojawiły się kolejne pisklęta. Maluchy już radośnie brykają po ZOO. 

Łoś, sprawca głupiej sensacji. Fot: Erwin 

Na świat przyszła sitatunga. Fot: Erwin 

Nandu szare i ich pisklęta. Fot: Erwin 

Bydgoszcz - na świat przyszedł osioł domowy. Maluch ma się dobrze i możecie go zobaczyć na głównym wybiegu w mini - zoo.

Z Białowieskiego Parku Narodowego przyjechał młody samiec żubra. Obecnie zapoznaje się ze swoim nowym domem i i przez ogrodzenie podgląda samice, którym niebawem będzie przewodził. 

Osiołek domowy i jego mama Fot: ZOO Bydgoszcz

Młody żubr przyjechał z Białowieskiego Parku Narodowego. Fot: M&M ZOO Service

Płock - ogród zoologiczny wraz z miejskim ośrodkiem sportu i rekreacji zorganizowali trzeci nocny bieg po Zoo. Chętnych do biegania nie brakowało. Poniżej fotorelacja z tego wydarzenia. 

6 sierpnia na świat przyszedł osioł somalijski. Maluch ma się dobrze i cały czas opiekuje się nim matka. Warto wspomnieć, że na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy na świecie osły somalijskie urodziły się tylko w 8 ogrodach zoologicznych. Opiekunowie zwierząt są dumni i liczą na więcej. 

W pawilonie Herpetarium można było zobaczyć zdjęcia zwierząt domowych mieszkających w płockim schronisku dla bezdomnych zwierząt. Do każdej fotografii przypięto podstawowe dane, które miały gościom przybliżyć danego psa lub kota. W ten sposób ZOO jak i Schronisko liczyli na to, że część zwierząt ze schroniska zostanie zaadoptowana. 

Wielkie zmiany czekają tamtejsze ZOO. Radni większością głosów przegłosowali likwidację płockiego ogrodu zoologicznego jako jednostki budżetowej miasta. Jako podmiot miejski ZOO będzie funkcjonowało do 30 listopada 2021 roku. Po tym terminie Ogród przekształci się w spółkę jednoosobową miasta i gminy Płock. Co to znaczy? Płock przekształci swoje ZOO tak jak kiedyś zrobił to Wrocław, a później Łódź. W ten sposób ogród będzie mógł pozyskać dodatkowe dofinansowanie lub kredyty na dalszy rozwój. Dyrektor Kelman zaznacza, że ZOO ma ponad 4 ha wolnej powierzchni, którą chciałby zagospodarować zgodnie z najnowszymi trendami. Inwestycja ma być wielkiego rozmachu, ale nie tak ogromnego jak w Łodzi. Dyrektor tłumaczy, że nowe obiekty muszą mieścić się w budżecie ZOO. Nie sztuką jest zbudować coś wielkiego, a potem nie móc tego utrzymać. Płockie ZOO poczuło ogromne zagrożenie ze strony łódzkiego Orientarium. Żeby nie stracić gości, a zyskać nowych chce pójść tym samym śladem i wybudować coś ekstra, czego w naszym kraju jeszcze nie ma. Płock leży za blisko Łodzi, dlatego presja konkurencyjna jest bardzo duża. Jestem ciekaw jakie plany ma płockie ZOO. W mojej ocenie jest to jeden z najpiękniejszych zwierzyńców w kraju. Nowy pawilon sprawi, że ogród będzie jeszcze atrakcyjniejszy i goście zamiast wypadu do Łodzi, zajrzą także i tutaj. Zapewne pierwsze plany rozwoju ZOO poznamy po nowym roku. 

Dyrektor Kelman i domowy kot ze schroniska w Płocku. Fot: ZOO Płock 

Którego zwierzaka adoptujesz? Fot: ZOO Płock 

Kolejny sukces hodowlany w ZOO. Na świat przyszedł osioł somalijski. Fot: ZOO Płock 

Nocny bieg w ZOO. Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Fot: ZOO Płock 

Warszawa - w tamtejszym ZOO urodziły się dwa żubry - samiec i samiczka. Zwierzaki mieszkają na głównym wybiegu wraz z pozostałymi członkami stada. 

Zakończył się remont starych klatek po likaonach, gdzie obecnie przebywają niedźwiedzie brunatne zabrane z Parku Praskiego. Zwierzaki zapoznały się już z nowymi udogodnieniami i teraz chętnie z nich korzystają. 

Z ogrodu zoologicznego w czeskiej Ostrawie przyjechała para grzywoszyjek amazońskich. Ptaki zamieszkały w wolierze pomiędzy pingwinami, a pelikanami. 

Para arasari czarnogłowych doczekała się kolejnych piskląt. Tym razem do odchowania mają dwa jeszcze nie upierzone maluchy. 

Do ZOO przyjechał samiec gęśca gambijskiego. Dołączył do już mieszkającej samicy. Warto wspomnieć, że po za Warszawą ptaków tych nie zobaczymy w żadnym innym ogrodzie w Polsce. Para tych ptaków mieszka z bocianami białymi przy głównej alei. 

Najpierw urodziła się żubrzyca Fot: ZOO Warszawa 

a później żubr Fot: ZOO Warszawa 

Grzywoszyjka amazońska, para tych ptaków przyjechała z Ostrawy. Fot: ZOO Warszawa

Samiec gęśca gambijskiego przyjechał do stolicy. Fot: ZOO Warszawa 

Łódź - na świat przyszedł myszojeleń, czyli kanczyl jawajski. Nie wiedząc czemu narodziny tego zwierzaka wzbudzają tyle emocji, że mówi o tym cały kraj.

Maurycy i Hawranek wrócili przed kasę ZOO. Nowy pawilon wejściowy jest już gotowy na przyjęcie pierwszych gości. Bilety będzie można kupić w tradycyjnej kasie jak i w automacie.

W akwariach Orientarium zamieszkały już grańce koralowe, skrzydlice małe, mureny wstążkowe, itajary, apogony, ognice pstre, papużaki łuskopłetwe oraz koniki morskie. Płaszczki i rekiny przyjadą jako ostatnie.

Lawinia, urodzona w Łodzi samica pandy małej poznała już swój nowy dom, czyli wybieg na terenie ogrodu zoologicznego w Pilznie (Czechy). Transport jak i aklimatyzacja przebiegły bez komplikacji.

Na jednym z poniższych zdjęć możecie zobaczyć Fahima, młodego samca słonia indyjskiego, który wkrótce przyjedzie do Łodzi. Zwierzak urodził się w szwajcarskim Zurychu, a obecnie przebywa w holenderskim Rotterdamie.

Wszyscy czekamy na huczne otwarcie Orientarium. Pierwszy termin miał być w maju, potem pojawiał się czerwiec, wrzesień, październik, a teraz nawet maj przyszłego roku. ZOO tłumaczy się fikcyjną 4 falą wiruska oraz brakiem zwierząt. To drugie to obecnie największy problem, bo jednak pustego Orientarium nikt nie chciałby oglądać. Miejmy nadzieję, że do wiosny nie będziemy musieli czekać.

Poniżej zdjęcia z budowy Orientarium.
 
W ZOO urodził się kanczyl jawajski. Fot: ZOO Łódź 

Lawinia, mała panda mała wyjechała do Czech. Fot: ZOO Łódź 

Fahim przyjedzie do Łodzi. Fot: ZOO Łódź 

Egzotyczne ryby w Orientarium. Fot: ZOO Łódź 

Egzotyczne ryby w Orientarium. Fot: ZOO Łódź 

Egzotyczne ryby w Orientarium. Fot: ZOO Łódź 

Orientarium Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Basen pingwinów. Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: ZOO Łódź 

Fot: Walendi Photo 

Fot: Walendi Photo 

Fot: Walendi Photo 

Fot: Walendi Photo 

Wojciechów - do prywatnego ZOO pod Lublinem przyjechały dwa lemury wari czarno - białe. Podróż do Polski pokonały z Francji. 

Lemur wari czarno biały. Fot: ZOO Wojciechów 

Zamość - z ogrodu zoologicznego w niemieckim Dortmundzie przyjechała samica mrówkojada olbrzymiego. Obecnie przebywa na miesięcznej kwarantannie. Jeżeli wszystko będzie w porządku, to dołączy do już mieszkającego w ZOO samca. 

Samica mrówkojada olbrzymiego o imieniu Maria zamieszkała w Zamościu. Fot: ZOO Zamość

W wiedeńskim ogrodzie zoologicznym (Austria) na świat przyszedł lew morski. Na filmiku możecie zobaczyć jego pierwsze chwile na głównym wybiegu. Prawda, że jest prawdziwym słodziakiem?

ZOO w Madrycie (Hiszpania), jest mi obce, a dzięki takim filmikom jak ten mogę sobie spróbować wyobrazić to miejsce. Chcielibyście tutaj zajrzeć?

Co powiecie na wirtualny spacer po ogrodzie zoologicznym w Rzymie? (Włochy). Pewien internauta z Rumuni nagrał bardzo ciekawy filmik. Miłego oglądania. 

Polacy mieszkający w Londynie (Wielka Brytania), mają to szczęście, że mogą wybrać się do jednego z najstarszych w Europie ogrodów zoologicznych. Jako dziecko na Animal Planet oglądałem program "Opowieści z ZOO", gdzie przedstawiane było ZOO w Londynie. Już wtedy zrobiło ono na mnie pozytywne wrażenie. Na przestrzeni lat bardzo się zmieniło. Czy na plus? O tym przekonajcie się sami oglądając poniższy film. 

Moim marzeniem jest kiedyś zobaczyć ogród zoologiczny w Amsterdamie (Holandia). W sieci ukazał się nowy filmik. Mam nadzieję, że w przyszłości zachęci was do odwiedzin tego miejsca. 

Zajrzymy na wybieg kapibar w berlińskim ogrodzie zoologicznym (Niemcy). Ich opiekunka postanowiła nagrać zwierzęta podczas obiadu. Też byście chcieli dostać takie danie jak one?

Ten film jest dla miłośników akwariów. Pewien internauta nagrał ciekawy filmik podwodnego świata warszawskiego ZOO. Ponadto zajrzał też na zaplecze, które dla zwiedzających jest niedostępne, a dla nas fanów bardzo ciekawe. Oglądajcie :)

Zagraniczny turysta odwiedził krakowski ogród zoologiczny. Podczas spaceru nagrał najciekawsze ekspozycje w ZOO, które możecie zobaczyć na poniższym filmie. Miłego oglądania. 

Atrakcją płockiego ZOO są akwaria. W sieci ukazał się nowy filmik przedstawiający podwodnych mieszkańców ogrodu. Miłego oglądania. 

Pewna młoda dama wybrała się na spacer do ZOO w Łącznej, koło Wałbrzycha. Z tej wyprawy nagrała krótki filmik, który przybliży wam to miejsce. Osobiście nigdy tutaj nie byłem, ale na pewno chciałbym zobaczyć ten zwierzyniec. Jak to mówią, wszystko jeszcze przede mną. 

Jak wygląda karmienie zwierząt we wrocławskim ogrodzie zoologicznym? Przekonajcie się sami oglądając poniższy film. 

Relacja z wizyty w Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym - sierpień 2021 

W gdańskim ZOO możecie zobaczyć aż dwa gatunki słonia - na zdjęciu afrykański. Fot: Erwin 

W pierwszej połowie sierpnia po 17 latach wybrałem się ponownie do gdańskiego ogrodu zoologicznego. Droga z Ustki zajęła mi 3 godziny. Na miejscu byłem przed czasem dlatego poszedłem do Parku Oliwskiego, Katedry Oliwskiej, wspinałem się na taras widokowy. Z tarasu odebrał mnie Czarek, którego bardzo dobrze znacie. Dzięki niemu na stronie co miesiąc pojawiają się nowe zdjęcia z gdańskiego ZOO. Czarek, towarzyszył mi przez cały pobyt w ZOO. Pokazał wszystkie ekspozycje, oprowadził po ogrodzie zgodnie z trasą zwiedzania. Dzięki niemu niczego nie pominąłem. Czarek, dziękuję ci za ten bardzo miły spacer i mam nadzieję, że dotrzymasz słowa i za rok, to ja oprowadzę cię po świętokrzyskim ZOO na Wygwizdowie. Nie bez powodu zamieniłem nazwę z Leśnego Zacisza na Wygwizdów. Wiem jak bardzo lubisz tą nazwę. Spacer po ZOO zajął nam około 6 godzin. Z wizyty tej jestem bardzo zadowolony, a ogród zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. 

Od mojej ostatniej wizyty sporo się zmieniło. Do ZOO przyjechały nowe gatunki zwierząt, powstały kolejne pawilony, części zwierząt już nie ma. Jeżeli chodzi o nowości w zwierzętach, to w ogrodzie zamieszkały antylopy bongo, antylopy szablorogie, żyrafy Rothschilda, żyrafy siatkowane, wikunie, lwy angolskie, ursony, binturongi. pandy małe, gepardy, golce, koty arabskie, takiny miszmi, surykatki i inne. W ogrodzie nie zobaczyłem już niedźwiedzi brunatnych, panter śnieżnych, gwanako, arui, antylop nilgau, antylop kob defassa, stepowego bydła węgierskiego, borsuków, jeżozwierzy, saren, hipopotamów nilowych. Z nowych inwestycji powstała żyrafiarnia, wybieg gepardów, wybieg lwów, Wybieg wilków, woliera żurawi koroniastych,  woliera żurawi mandżurskich, woliera flamingów, woliera łabędzi, wybieg pandy małej, wybieg ursona. Przebudowano woliery małych ssaków, staw wodny dla ptactwa wodnego, woliery dla kondorów, sów i innych ptaków, dobudowano nowy pawilon mandryli. Mam nadzieję, że niczego istotnego nie pominąłem. 

Połączenie zebr i żyraf, to bardzo dobry pomysł. Gdyby jeszcze były antylopy...Fot: Erwin 

Oglądając zdjęcia Czarka, czy Andrzeja byłem przekonany, że ZOO nie wygląda najlepiej. Na szczęście fotografie nie odzwierciedlały tego co zobaczyłem na żywo. Zadbane wybiegi, wygolona trawka, dużo roślin, kwiaty, nowe woliery. Jednym słowem tak się zauroczyłem ogrodem, że szkoda było z niego wychodzić. Bardzo przyjemnie się je zwiedzało. Mam nadzieję, że na kolejną wizytę nie będę musiał czekać kolejnych 17 lat. Szkoda by było tak rzadko odwiedzać ten piękny ogród. Dużo ogrodzeń zostało już wymienionych na nowe. Jeżeli chodzi o woliery, to do przebudowy zostały już tylko te znajdujące się obok kangurów i jedna w ciągu wolier ptaków, którą zajmują dzioborożce kafryjskie. Warunki bytowe zwierząt oceniam jako bardzo dobre. Jedynie powiększyłbym wybieg kobów liczi i zbudował nową słoniarnię. Obecne są zdecydowanie za małe. Bardzo podobał mi się wybieg wilków, których nie widziałem. Świetnie, że dromadery nie mają praktycznie w ogóle ogrodzenia. Wybieg lwów jest przeogromny. Dziwne, że ZOO sprowadziło do siebie lwy i zbudowało nowy, duży, piękny wybieg, a trzymane od lat tygrysy wciąż trzymane są w klatkach. 

W ZOO podobał mi się brak komercji i ulokowanie 95 procentów barów w jednym miejscu. Tutaj brawa dla dyrektora Targowskiego za to, że dba o ZOO. Po 17 latach ogród wygląda jeszcze lepiej i mam nadzieję, że wciąż będzie się rozwijał. Gdańska placówka skupia się głównie na ssakach. Ptaków jest mało, a gadów tylko kilka gatunków. Na pewno brakowało mi wielkich pawilonów, trochę egzotyki i nowoczesności. Mimo wszystko jest fajnie. Z czystym sumieniem polecam wam ten ogród. Mam nadzieję, że będziecie się tu dobrze czuć tak jak ja. 

Piękny lew angolski na największym wybiegu w Polsce. Fot: Erwin 

Podczas naszej wizyty do ZOO z Krakowa przyjechał samiec wikuni, a eland opuszczał Gdańsk i jechał do Krakowa. Oba zwierzaki pokonały kawał drogi do swoich nowych domów. 

Czarek, jeszcze raz dziękuję za wszystko i mówię do zobaczenia wkrótce. Bardzo fajnie się razem zwiedzało i mam nadzieję, że nie będziesz musiał na mnie czekać kolejne dziesiątki lat. Linki do zdjęć zamieszczam poniżej. 

Album 9 mojego autorstwa dostępny jest TUTAJ
Album 10 autorstwa Czarka dostępny jest  TUTAJ

Relacja z wizyty w ZOO i Fokarium Dolina Charlotty - sierpień 2021 

Para jaków zajmuje wybieg wraz z wielbłądami i osłami domowymi. 

W pierwszej połowie sierpnia wraz z rodziną wybrałem się na spacer do ZOO i Fokarium w Dolinie Charlotty. Podróż z Ustki zajęła nam 15 minut. Samochód zaparkowaliśmy na bezpłatnym parkingu, tuż obok kasy ZOO. Każdy z nas zapłacił 30 zł za bilet. Przy kasie znajdują się darmowe mapki ogrodu, które ułatwią poruszanie się po obiekcie. Po przekroczeniu kasy zobaczyliśmy dwie duże woliery przechodnie. Niestety były zamknięte dla zwiedzających. W wolierach mieszkają uistiti białoucha, czubacze rude, papugi ara. Później poszliśmy w kierunku dzików, makaków japońskich, motylarni i wybiegu wielbłądów. Obok wybiegu żubrów ulokowano wieżę widokową. Niestety też była zamknięta. W dużych wolierach podziwiałem sowy i orłana. Ostronosy gdzieś się pochowały. W oddali widziałem lamę, daniele i jelenie europejskie. Gdy doszedłem do antylop kob liczi wróciłem na główną ścieżkę zwiedzania. Idąc w kierunku wyjścia widziałem oryksy szablorogie, lamy, elanda, walabie Benetta, Kapucynki czubate, żurawie koroniaste, owce, kapibary, żurawie mandżurskie, makaki magot siki wietnamskie, nandu szare, emu i inne. Przy wyjściu w tak zwanym mini - zoo mieszkają nutrie, pigmejki, owce i króliki. Po wyjściu z ZOO udałem się w kierunku stadniny konnej i dalej do Fokarium. Pani w kasie poinformowała, że foki najlepiej oglądać podczas pokazu, gdyż ogólnie zwierzaki non stop są w wodzie i słabo je widać. Poczekałem 50 minut i wszedłem do fokarium. Widziałem 5 fok z czego 2 przyjechały z Gdańska, dwie ze Szwecji i jedna z Warszawy. Foki to samce. 

Rodzina nie towarzyszyła mi przez cały pobyt w ZOO. Uznali, że jest to bardzo nudne miejsce, nie ma co oglądać, jest przytłaczająco. Kiedy ja zwiedzałem ZOO, oni pojechali do Słupska. Spacer zajął mi około 3 godzin, wizyta w Fokarium 20 minut. Nic poza tym w dolinie już nie oglądaliśmy. 

Safari wodne okazało się klapą. Fot: Erwin 

Warunki bytowe zwierząt oceniam jako bardzo dobre. Wybiegi i woliery są bardzo duże, niekiedy za duże jak na pewne gatunki zwierząt. Najważniejsze, by zwierzęta czuły się tam dobrze. Wizualnie ZOO oceniam bardzo słabo. Przerażała mnie ilość siatki, zardzewiałe słupki od płotu, dzikość. Co autor ma na myśli? ZOO położone jest w lesie. Pełno tutaj chwastów, krzewów, drzew. Spacerując ma się wrażenie, że jest się w niechlujnym lesie. Kolejny minus to budy z jedzeniem. Obok mar patagońskich stoi brzydka budka ze śmieciowym jedzeniem. W dalszej części ZOO są baraki z goframi. Tego dnia były nieczynne. Po ZOO spaceruje się leśnymi drogami, dlatego lepiej mieć wygodne buty. Szpecące toi toi (Toaleta przenośna) są w kilku miejscach na terenie ZOO jak i Doliny. Tyle lat i nie dorobić się ładnej toalety? Wstyd!!!. Toi Toi stoi przy kasie co szpeci krajobraz. Ekspozycje nie powalają. Wybieg oryksów szablorogich wygląda strasznie. Zwierzak chodzi po osuwisku, przez co może się przewrócić. Gdyby nie powszechna siatka to wybieg makaków magotów były fajny. Niestety siatka szpeci i utrudnia obserwację. Ogólnie wybiegi wyglądem nie powalają - dużo drzew, krzaki, brak swobodnego podziwiania zwierząt. 

Jeżeli chodzi o wodne safari to jest ono przereklamowane. Z pokładu łódki praktycznie nic nie widać. Wszystkie zwierzęta spokojnie podziwiać można z alejki otaczającej staw. Kolejnym minusem jest to, że wybiegi na wyspach są tak zrobione, że nic tam nie widać. Nie udało mi się wypatrzeć kilku gatunków małp i kangurów. Podczas rejsu przewodnik opowiada o zwierzętach mieszkających na wyspach. Łódka zatrzymuje się tylko przy wybiegu lemurów katta. Później sobie płynie bez zatrzymania. Szkoda, że słuchając o zwierzętach nie da się ich zobaczyć. Nie korzystałem z łódki, nie żałuję i wam też odradzam. 

Oryksy szablorogie zajmują dwa wybiegi. Jeden jest ok, drugi na skarpie. Fot: Erwin 

ZOO jest dobrze rozreklamowane. Byłem przekonany, że jest to piękne miejsce na mapie Pomorza. Niestety przeliczyłem się. Rodzina wyszła bardzo szybko zostawiając mnie samego. Jak mówili, miejsce to ich przytłaczało. Mnie zresztą też. Nie czułem się tutaj dobrze. Przerażała mnie rdza na ogrodzeniu, siatka, leśne ścieżki, bazarowa gastronomia, brak zadbanej roślinności. Po Charlotta spodziewałem się czegoś więcej, - przeliczyłem się. Jestem zdania, że ZOO potrzebuje remontu na tym samym poziomie co Łódź. Może nie budowa Orientarium, ale przebudowa tego co jest. Tego dnia gości było sporo, ale żadne tłumy. 

W Fokarium możecie zobaczyć 5 fok szarych. Wszystkie są samcami. Podobno w stadzie mieszanym samce toczą walkę na śmierć i życie. 2 foki przyjechały ze Szwecji, dwie z Gdańska i jedna z Warszawy. Ponadto dowiedziałem się, że foki potrafią jeść dużo przez kilka dni, a później przez dwa tygodnie już nic. Ciąża u tych ssaków trwa 9 miesięcy, ale zapłodnienie następuje 3 miesiące wcześniej Pokaz fok przypomina cyrkowe show. Jest trik, jest nagroda. Co prawda zwierząt się do niczego nie zmusza, ale wiadomo, ma być fajnie. Bilet do Fokarium kosztuje 15 zł. Zadowolenie z pokazu takie sobie. 

Ekspozycja kapibar jest ok. Fot: Erwin 

Nie wiem co przyniesie mi los, ale myślę, że więcej tutaj nie przyjadę. Jeżeli będziecie na wakacjach w Ustce lub okolicy to zajrzyjcie. Odradzam jednak przyjazdu specjalnie do Charlotty. Niczego specjalnego tutaj nie ma, myślę, że tak jak ja wyszlibyście stąd zawiedzeni. 

Na terenie ZOO działa też plac zabaw. Niezbyt atrakcyjny. Mam wrażenie, że całe ZOO zbudowano 100 lat temu. Poza wolierami przechodnimi nie mam tutaj niczego nowego. Motylarnia mnie nie zauroczyła. Jedyny plus to łączenie kilku gatunków zwierząt na jednym wybiegu. Zobaczcie zdjęcia, oceńcie sami. Jestem zawiedziony Charlottą...

Zdjęcia mojego autorstwa dostępne są TUTAJ

Relacja z wizyty w ZOO Leśne Zacisze - sierpień 2021

Tylko trzy ogrody zoologiczne w Europie hodują arui libijskie - Leśne Zacisze, Wrocław i Barcelona. Fot: Erwin 

Na początku sierpnia wybrałem się na spacer do ZOO Leśne Zacisze. Autobusem linii 208 wyjechałem z Kielc około godziny 13:00. Na przystanku w Brudzowie byłem około 13:35. Do pokonania pozostała mi już tylko droga przez las, około 2 km. Nie straszny był mi deszcz na tle świecącego słońca. Owoce jagód i poziomek aż prosiły się o zerwanie. Nie miałem jednak czasu, bo przede mną spacer po ZOO. Na miejscu byłem po godzinie 14:00. Pomimo tego, że byłem w środku tygodnia i od czasu do czasu padał przelotny deszcz, to gości było sporo. Najwięcej Ślązaków i mieszkańców południowych powiatów województwa świętokrzyskiego. Na parkingu ZOO na łące zamieszkał wielbłąd. Staruszek potrzebuje spokoju, dlatego jest to idealne miejsce dla niego. Spacer po ogrodzie zajął mi ponad 4 godziny. W Leśnym Zaciszu odnajduje spokój, ciszę, bliski kontakt z naturą. Takich miejsc w Polsce jest naprawdę bardzo mało. Kiedy dotarłem do małp zaczął padać deszcz. Schowałem się pod daszkiem i czekałem na przejaśnienie. Stwierdziłem, że to idealny moment na posiłek. Od razu przyłączył się do mnie pan paw, który bez żadnej krępacji chciał dziobać moją bułkę. Na koniec się obraził, że było tak mało. Jeszcze nigdy nie stałem tak blisko tego pięknego ptaka. Na koniec tradycyjnie pogawędka z rodziną Zawadzkich. Paweł i jego rodzina o zwierzakach mogą rozmawiać bez końca. Pasja i miłość do nich jest naprawdę wielka. Do domu wróciłem po 21:00. 

Lemury rudogłowe na nowym wybiegu. Fot: Erwin 

Od mojej ostatniej wizyty niewiele się zmieniło. Nowością jest wybieg lemurów rudogłowych. Zamieszkały obok wielbłądów i lemurów katta. Mają otwartą przestrzeń i chętnie korzystają z każdego kawałka swojego wybiegu. Mundżak chiński został przeniesiony obok na wybieg po pekari obrożnych. Jego przestrzeń zyskały walabie Benetta. Obok bydła szkockiego powstaje nowy wybieg. Stado mar patagońskich doczekało się kolejnych maluchów.  Te południowo amerykańskie gryzonie zostały podzielone na dwie rodziny. Jedna z nich zamieszkała z nandu szarymi. Wśród tych wielkich ptaków jest jeden co próbuje je sobie podporządkować. Zresztą też byłem jego obiektem zainteresowań. Na szczęście nie dałem się dziobać. W ptasich wolierach obok muflonów zamieszkały pawie jawajskie. Po raz pierwszy udało mi się zobaczyć ostronosy biegające po wybiegu. Najpierw były wobec mnie nie ufne, a potem tak zaciekawione, że jeden zaczął próbować dobierać się przez płot do moich butów. Ostronosy to dziwne stworzenia, ale jakże fajne. Również udało mi się z bliska zobaczyć brykające stado aguti oliwkowych. Nie znam się dokładnie na ich zwyczajach, ale zauważyłem, że jak jeden coś robi, to reszta próbuje go naśladować. Śmieszne stworzenia. Tym razem nie udało mi się zobaczyć lemurów katta, garn, jeżozwierzy i serwali. Pogoda była dla nich idealna, ale widać to niech ich pora. 

Struś afrykański - największy żyjący ptak świata. Fot: Erwin 

Zwierzęta w Zaciszu mają jak w raju. Momentami sam chciałbym być zwierzakiem i mieszkać sobie na jednym z wybiegów. Człowiek ma wiele zmartwień, zwierzę tylko je, śpi i się bawi. Oczywiście jestem bardzo zadowolony z wizyty w ZOO i już nie mogę się doczekać kolejnego spaceru. Tym razem do Leśnego Zacisza wybiorę się na przełomie września i października, kiedy to liście na drzewach będą kolorowe. Jesień w tym ogrodzie jest przepiękna. Mam nadzieję, że swoimi zdjęciami jak i tekstem skuszę was do przyjazdu w moje strony. Myślę, że wyjdziecie stąd bardzo zadowoleni. Z tego miejsca pozdrawiam całą rodzinę Zawadzkich i do zobaczenia. 

Kliknij TUTAJ , by zobaczyć najnowsze zdjęcia z ZOO Leśne Zacisze.

Wakacyjne wypady Michała do ZOO

Zoo Wrocław

Wrocławskie ZOO jako jedno z dwóch w Polsce prezentuje okapi. Fot: Michał Madeja

Tekst: Michał Madeja 
W dniu 9.08.2021 wyruszyłem z Olą w podróż do Wrocławskiego Ogrodu Zoologicznego. Była to nasza pierwsza wizyta w tym zoo. Rano o godzinie 8:30 podjechaliśmy na parking koło Hali Stulecia. Cena za godzinę postoju wynosiła 8 zł. Następnie udaliśmy się do kas biletowych przechodząc przez kładkę znajdującą się nad jezdnią. Kolejka była bardzo długa mimo, iż zoo jest otwarte od 9:00. Zanim weszliśmy na teren obiektu można było dostrzec żyrafy. Po zakupie biletów udaliśmy się do Afrykarium. Był to początek tygodnia, ale i tak było bardzo dużo rodzin z dziećmi, co poniekąd uniemożliwiało podziwianie dzikiej natury w spokoju. Jednakże ogrom akwariów zdumiewał. Można było się poczuć jak pod powierzchnią wody. Pierwszym ekosystemem jaki zoo przedstawia jest zbiornik Morza Czerwonego. Zamieszkują go liczne gatunki ryb rafowych. Mieliśmy okazję zobaczyć początki treningu medycznego płaszczki za pomocą targetu. Następną krainą jaką mieliśmy zaszczyt zwiedzić była Afryka Wschodnia zamieszkująca przez mrówniki, hipopotamy nilowe, dikdiki, golce, Pielęgnice z Jezior Tanganika i Malawi oraz inne endemiczne gatunki ryb zamieszkujących te jeziora. Golce to bardzo specyficzne gryzonie, które są pozbawione prawie całkowicie owłosienia oraz całe życie spędzają pod powierzchnią ziemi. Ciekawostką jest długość życia tych gryzoni, która może dochodzić do 28 lat! Jest to ewenement wśród gryzoni, które przeciętnie żyją kilka lat. Hipopotam galopujący pod wodą (tak galopujący, gdyż nazwa gatunkowa Hippopotamus pochodzi z języka starogreckiego i oznacza konia rzecznego), robił wielkie wrażenie. Jedynym minusem ekspozycji hipopotamów jest brak wybiegu zewnętrznego i utrzymanie tego gatunku w 100% w warunkach wiwaryjnych. Szczególnie upodobałem sobie przeszklony basen i przez chwilę wyobraziłem sobie w nim tapiry - moje ulubione ssaki, gdyż nie kojarzę, aby jakiekolwiek zoo prezentowało je w taki sposób, a tapiry to wybitni pływacy co niektóre zoo o tym zapominają.

Wilk Fot: Michał Madeja

Kolejnym prezentowanym obiektem jest Kanał Mozambicki, w którym pływa wiele gatunków olbrzymich ryb oraz żółw zielony. Ogromne płaszczki, rekiny, itajara goliat, rhynchobatus djiddensis (ryba przypominająca zarówno płaszczkę jak i rekina oraz słodkowodnego odpowiednika zbrojnika z rodzaju Pseudohemiodon), oraz wiele innych ryb. Ogromne wrażenie wywarł na nas podwodny tunel, lecz tłum ludzi uniemożliwiał spokojne przyglądanie się naturze. Następnie udaliśmy się na wybrzeże szkieletów podziwiając ogromne zbiorniki z tońcami i uchatkami oraz między nimi akwaria z meduzami, skrzydlicami, murenami oraz rybami świecącymi w ciemnościach. Ostatnią krainą w Afrykarium jest dżungla nad rzeką Kongo, którą reprezentują krokodyle, manaty oraz wiele gatunków ryb w szczególności tilapie - afrykańskie pielęgnice, które troskliwie opiekowały się potomstwem. Manaty zrobiły na nas wielkie wrażenie, gdyż tego gatunku dotychczas nie widzieliśmy na żywo. Znalazłem jedną nieścisłość związaną właśnie z nimi. Zoo promuje samą polską nazwę rodzajową manat bez gatunkowej z pełną łacińską. Po sprawdzeniu gatunku w encyklopedii dowiemy się, że nie jest to gatunek etiopski (afrykański) lecz neotropikalny (południowo-amerykański), który nosi nazwę manat karaibski. Manat afrykański niestety jest trudno dostępny. Prawdopodobnie jedna para żyje w hodowli, zaś karaibski jest hodowany również w innych ogrodach na całym świecie. Stąd ich umieszczenie w Afrykarium pomimo amerykańskiego pochodzenia.

Następnie wyruszyliśmy na dalszy spacer po ZOO. Udaliśmy się podziwiać lwy, które aktualnie spały. Ciekawą atrakcją jest samochód terenowy zabudowany w ogrodzeniu. Można do niego wejść i obserwować lwy z bliższej odległości. Nieopodal znajduje się wybieg wielbłądów jednogarbnych oraz oryksów szablorogich - zwierząt, które nie zobaczymy już w środowisku naturalnych. Następnie udaliśmy się aleją obok gnu, bydła watussi - rasy o ogromnych rogach, likaonów, niestety z powodu wielkiego tłumu zrezygnowaliśmy ze zwiedzenia pawilonu Madagaskaru. Po czym przeszliśmy do ogromnego placu, którego reprezentowały zwierzęta europejskie takie jak żubry, niedźwiedzie, rysie, wilki, muflony, makaki berberyjskie (Magot) oraz żbiki. Następnie pierwszy raz w życiu ujrzeliśmy okapi. Po przejściu dalej ukazały nam się gwanako i nandu oraz mały wiejski akcent z końmi, osłami oraz maszynami rolniczymi, które pokazują ludziom z miasta jak wygląda życie na wsi. 

Wreszcie dotarliśmy do długo oczekiwanego pawilonu gruboskórnych (tak kiedyś nazywano zwierzęta takie jak: słonie, hipopotamy, nosorożce, tapiry, konie, świnie, góralki), w którym aktualnie zamieszkują słonice azjatyckie, tapiry nizinne, kapibary wielkie oraz hipopotamy karłowate. Jest to obiekt przestarzały, wymagający powiększenia wybiegów, lecz aktualnie ogród nie może sobie pozwolić na alternatywne miejsce hodowli gatunków zamieszkujących ten pawilon. Zoo musi poczekać na odejście aktualnych mieszkańców, aby takie kroki poczynić. Pozytywnie zaskoczeni byliśmy ogromnym wybiegiem szympansów wraz z pawilonem przeznaczonym tylko im, gdzie znajduje się kuchnia, oraz menu małp człekokształtnych. Krakowskie Zoo powinno brać inspirację jeśli chodzi o wielkość wybiegu dla naszych krewnych. Pawilon terrarium i akwarium jest na wysokim poziomie, laik odkryje fascynujący świat zwierząt zmiennocieplnych. Także zapalony akwarysta czy terrarysta zobaczy kilka rzadkich gatunków zwierząt, które są trudno dostępne w hodowli hobbistycznej takie jak: kąsacz tukano, brzanka żaglopłetwe, śmiglaczek birmański, kardynałek wietnamski, kąsacz dwuplamy, brodaczyk. Zoo informuje także o zagrożeniu ze strony akwarystyki dla dzikiej populacji Brzanki denisonam, która jest na skraju wyginięcia dzięki odłowom na rzecz akwarystyki. Warto dodać, iż ten gatunek nie rozmnaża się w niewoli. Pamiętajmy na przyszłość jeśli koniecznie chcemy hodować brzanki w swoim akwarium wybierzmy pospolite gatunki hodowane od dziesiątek lat w akwariach takie jak różowa czy sumatrzańska. 

Hipopotamy nilowe. Fot: Michał Madeja 

Zauważyliśmy też, że duża część zwiedzających, w ogóle nie zwraca uwagę na tabliczki informujące o nazwie gatunku, nie mówiąc już o ciekawostkach związanych z danym zwierzęciem. W pawilonie akwarium jest duży zbiornik morski z rekinem nakrapianym. Pewni ludzie zobaczyli przedstawiciela tego gatunku i nazwali go glonojadem premium. Smutne jest to, że ludzie pomylili rekina z pospolitą nazwą ryby glonożernej (z reguły zbrojnikowatej, lecz jest jeden gatunek okrągło przyssawkowych, który pełnoprawnie nosi nazwę glonojad syjamski). Kolejnym obiektem jaki zwiedziliśmy był wybieg nosorożców indyjskich i gibonów. Mieliśmy przyjemność podziwiać ogromną rogatą mamę ze swoim dzieckiem. Ciekawe jest połączenie gibonów z nosorożcami, lecz nie mieliśmy okazji podziwiać tych dwóch gatunków z powodu, że były schowane w swoich wewnętrznych wybiegach. Nieopodal znajdowały się wybiegi niedźwiedzi brunatnych i himalajskich, które aktualnie spały, gdy przechodziliśmy. Wybiegi nie były zbyt duże.

Tapir anta Fot: Michał Madeja 

Następnie udaliśmy się do ogromnego basenu fok. Basen wydaje się wystarczający do hodowli tych zwierząt nie to co w przypadku krakowskiego basenu dla uchatek. Kolejnym obiektem jest ogromny wybieg panter śnieżnych, które mają młode, lecz niestety nie udało nam się ich podziwiać. Na koniec była ptaszarnia - obiekt analogiczny do terrarium lecz zamiast gadów, płazów i bezkręgowców zamieszkiwały go ptaki prezentowane przez szyby. Następnie udaliśmy się do Odrarium - zewnętrznego pawilonu akwarium z lokalną ichtiofauną Wrocławia zamieszkującą rzekę Odrę. Ciekawym obiektem zaraz przy wyjściu jest pawilon "KLIMAT-ZWIERZĘTA-LUDZIE", gdzie można wyedukować się jak żyć na co dzień, aby nie przyczyniać się degradacji środowiska naturalnego. Po wyjściu z zoo udaliśmy się na zakupy w sklepie obok kas i zakupiliśmy ekologiczne torby wielorazowe, które idealnie się spisują jako zamiennik plastikowych toreb. Polecamy każdemu spacer po Ogrodzie Zoologicznym we Wrocławiu.
 Aleksandra Bieniasz i Michał Madeja

ZOO Opole 

Mrówkojad olbrzymi. Fot: Michał Madeja 

W następnym dniu tj. 10.08.2021 pojechaliśmy z Olą do Opolskiego Ogrodu Zoologicznego znajdującego się na wyspie Bolko. Parking był bezpłatny oraz dosyć pusty, gdy przyjechaliśmy. Droga do zoo prowadzi przez las, czas dojścia do kas biletowych zajmuje 10-15 minut. Po wejściu do ogrodu poczuliśmy zapach pampasowców grzywiastych, które zamieszkiwały wraz z wyjcami czarnymi. Ich wybieg był odgrodzony stawem z karpiami koi, które można było nakarmić pokarmem dla ryb stawowych z automatu. Idąc dalej zaobserwowaliśmy nieświszczuki oraz susły moręgowane stojące na straży. Wybieg ich można podziwiać również od … strony podziemnej. Podziemnymi korytarzami można było dojść do przeszklonych wizjerów, przez które można zobaczyć te piękne zwierzęta od środka wybiegu. Zbaczając w poprzeczną alejkę dostrzegliśmy osłonięte ścianami z gałęzi wewnętrzne pomieszczenia dla pampasowców grzywiastych - najwyższych dzikich psowatych zamieszkujących pampy Ameryki południowej. Idąc dalej ujrzeliśmy ogromny basen z uchatkami kalifornijskimi. Jest to przepiękny obiekt do hodowli tych zwierząt. Kilka lat temu niestety ludzie zamordowali 3 uchatki wrzucając do basenu monety i łańcuszki, przez co apeluje nie zaśmiecajmy wybiegów zwierząt, gdyż nic dobrego to za sobą nie niesie, a w najgorszym wypadku śmierć zagrożonego wyginięciem zwierzęcia.

Tapiry anta. Fot: Michał Madeja 

Wracając do głównej alei udaliśmy się do Krainy Bioróżnorodności - pawilonu, gdzie ptaki, gady, ryby, krewetki, oraz wiele gatunków roślin jest blisko nas, a my czujemy się jakbyśmy szli przez dżunglę. Po wyjściu z Krainy Bioróżnorodności udaliśmy się do pawilonu pazurkowców i południowoamerykańskich pancerników. Zaskoczyło nas fenomenalne rozwiązanie ekspozycji zewnętrznej dla pazurkowców. Wybiegi są usytuowane koło stawu, oddzielone między sobą szybą, a na krajach jest elektryczny pastuch. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy podziwiać małpki z pazurkami zamiast paznokci bez krat czy szyb. Następnie usłyszeliśmy pięknie śpiewające gibony na szczytach wybiegu. Nieopodal znajdował się wielki kompleks dla goryli oraz sajmiri oraz innych małp. W tym pawilonie pierwszy raz życiu ujrzeliśmy bardzo aktywne leniwce oraz nietuzinkowe tamanduy - mrówkojady nadrzewne. Wszystkie Goryle z Opolu to samce podobnie jak w Warszawie. Nasz krajowe ogrody aktualnie są przeznaczone do odchowu samców, które za jakiś czas założą rodziny w innych ogrodach rozmieszczonych na całym świecie. 

Ryś. Fot: Michał Madeja 

Na przeciwko Goryli znajduje się ogromny pawilon Ameryki Południowej oddzielony wybiegiem z basenem wyderek orientalnych. Gdyby zamiast wyderek umieszone były tam ariranie, to prawdopodobnie byłby to największy kompleks Ameryki Południowej w Polsce. Na pierwszym wybiegu przebywały wikunie. Na kolejnym wspomniane wyderki, następnie pierwsza część wybiegu tapirów nizinnych, alpak, kapibar, mar oraz nandu. Kolejny wybieg jest przeznaczony dla mrówkojadów olbrzymich. Kierując się dalej ujrzymy drugą część wybiegu Tapirów z pięknie wyskubaną trawą przez alpaki. Duże prace były na wybiegu Jaguara. Obok ujrzeliśmy ogromną wolierę kondorów wielkich, które akurat dostały posiłek. Kondory być może miały młode, gdyż samiec stał z rozłożonymi skrzydłami usiłując odgonić gapiów. Następnie podziwialiśmy zmodernizowaną kolistą wolierę dla papug i dzioborożców. Na przeciwko był pawilon płazów i gadów - bardzo ciekawe miejsce pokazujące bioróżnorodność jaka nas otacza na ziemi. 

Hipopotam karłowaty. Fot: Michał Madeja 

Spacerując kilka minut dotarliśmy do pawilonu bezkręgowców. W pawilonie zobaczyliśmy wiele mrówek, pszczół, ptaszników, krewetek oraz straszyków. Następnie udaliśmy się do ogromnego wybiegu wilków szarych oraz pandek małych. Wilki szare przemierzały swoje ścieżki dość szybko, dzięki czemu można było zaobserwować je przez szyby. Kolejnymi zwierzętami jakie ujrzeliśmy były pantery śnieżne, gepardy i hipopotamy karłowate. Niestety po drodze nie ujrzeliśmy naszego pięknego polskiego rogacza - łosia, być może jego wybieg jest modernizowany. Zaraz przy gepardach znajdował się Pawilon Australii, który zamieszkiwały kangury i emu. Następnie udaliśmy się na olbrzymi wybieg Sawanny z żyrafami i zebrami. Obok znajdowały się okapi, lecz trudno było je wypatrzyć. Końcową część zwiedzania zarezerwowaliśmy tygrysowi i lwom. Ich pawilon jest jednym z najnowocześniejszych obiektów. na terenie ogrodu. Idealnie pokrywa zapotrzebowania dużych kotów. Wewnątrz pawilonu czujemy się jakbyśmy byli obserwatorami terrarium. Między kotami dzieli nas jedynie ogromna szyba od podłogi po sufit. Opolski Ogród Zoologiczny jest jednym z piękniejszych zoo, dzięki dopieszczeniu każdego szczegółu np. przez zamaskowanie wszelakich urządzeń roślinnością, ozdobienie budynków imitacją skalną co potęguje efekt natury. Serdecznie polecamy to piękne miejsce. 
Aleksandra Bieniasz i Michał Madeja

Czeskie wojaże Mariusza 

Tekst: Mariusz
Korzystając z lipcowego urlopu postanowiłem udać się na zoologiczną wyprawę do Czech. Moim celem była Jihlava, którą miałem zamiar odwiedzić pierwszy raz, oraz znany mi już Zlin.

Zoo Jihlava

Gwanako. Fot: Mariusz

Wycieczka z Górnego Śląska do Jihlavy jest całkiem przyjemną eskapadą drogową. Wpadając w Gliwicach na A1 dojeżdżamy autostradami praktycznie do samej Jihlavy. Co ciekawe po drodze mijamy inne ogrody - Ostrawę, Ołomuniec, Vyskov i Brno. Zoo wita nas dużym parkingiem (50 koron za cały dzień) i ładnym pawilonem wejściowym stylizowanym na afrykańską chatę. W pierwszej kolejności dostajemy się do strefy afrykańskiej, choć w okolicach surykatek może zmylić nas ekspozycja wielkomyszy filipińskich, u których zoo odnosi wiele sukcesów. Strefa afrykańska to przede wszystkim duży wybieg sawanny. Zamieszkiwany jest przez 3 żyrafy, marabuta oraz stada nial grzywiastych (bez samca) i kobów nilowych. Przy podejściu do pawilonu możemy oglądać ciekawe ekspozycje gerez białobrodych, mangab czarnych oraz koczkodana Cercopithecus lowei. Sam pawilon służący za sypialnię żyraf i kopytnych podzielony jest na dwie części - w dolnej mieszkają właśnie żyrafy, dikdiki, a także (na niestety małych ekspozycjach) fenki i koty pustynne (arabskie). Druga część to ekspozycja nocna, która prezentuje się nieźle, ale czasy świetności ma już jednak za sobą. Można tutaj zobaczyć między innymi dwa gatunki galago, jeżatki, lemurki myszate. Za pawilonem schodzimy wzdłuż wybiegu zebr i dochodzimy do miejsca, w którym spędziłem naprawdę dużo czasu - do wybiegu rzadko spotykanych w ogrodach hien pręgowanych. Hieny były tego dnia bardzo aktywne i poruszały się żwawo po swojej ekspozycji.

Następnie zbliżamy się do części australijskiej, ale zanim to nastąpi po lewej mijamy dużą łąkę na której regularnie odbywają się pokazy ptaków drapieżnych. O ile sama idea podoba mi się, o tyle klatki w jakich trzymane są ptaki pokazowe są skandaliczne. Malutkie budki, a do tego ptaki są "przywiązane" do jedynego w budce patyka. Jeżeli są to jedyne pomieszczenia dla tych zwierząt to niestety w tym miejscu ogromny minus dla zoo. A są tutaj ciekawe gatunki, jak chociażby karakara. Jedynie bieliki w dalszej części zoo mają ładną wolierę opartą na skale.

Babirusa. Fot: Mariusz

Irbis. Fot: Mariusz

Niala grzywiasta. Fot: Mariusz

Niedźwiedź malajski Fot: Mariusz

Wracając do części australijskiej warto wymienić kilka mieszkających tam gatunków - zobaczymy tutaj między innymi kazuary hełmiaste, dzierzbowrony, padamelony Thylogale bruniia, a w małej części nocnej kanguroszczury, czy bobroszczury. Za całością ekspozycji, na tak zwanej Leśnej Ścieżce, ukryte są jeszcze wybiegi przedstawicieli innych stref - polatuch syberyjskich oraz psów leśnych. Dalej schodzimy lekko w dół i mijamy woliery kariam (zoo podało na początku sierpnia informacje o wylęgu), a także miejsce, w którym tamaryny białoczube mogą swobodnie biegać po zoo - na noc zawsze same wracają do pawilonu. Dalej możemy oglądać hipopotama karłowatego, gwanako, nandu Darwina czy skrzydłoszpony. Jednak więcej uwagi przyciągają ekspozycje po lewej stronie - pawilon kotów i basen fok. W pawilonie kotów największym powodzeniem cieszyły się młode lamparty cejlońskie, których zabawa nie ustawała. Poza tym, z rzadkości, możemy tutaj zobaczyć margaje oraz arabski podgatunek żbika. Sam pawilon niestety nie jest najnowszy i również jego wybiegi zewnętrzne (pomimo wielu naturalnych elementów) nie dają pełnego komfortu zwierzętom. Obok pawilonu obserwujemy wspomniany (mały) basen fok pospolitych. Dalej zoo oferuje nam dwie możliwości: odwiedzenia południowoamerykańskiej ekspozycji Hacienda Escondido, albo części azjatyckiej. Ze względu na remont tej pierwszej, kieruję się w stronę żurawi mandżurskich oraz drapieżnych z Himalajów. Wśród nich zobaczyć możemy pantery perskie, irbisy i pandy małe. Ich ekspozycje nie należą również do największych, ale lekkie ogrodzenie, dużo zieleni i sztuczna skała ostatecznie sprawiają pozytywne wrażenie. W części azjatyckiej możemy zobaczyć jeszcze szpaki balijskie, gibony Nomascus gabriellae, łaskuny chińskie oraz dwa gatunki świniowatych: świnie wisajskie i gatunek, o którym myślałem nieustannie podczas podróży do zoo, czyli babirussy. Zoo w Jihlavie może pochwalić się nawet pierwszym przychówkiem tego cennego gatunku w tym roku. Co ciekawe spośród szeroko rozumianych świniowatych, w zoo możemy obserwować jeszcze trzeci gatunek - również rzadkie i cenne pekari Wagnera. W części azjatyckiej warto również zwrócić uwagę na wybieg kolejnego cennego gatunku, a mianowicie niedźwiedzi malajskich. Dwa osobniki tego gatunku żyją na ciekawym, nieco stromym wybiegu, ze spływającą wodą. Obok towarzyszą im małe koty, w tym manule czy chausy.

Pekari wagnera. Fot: Mariusz

Panorama ZOO Fot: Mariusz 

Zebry. Fot: Mariusz

Przed nami pojawia się pawilon tropikalny. Zanim jednak do niego wejdę to moją uwagę przykuwają ostronosy białonose, duży staw z pelikanami oraz przechodnia woliera ptaków - Delta Parana. Nie ukrywam, że tego typu ekspozycje bardzo do mnie przemawiają i są bardzo ciekawą formą prezentowania zwierząt. W wolierze obserwować można między innymi ibisy białe, cudokaczki, czy hełmiatki różowodziobe. Teraz nie pozostaje nic innego jak zagłębić się w pawilon - co ciekawe zoo w Jihlavie hoduje więcej gatunków gadów niż ptaków. To nie często zdarza się w zoo. W pawilonie zatem można obserwować dużą kolekcję jaszczurek, ogromne anakondy zielone oraz trzy gatunki prehistorycznych drapieżców - aligatora chińskiego, krokodyla syjamskiego oraz krokodyla krótkopyskiego (dla krokodyla syjamskiego zoo prowadzi księgę ESB; łącznie koordynuje cztery programy hodowlane, w tym kota argentyńskiego). Klimat pawilonu tworzy wrak samolotu, którego wnętrze zamieszkują bazyliszki. Do budynku przylegają (przez niewielkie okienka można zerknąć również z wnętrza), ekspozycje saki białolicych czy moko skalnych. Z drugiej strony do pawilonu przylega natomiast duży trawiasty wybieg zamieszkiwany przez tapiry anta (zoo również w sierpniu kilkoma dniami poinformowało o przychówku), kapibary i magelanki zmienne.

Dalszy spacer kontynuujemy wśród wysp lemurów - obserwować można między innymi lemura koroniastego, mokoki czy Eulemur collaris. Zoo kończy się ekspozycją flamingów oraz miejscem odpoczynku stylizowanym na afrykańską wioskę. Wracając, pomiędzy flamingami i niedźwiedziami, możemy po lewej zobaczyć jeszcze ekspozycje wilków i rysi, w tym rysia rudego.

Flamingi. Fot: Mariusz 

Zoo w Jihlavie, to ogród bardzo ciekawy i utrzymany w konkretnej koncepcji. Podział ekspozycji na strefy geograficzne lub taksony od razu rzuca się w oczy. Imponuje przede wszystkim kolekcja ssaków z babirussami, niedźwiedziami malajskimi, hienami i psami leśnymi na czele. Pomimo tego, że wiele ekspozycji nie jest dużych powierzchniowo, to ich naturalność i lekkie elementy ogrodzenia powodują, że zoo zwiedza się bardzo przyjemnie. Wśród elementów do poprawy wskazałbym na pewno wybiegi kotowatych, czy woliery ptaków drapieżnych, ale ogród ma swoją koncepcję i się jej trzyma. Na pewno jest to kolejne czeskie zoo, które mogę polecić każdemu.

Zoo Zlin

Dławigady. Fot: Mariusz

Drugi dzień swojej wycieczki poświęciłem natomiast na zoo w Zlinie. Zoo, które jest ogrodem przez duże O. W mojej opinii piękniejsze niż Opole, a to powinno już wszystko wyjaśnić. Placówka ta eksponuje zwierzęta na pięknych, naturalnych wybiegach. I co ważne, często są to zwierzęta rzadko spotykane w europejskich placówkach.

Opisując zoo w Zlinie trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na podział na strefy geograficzne. Mamy zatem strefę Ameryki Południowej, strefę afrykańską, azjatycką i australijską. Spośród wszystkich zwierząt największą uwagę przyciągają oczywiście ssaki. I tak w strefie Ameryki Południowej oglądać możemy między innymi ariranie, koendu, mrówkojady olbrzymie, tamanduy czy wełniaki brunatne, hodowane w Europie jedynie w dwóch ogrodach. W strefie afrykańskiej imponują guźce, hieny (krokuty) cętkowane, dżelady, bongo, antylopy końskie, czy nosorożce białe. Azjatycką faunę reprezentują między innymi gibon srebrzysty, tapir malajski, bardzo rzadkie wargacze i gaury. Część australijską natomiast reklamuje dingo nowogwinejski. Mówiąc o ssakach warto wspomnieć również o słoniach afrykańskich, które w tym roku doczekały się pierwszego potomka.

Poza ssakami zoo posiada również imponującą hodowlę ptaków. Wśród nich słynie z hodowli trzech grup: dzioborożców, sępów i bocianowatych. Zobaczyć możemy między innymi 3 gatunki dławigadów (ogród prowadzi księgę ESB dla dławigada afrykańskiego), żabiru i kleszczaki afrykańskie, bociany białoszyje i sinodziobe, dzioborożce wielkie, abisyńskie, żałobne, trąbiące, sępy plamiste, białogłowe czy himalajskie. Do tego zoo posiada również rzadkie sekretarze, kiwi, żurawie koralowe, kapucyny Perissocephalus tricolor, słonecznice, rybitwy wąsate, wojowniki wspaniale, kariamy czarnonogie (bodajże jedyne w Europie), oraz wiele wiele innych. Duża część tych zwierząt jest eksponowana na mieszanych, wielogatunkowych wybiegach. Do tego wybiegi te często są wolierami przechodnimi lub półotwartymi co daje niesamowity komfort oglądania zwierząt.

Hiena cętkowana Fot: Mariusz

Pelikan australijski. Fot: Mariusz 

Sęp. Fot: Mariusz 

Spośród innych grup największą uwagę przyciągają chyba aligatory missisipijskie mieszkające w letniej ekspozycji koło zamku oraz raje omańskie, które można karmić pod nadzorem pracowników zoo.
Ogród zoologiczny w Zlinie jest ogrodem, który usatysfakcjonuje nawet najbardziej wybrednego zwiedzającego. Jedynym elementem, który wydaje się wymaga poprawy, jest ciąg starych wolier małych dzioborożców koło wybiegu sawanny. Woliery te jednak w najbliższym czasie mają zniknąć, a w ich miejsce ma pojawić się centrum dla sępów oraz wybiegi dla góralków i żółwi. Co ważne, zoo aktywnie bierze udział w projekcie reintrodukcji sępów na południu Europy i regularnie przekazuje wyklute młode do odrodzenia populacji. Z pozostałych inwestycji w zoo pełną parą idzie budowa ekspozycji dla jaguarów. Do tego pojawiają się mniejsze remonty, jak chociażby nowa możliwość wejścia na wybieg pelikanów australijskich. Zoo odnosi poza tym wiele sukcesów hodowlanych, gdyż poza wspomnianym słoniem, w ostatnich latach urodziły się między innymi ariranie, hieny, dżelady, kazuar, guźce, wargacz, liczne sępy i bociany.

Ogród zoologiczny w Zlinie jest na pewno ogrodem XXI wieku, placówką która eksponuje zwierzęta w warunkach zbliżonych do naturalnych. Udział w licznych programach i hodowla rzadkich gatunków stawia zoo w czołówce ogrodów, w naszej części Europy. W zoo każdy znajdzie coś dla siebie - można tu zobaczyć zarówno słonie, żyrafy, uchatki czy pingwiny, ale znajdą tu również coś dla siebie bardziej wybredni goście. Osobiście szczególnie lubię przechodnie ptasie woliery, w których spędzam długie chwile. Niezwykłość zoo w Zlinie trudno opisać i wyrazić zdjęciami. To po prostu trzeba zobaczyć, co każdemu gorąco polecam:)

Dzioborożec. Fot: Mariusz 

Gaur. Fot: Mariusz 

Słonie afrykańskie. Fot: Mariusz 

Wargacz Fot: Mariusz 

Antylopa bongo. Fot: Mariusz 

Gratis od Mariusza :)

Z cyklu "Czy wiesz, że?"
- Unia czeskich i słowackich ogrodów zoologicznych zrzesza 20 placówek z dwóch krajów? W jej skład wchodzi 16 placówek czeskich i 4 słowackie.
- zoo w Pradze, do czego przyzwyczaiło w ostatnich latach, odniosło w tym roku kolejne sukcesy hodowlane? Na świecie pojawiły się między innymi żółwie kolczyste, kolczatki australijskie czy pekari Wagnera.
- ogród zoologiczny w Zlinie hoduje niezwykle rzadkiego w kolekcji bociana sinodziobego pochodzącego z Ameryki Południowej? W Europie gatunek ten można oglądać tylko w 5 placówkach. Co ważne, zoo w Zlinie otrzymywało już przychówki od swoich bocianów.

Jak się żyje jeleniowatym z krakowskiego ZOO? 

Krakowski Ogród Zoologiczny od lat słynie z udanej hodowli zwierząt jeleniowatych. Obecnie kolekcja składa się z jeleni europejskich, jeleni barasinga, jeleni milu, danieli, reniferów i mundżaków chińskich. Przed laty mieszkały tutaj jelenie wapiti i aksis. Co roku w stadzie danieli, czy jeleni europejskich pojawiają się młode. Zwierzęta mają zapewnione odpowiednie warunki do życia. W tym numerze sprawdzamy wszystkie ekspozycje jeleniowatych. 

Jeleń europejski Fot: Erwin

Jelenie europejskie zajmują duży wybieg w leśnej części ZOO. Warunki bytowe tych zwierząt oceniam jako bardzo dobre. Dzięki dużej ilości drzew i sporej przestrzeni do życia zwierzaki mają gdzie się chować przed słońcem jak i publicznością. Roślinożerne bestie wyjadły całą trawę. Odkąd regularnie zwiedzam ten ogród nie pamiętam, by jelenie miały trawę. Osobiście dodałbym im łąkę, by miały trochę słońca i wolnej przestrzeni. Ponadto wymieniłbym ogrodzenie, które wygląda bardzo obskurnie. Zwykła siatka nie pasuje do całości ZOO, gdzie używane są fosy lub drewniane płotki. 

Jeleń barasinga. Fot: Erwin 

Daniele. Fot: Erwin 

Od kilku lat jelenie barasinga żyją wspólnie z danielami. Zwierzęta nie wchodzą ze sobą w żadne konflikty. Do swojej dyspozycji mają duży wybieg pełen drzew. Oczywiście podłoże pozbawione jest trawy. Wybieg zagrodzony jest zwykłą siatką, co w mojej ocenie jest bardzo szpecące. Odległość od alejki do ogrodzenia jest dosyć spora. Warunki bytowe tych zwierząt oceniam jako bardzo dobre. Daniele chętnie się tutaj rozmnażają, co do jeleni nie mam już takiej pewności, gdyż nie kojarzę w ostatnim czasie potomstwa. 

Renifer. Fot: Erwin

Od kilku miesięcy renifery zajmują wybieg po osłach domowych, w leśnej części ZOO. Teraz wszyscy przedstawiciele rodziny jeleniowatych mieszkają obok siebie. Renifery nigdy nie miały w Krakowie dużego wybiegu. Ten, który zajmują obecnie jest najlepszy ze wszystkich. Zwierzaki mają tutaj sporo cienia. Minusem jest ogrodzenie, które uniemożliwia swobodną obserwację zwierząt. Warunki bytowe oceniam jako dobre. 

Jelenie milu i mundżaki chińskie. Fot: Erwin 

Jelenie milu. Fot: Erwin 

Jelenie milu i mundżaki chińskie zajmują jeden wybieg. Często chowają się na jego tyłach, dlatego trudno jest je wypatrzeć. Cała przestrzeń jest zalesiona. Zwierzaki mają dużo cienia, mało słońca. Według mnie wybieg milu jest największy w całym ogrodzie. Warunki bytowe oceniam jako bardzo dobre. Oczywiście wymieniłbym ogrodzenie, które utrudnia swobodną obserwację zwierząt. Jelenie milu w naturze zostały wytępione. W ostatnim czasie nie kojarzę, by na świat przyszedł maluch. Sąsiadami milu są renifery, oraz mieszkańcy mini - zoo. 

Mundżak chiński. Fot: Erwin

Mundżaki chińskie zajmują dosyć spory wybieg pomiędzy mini - zoo, a wybiegiem jelni milu i mundżaków chińskich. Zwierząt jest na tyle dużo, że można je spotkać na dwóch wybiegach. Przestrzeń życiowa jest w miarę dobra, jednak mam zastrzeżenia co do braku nasłonecznienia, zieleni i miejsca, gdzie zwierzaki mogą się chować przed hałasującą publicznością. Mundżaki są już na tyle oswojone, że lgną do ludzi. Najlepiej ogląda się je z terenu mini - zoo. 

Poznaj największych mieszkańców płockiego ZOO.

W płockim ogrodzie zoologicznym możecie zobaczyć słonie indyjskie i żyrafy Rothschilda. Zwierzaki zajmują średniej wielkości wybiegi. Na potomstwo u słoni nie ma co liczyć. W ZOO mieszkają dwa młode samce, które z pewnością kiedyś opuszczą ogród i udadzą się w podróż do innej placówki, gdzie czekać na nich będą samice. W przypadku żyraf, to przyznam się szczerze, że nie znam ich płci. Od kilku lat nie słyszałem też, by w ZOO urodziło się długoszyje maleństwo. Obecnie nad Wisłą mieszkają dwie żyrafy. Pamiętam rok 2007, kiedy były trzy. 

Żyrafa Rothschilda - wybieg. Fot: Erwin 

Żyrafa Rothschilda. Fot: Erwin 

Żyrafy Rothschilda Fot: Erwin 

Żyrafy Rothschilda, zajmują średniej wielkości wybieg, pozbawiony drzew. Nie jest ona jakoś specjalnie urządzony. Sam pawilon, w którym mieszkają jest mały i niezbyt nadaje się do tego, by zwiedzający do niego wchodzili. Myślę, że ZOO nie ma zbytnio warunków na trzeciego, czwartego osobnika. Mimo wszystko mam ogromny sentyment do tej placówki i patrząc na całość, to ekspozycja wpisuje się  całkowite w tło ogrodu. Zwiedzający najlepiej mogą je podziwiać od strony woliery dla ibisów. W ciągu wolier sów wybieg jest zagrodzony mało prześwitującym ogrodzeniem. Możecie również spoglądać z pod basenu pingwinów. 

Wybieg słoni indyjskich. Fot: Erwin 

Słonie indyjskie. Fot: Erwin 

Słonie indyjskie. Fot: Erwin 

Wybieg słoni indyjskich znajduje się tuż obok kasy ZOO, jednak na mapie oznaczony jest jako ostatnia ekspozycja. Podobnie jest też w Krakowie. Słonie do swojej dyspozycji mają średniej wielkości wybieg, ale bardzo dobrze zagospodarowany. Od strony publiczności jest niski drewniany płotek oraz fosa. Pawilon słoni jest mały i ciasny. Na co dzień nie można do niego wejść. Słonie obok żyraf stanowią wielką atrakcję płockiego ZOO. Przy pięknej pogodzie i tłumie zwiedzających, to właśnie tutaj gromadzi się większa liczba gości i kilkanaście minut spoglądają na brykające "maluchy". Słonie są ze sobą zżyte i większość czasu spędzają na zabawie. Lubię tutaj przesiadywać. Ta część ZOO bardzo mi się podoba. 

Nasz raport - koniowate w polskim ZOO

Zebra Hartmanna w płockim ZOO. Fot: Erwin

Koniowate w polskich ogrodach zoologicznych najczęściej reprezentowane są przez osły, zebry i kuce. Szkoda, bo na świecie żyje wiele interesujących gatunków, z tej grupy zwierząt. Osobiście brakuje mi w Polsce koników polskich. Konie Przewalskiego niestety są słabo eksponowane i można je zobaczyć w zaledwie dwóch zwierzyńcach. Sprawdźmy zatem w jakich warunkach żyją wyżej wymienione gatunki zwierząt. W raporcie ująłem tylko najważniejsze placówki w Polsce. 

W polskich ogrodach zoologicznych możemy zobaczyć następujące gatunki koniowatych:
ZOO Leśne Zacisze - koń, kuc, osioł domowy, osioł Poitou, zebra granta 
ZOO Kraków - kuc szetlandzki, osioł domowy, kułan turkmeński, koń Przewalskiego, zebra Chapmana 
ZOO Chorzów - zebra bezgrzywa, osioł domowy, osioł Poitou, kuc szetlandzki 
ZOO Opole - zebra równikowa, kułan turkmeński 
ZOO Wrocław - zebra Hartmanna, zebra bezgrzywa, osioł domowy, kuc szetlandzki, koń, 
ZOO Łódź - zebra Chapmana, 
ZOO Warszawa - zebra Hartmanna, koń Przewalskiego, osioł domowy, osioł somalijski, 
ZOO Płock - zebra Hartmanna, osioł Poitou, kuc, osioł somalijski 
ZOO Zamość - zebra równikowa, kuc szetlandzki, osioł somalijski 
ZOO Gdańsk - zebra równikowa, osioł domowy, kuc szetlandzki 
ZOO Nowy Tomyśl - zebra Hartmanna, osioł domowy, kuc szetlandzki 
ZOO Bydgoszcz - zebra Chapmana 
ZOO Wilkowice - kuc szetlandzki, osioł domowy 
ZOO Safari Borysew - zebra bezgrzywa, zebra Chapmana, zebra Grevy'ego, zedonk, osioł domowy, osioł Poitou, kułan turkmeński

Osły somalijskie w warszawskim ZOO Fot: Erwin

Ogród Zoologiczny Leśne Zacisze zapewnia wszystkim swoim zwierzętom odpowiednie warunki bytowania. Zebry do swojej dyspozycji mają ogromny, trawiasty wybieg z wieloma krzewami. W ten sposób zwierzaki mogą poczuć się jak na prawdziwej sawannie. Kucyki, osły domowe i  Poitou mieszkają w mini zoo. Poza tymi ostatnimi wszystkie pozostałe można głaskać. Na sporej polanie wypasane są konie. 

W krakowskim ZOO możemy zobaczyć zebry, konie Przewalskiego, osły domowe, kuce szetlandzkie i kułany turkmeńskie. Zebry zajmują duży piaszczysty wybieg przy środkowej alei. Ich sąsiadami są tapiry, nandu i koby defassa. Warunki bytowe oceniam jako dobre. Duży leśny wybieg przypadł kułanom turkmeńskim. Zwierzaki mają sporą przestrzeń do życia. Szkoda tylko, że w formie lasu. Konie Przewalskiego zajmują piaszczysty, duży wybieg. Jednak w pełni nie mogą z niego korzystać, gdyż lata temu ustawiono pastuchy elektryczne, by zwierzaki nie zbliżały się do ogrodzenia. Od strony publiczności wybieg jest zarośnięty, dlatego mało kto zwraca na nie uwagę. Szkoda, bo to fajne zwierzaki. Osły domowe i kuce szetlandzkie w mini zoo zajmują małe wybiegi, pozbawione miejsc intymnych i wolnych od zwiedzających. Przed laty w Krakowie hodowano także osły somalijskie. 

Zebry równikowe żyją na wspólnym wybiegu z żyrafami we Wrocławiu. Fot: Erwin

W Śląskim Ogrodzie Zoologicznym od lat prowadzona jest hodowla zebr bezgrzywych, osłów domowych, osłów Poitou oraz kucyków szetlandzkich. Od kilku lat zebry się już nie rozmnażają. Do swojej dyspozycji mają duży, trawiasty wybieg. Przed laty w ZOO prezentowano także zebry Grevy'ego. Kuce szetlandzkie mają ogromny zalesiony wybieg. W planach jest jego likwidacja i budowa pawilonu dla hipopotamów karłowatych. Osły domowe mają ogromny wybieg pełen zielonej trawy. Można je zobaczyć od strony ZOO, jak i poza jego bramami. Osły Poitou mają duży wybieg, jednak zbyt gęste ogrodzenie nie pozwala na swobodną obserwację zwierząt. Warunki życiowe koniowatych oceniam jako bardzo dobre. 

W Wilkowicach koło Tarnowskich Gór możemy zobaczyć kuce szetlandzkie i osły domowe. Zwierzaki zajmują duże trawiaste wybiegi bez dostępu do cienia. Warunki bytowe oceniam jako dobre. 

W Opolu kułany turkmeńskie mieszkają razem z wielbłądami. Do swojej dyspozycji mają ogromny, trawiasty wybieg. Również zebry zostały połączone z antylopami. Warunki bytowe oceniam bardzo dobrze. Pamiętam, że w ZOO mieszkały też kuce i osły Poitou. Opolskie ZOO może dawać przykład, że koniowate świetnie eksponują się na wybiegach mieszanych. 

Zebra Chapmana w łódzkim ZOO. Fot: Erwin

We Wrocławiu zebry równikowe zajmują duży wybieg przed pawilonem Afrykarium. Swój dom dzielą z żyrafami, antylopą kamą i strusiami afrykańskimi. Warunki bytowe oceniam jako bardzo dobre. Zebry Hartmanna jeśli się nie mylę zajmują średniej wielkości wybieg o piaszczystym podłożu. Kuce i konie mieszkają w tak zwanym mini - zoo. Warunki bytowe oceniam jako dobre. Osły domowe zajmują wspólny wybieg z dromaderami. 

W Łodzi przed laty hodowano konie Przewalskiego, kułany, osły domowe, kuce. Dziś pozostały już tylko zebry Chapmana. Ich wybieg jest średni. W tym roku miał ruszyć remont ich pawilonu wewnętrznego. Wybieg zebr jest piaszczysty. Warunki bytowe oceniam średnio. 

W Borysewie wszystkie koniowate zajmują duże, trawiaste wybiegi. Brakuje mi na nich drzew, które dawałyby cień. Warunki bytowe oceniam jako dobre, ale mogłyby być zdecydowanie lepsze.  

Odkąd pamiętam, to koniowate w warszawskim ZOO od lat zajmują te same wybiegi, które nigdy nie były modernizowane. Konie Przewalskiego żyją na dużym wybiegu przy alei głównej. Ogrodzony jest drewnianym płotem, ale ten jest tak zbudowany, że ciężko się przez niego podgląda zwierzęta. Wiele osób przechodzi obok koni nie zwracając na nie uwagi. Zebry Hartmanna zajmują wybieg po zebrach równikowych i strusiach afrykańskich. Przestrzeń życiowa jest duża, wybieg piaszczysty, rosną tutaj drzewa. Wszystko jest ok, ale może już czas coś zmienić? Osły domowe do swojej dyspozycji mają trawiasty wybieg obok krainy australijskiej. Spora przestrzeń do życia, ale sam wybieg do najpiękniejszych nie należy. Kucyki ostatnio widywane są na tylnym mało atrakcyjnym wybiegu. Warunki bytowe oceniam jako dobre. Słabo eksponowane są osły somalijskie. Cenny gatunek, a totalnie pomijany. Mały wybieg, siatka, piasek. Wiele osób ich nie zauważa, a ZOO nie stara się tego zmienić. 

Osioł domowy w ZOO Wilkowice. Fot: Erwin

W płockim ZOO możemy zobaczyć osły somalijskie. Zwierzaki zajmują średniej wielkości wybieg o piaszczystym podłożu. Ich sąsiadami są zebry Hartmanna, które również mocno stąpają po piasku. Wybiegi są w porządku, ale zebrom dorzuciłbym drzewo. Warunki bytowe oceniam jako dobre. Kucyk i osioł Poitu zajmują bardzo małe wybiegi. Kucyk w mini - zoo ma zdecydowanie za ciasno, a osioł Poitu nie ma praktycznie gdzie się ruszać. Osiołkowi i kucykowi w trybie pilnym powinno się zapewnić godne warunki do życia. 

W Bydgoskim ZOO nigdy nie byłem, ale patrząc na zdjęcia to przestrzeń życiowa zebr jest ok, gorzej z samym wizerunkiem. Ogólnie mam wrażenie, że ZOO zatrzymało się w rozwoju dawno temu. Kraty, proste wybiegi bez bajerów. Zdecydowanie nie moje klimaty. 

W Gdańsku od lat zebry i żyrafy żyją w zgodzie na jednym wybiegu. Przestrzeń życiowa tych zwierząt jest bardzo duża. Brakuje mi tutaj drzew i ładnego ogrodzenia. Warunki bytowe oceniam jako dobre, gorzej z samą ekspozycją. Osły domowe mają duży, górzysty wybieg porośnięty trawą. Ich warunki bytowe oceniam jako dobre. Kucyki zajmują mały wybieg w porównaniu do swoich kolegów. Ogólnie niby nie ma się do czego przyczepić, ale zmieniłbym naprawdę dużo. 

Zamojskie ZOO w swojej kolekcji posiada cenne osły somalijskie. Zwierzęta zajmują duży, trawiasty wybieg. Szkoda, że często się chowają w swoim domu i nijak idzie je zobaczyć. Zebry równikowe zajmują średniej wielkości wybieg obok żyraf. Moim zdaniem są słabo eksponowane. Przez tą siatkę nie fajnie się je obserwuje. Kucyki mieszkają obok mini - zoo. Ich wybieg jest dosyć spory. Ogółem warunki bytowe oceniam jako dobre, ale jest sporo do poprawy. 

W ZOO Nowy Tomyśl nigdy nie byłem, oglądałem jedynie zdjęcia i wynika z nich, że koniowate mają do swojej dyspozycji duże wybiegi. 

Kucyk w zamojskim ZOO Fot: Erwin 
Nazewnictwo zwierząt - czy warto je zmieniać? 

Bawół indyjski, czyli arni azjatycki. ZOO Leśne Zacisze. Fot: Erwin 

Od jakiegoś czasu mamy do czynienia ze stałymi zmianami w nazewnictwie zwierząt. Przez wiele lat w naszej pamięci utkwiło, że wilk grzywiasty, jest wilkiem grzywiastym, a nie pampasowcem grzywiastym. Poprawnie powinno się mówić pampasowiec, ale prawda jest taka, że na zawsze w naszej głowie pozostanie stara nazwa, czyli wilk. Dla wielu zwiedzających, którzy nie czytają tabliczek pampasowiec jest lisem, psem, a nawet dingo. Zoologowie swoje, zwiedzający swoje. Dla Kowalskiego foka, to jest foka. Jak się okazuje nie jest to już takie oczywiste. Foce szarej zmieniono nazwę na szarytkę morską. Czy ktoś ze zwiedzających zapamięta mało atrakcyjnie brzmiącą nazwę zwierzęcia? Zapewne nie. Ludzie nie odróżniają foki od uchatki, a tu nagle mamy używać słowa szarytka, bo foka jest już niepoprawna. Dla mnie to jest obłęd. Do tej pory stare nazewnictwo nikomu nie przeszkadzało. Teraz najwidoczniej ktoś się nudzi i zmienia nazwy. 

Wszyscy znamy bawoły indyjskie, czy też domowe (jedno i to samo). Teraz przyszło nam używać nazwy arni azjatycki. Czy ktoś ze zwiedzających zwróci na to uwagę? Dla nas wszystkich nazwa bawół jest oczywista, dlatego wiedząc jakie zwierzę mamy przed sobą nie czytamy tabliczek. Jednak wśród ludzi znajdzie się taki co przeczyta i stwierdzi, że był przekonany, iż ogląda bawoła, a tu się okazuje arni. Człowiek może zgłupieć, bo będzie widział zwierzę, które wygląda jak bawół, a jest arni. Ludzie ze starymi nazwami często mieli problemy, a co dopiero z nowymi. Wszystkie antylopy, to przecież sarny, albo jelonki. W przypadku oryksa szablorogiego, to nawet krowy. Edukacja zoologiczna leży. Nikt nikogo nie uczy nazewnictwa zwierząt. W szkołach wspominają tylko o znanych gatunkach. Na pewno nie będzie w nich pampasowca, szarytki i arniego. 

Same zwierzęta nie mają pojęcia jak się nazywają, więc im jest im wszystko jedno. To w nas ludziach gdzieś tkwi problem. Szukamy dziury w całym, tam gdzie nie jest to potrzebne. W Polsce ogrody zoologiczne nie stosują nowych nazw. Wilk grzywiasty nadal jest wilkiem grzywiastym. Jedynie Warszawa zmieniła nazwę. U nich zawsze musi być na odwrót niż gdzieś indziej. Uważam, że nie powinno się zmieniać nazw zwierząt, gdyż i tak nikt ich nie zapamięta - ludzie będą wołać po staremu, albo sami nadadzą własną nazwę gatunku. Jak coś jest dobre, to nie ma potrzeby tego psuć. Zoologom polecam ochronę zwierząt, a nie szukanie dla nich nowych nazw. Im to w niczym nie jest potrzebne. 

Zagrożone, czy nie zagrożone - jakie zwierzęta mieszkają w ZOO? 

Pandy wielkiej zapewne w Polsce nie zobaczymy. Fot: ZOO Berlin

Oficjalnie słyszymy, że ogrody zoologiczne są domem dla zagrożonych wyginięciem gatunków zwierząt. Idąc do ZOO zazwyczaj oglądamy te gatunki, które nie są zagrożone. Każda placówka w swojej kolekcji ma tylko niewielki procent gatunków zagrożonych. Pozostałe to znane nam zwierzęta, które są gwarantem wysokiej frekwencji. W polskich jak i europejskich zwierzyńcach nie brakuje zebr, wielbłądów, lam, alpak, osłów domowych itd. Czy te gatunki są zagrożone? Nie, dlatego jeśli wierzyć w misję ogrodów zoologicznych, to w ZOO powinniśmy podziwiać tylko te zwierzęta, które wymagają od nas szczególnej ochrony. We wrocławskim ZOO mieszka jedyna w Europie, antylopa kama. Do dziś nie doczekała się partnera, ponieważ uznawana jest za gatunek dosyć popularny w swoim naturalnym środowisku. Tymczasem 98 procent ludzi w Europie nie ma pojęcia co to jest kama. Uważam, że w ZOO powinno mieć zróżnicowaną kolekcję zwierząt. Jestem za tym, aby ogrody w bliskim sąsiedztwie prezentowały w większości inne od siebie gatunki zwierząt. W ten sposób mógłby liczyć na większą frekwencję. Tak jest w Czechach, gdzie obok siebie ogrody prezentują w większości inne zwierzaki. To się sprawdza, gdyż mieszkańcy Ostrawy, chętnie jadą do sąsiedniego Ołomuńca, Zlina, czy Brna. W ten sposób uzupełniają swoją wiedzę i kolekcję zobaczonych zwierząt. 

O Koala w Polsce możemy raczej zapomnieć. Fot: ZOO Wiedeń 

W Europie uparto się, że atrakcyjne ZOO, to takie, które ma słonie, żyrafy, nosorożce, hipopotamy, foki, lwy, tygrysy, szympansy, goryle, lemury katta, czy wielbłądy. Na pewno są to ciekawe gatunki, które gromadzą obok siebie dużą liczbę gości. Osobiście lubię kiedy w ogrodzie są bardziej egzotyczne zwierzęta. W Polsce brakuje mi pandy wielkiej, wombatów, koali, innych gatunków kangurów, torbaczy, azjatyckich antylop, rzadkich gatunków małp. Zapewne tych zwierząt nie ma co się spodziewać w Polsce. Chińczycy pandy nam nie podarują, nikt by też jej nie chciał ze względu na wysokie koszty utrzymania. Jednak Rosjanie, Niemcy, Austriacy na pandę się zdecydowali. W Niemczech można podziwiać misie koala, wombaty. U nas zapewne nikt się na to nie odważy. Australia dalej pozostanie dla nas dzika i odległa. 

Oryksy szablorogie w naturze uznawane są za wymarłe. W ogrodach zoologicznych jest ich bardzo dużo. W Polsce w swojej kolekcji ma je większość zwierzyńców. Żaden oryks nie trafił na wolność. Na czym więc ma polegać ta ochrona gatunku? Na rozmnażaniu i przekazywaniu ich do kolejnego ZOO w celu pozyskania nowego osobnika, czy też gatunku? Co z tego ma natura? Nic! Oryksów szablorogich w Polsce jest dużo, za to impali nie ma nikt. W Niemczech jest to bardzo popularny gatunek. U nas przed laty hodowany był w Chorzowie. Szkoda, że do dziś Ślązacy nie zdecydowali się na dalszą kontynuację hodowli. Zwierząt zagrożonych wyginięciem jest na świecie naprawdę dużo, jednak w europejskich, a zwłaszcza polskich zwierzyńcach już nie. U nas stawia się na łatwe, popularne zwierzaki. Duża nadzieja jest w Łodzi. Dzięki nowej inwestycji do ogrodu przyjadą zwierzęta, które będzie można podziwiać tylko w tej placówce. W Zamościu oddano do użytku nowe wybiegi jak i woliery. Zamieszkały w nich gatunki nam bardzo dobrze znane. Nie ma nic, czego Polacy już by nie widzieli. Szkoda, bo liczyłem na zapowiadanego guźca, a dostałem świnie rzeczne, które co roku widuje np. w Chorzowie. Zresztą świnki przyjechały z Chorzowa. 

Niedźwiedź okularowy - marzenie. Fot: ZOO Wiedeń 

Jeszcze nie tak dawno rzadkością w Polsce były antylopy garna. Przed laty hodowane tylko w Łodzi, dziś są w co drugim ZOO. Od teraz podziwiać je można w Leśnym Zaciszu, Zamościu, Krakowie, Chorzowie, Łącznej, Wilkowicach, azylu poznańskim. Ogrody postawiły na garnę, a pominęły oryksy południowe. Fajny, gdyby każde ZOO nie patrzyło z zazdrością na drugiego i nie chciało być takim jak inni i posiadało inne zwierzęta. W Polsce był szał na pandy małe. Teraz są prawie wszędzie i jest ich przesyt. Pandy są fajne i miło by się je oglądało w co trzecim ZOO. Ci, którzy nie mieli pand, a się na nie zdecydowali, bo inni już mają, mogli sprowadzić do siebie fossę madagaskarską, czy cywetę, wiwerę, ratela. 

Nadzieja na nowe zoo jest zawsze i ja ją mam. Muszą zmienić się dyrektorzy, dyrektorzy hodowlani oraz koordynatorzy gatunku. W młodych ludziach jest nadzieja, tylko czy kiedykolwiek uda im się dostać wysokie stanowisko w ZOO? Muszą na pewno minąć lata zanim zmieni się mentalność zatrudniania ludzi na dożywocie, czyli do emerytury i po jej już uzyskaniu. 

W Polsce zwierzęta będące w ZOO mają być gwarantem wysokiej frekwencji. Im więcej popularnych gatunków tym lepiej. Rzadsze, mało znane zwierzaki nikogo dziś nie interesują. Szkoda, bo chętnie bym pooglądał cywety, ratele, impale, i całą masę egzotycznych zwierząt. 

Większość polskich ogrodów zoologicznych postawiło na pandę małą. Fot: ZOO Wiedeń 

ZOO z lotu ptaka

Lubicie oglądać zdjęcia z góry? Osobiście uwielbiam, dlatego korzystając z okazji, że pewien fotograf odwiedził czeskie ZOO na Hradecku, publikuję zdjęcia ogrodu zrobione na wysokości lotu ptaka. Jak wam się podoba? 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku

Fot: ZOO na Hradecku 

Fot: ZOO na Hradecku
Poznajemy światowe ogrody zoologiczne - ZOO Melbourne (Australia) 

Wspólny wybieg zebr i żyraf. 

Ogród Zoologiczne Melbourne został założony w 1862 roku. Obecnie na powierzchni 22 ha możemy zobaczyć ponad 5 tysięcy zwierząt ze wszystkich stron świata. Jest to najstarszy ogród zoologiczny w Australii. Warto wspomnieć, że podczas budowy wzorowano się na londyńskim ZOO, które zostało otwarte w niemalże tym samym czasie. Pierwsze egzotyczne zwierzęta pojawiły się tutaj w 1870 roku. Ciekawostką może być fakt, że zanim otwarto ZOO, to mieszkańcy miasta mogli podziwiać wybrane gatunki zwierząt na terenie ogrodów botanicznych, które trzymały zwierzęta fauny krajowej jako dodatek do swojej ekspozycji. Do grona najpopularniejszych gatunków zwierząt możemy zaliczyć słonia o imieniu Quennie. Zwierzę do końca lat 40 XX wieku, było wykorzystywane do przejażdżek. W tamtych czasach, to była wielka atrakcja, która przyciągała tłumy do ZOO. W 2008 roku ówczesny dyrektor ZOO Matt Vincent został oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami. On sam nigdy się do tego nie przyznał, ale coś musiało być na rzeczy, skoro nikt nie chciał uwierzyć w zapewnienia, że w ZOO jest wszystko w porządku. 

Obecnie ogrodem zarządza nowa kadra pracownicza. Składa się ona z ludzi, którzy naprawdę kochają zwierzęta i są dla nich zrobić naprawdę wszystko. Dzięki świetnym specjalistom na terenie ZOO prowadzone są zajęcia edukacyjne dla dzieci i dorosłych. Ich celem jest przekonanie ludzi, że ochrona przyrody powinna być dla nas najważniejszym priorytetem. Edukatorzy uczą jak obchodzić się ze zwierzętami, co robić w nagłych wypadkach, jak szanować ich świat. 

Kąpiel słoni. 

Głównym założeniem ZOO na lata 2019 - 2024 jest odbudowa populacji 27 zagrożonych wyginięciem gatunków mieszkających w Australii i Oceanii. W tej sprawie jest pełna mobilizacja społeczna, by uratować dziki świat Australii. Miejmy nadzieję, że akcja ta odniesie sukces i wiele rzadkich gatunków zwierząt zostanie przywróconych przyrodzie. Ponadto ogród bierze udział w programach ratowania dzikiej przyrody na terenie 6 Państw świata. Prowadzone jest 8 kampanii społecznych, których celem jest walka z kłusownictwem, nielegalnym handlem, zabijaniem dla sportu. Ponadto wiele ludzi uważa dane zwierzęta za szkodniki, tępiąc je. ZOO bierze udział w 50 projektach badawczych kluczowych dla ekologii i zoologii. Ponadto studenci ekologii lub zoologii odbywają zajęcia na terenie ZOO. W ten sposób uczą się praktyki od młodych lat i są doskonale przygotowani do zawodu. 

ZOO Melbourne, zwane też ogrodem Wictorii jest częścią trzech australijskich ogrodów zoologicznych, których celem jest edukacja, ratowanie ginących gatunków zwierząt. Na tych samych zasadach działają także placówki w Healesville Sanctuary oraz Werribee Open Range Zoo. 

Goryl 

Przydatne informacje. 
Szaleństwo covidowe na dobre ogarnęło Australię. Ogród Zoologiczny Melbourne ponowie został udostępniony zwiedzającym 17 czerwca tego roku. Podczas spaceru obowiązuje noszenie maseczek na zewnątrz jak i wewnątrz pomieszczeń. Wymagana jest 2 metrowa odległość między zwiedzającymi. Ilość osób przebywających w jednym czasie jest ograniczona, dlatego bilety kupuje się w internecie lub rezerwuje w kasie ogrodu. Bilety roczne oraz przyjaciół ZOO również wymagają wcześniej rezerwacji. Dzieci do lat 15 przebywać mogą tylko pod opieką osób dorosłych. 

Ceny biletów :
Bilet członkowski  normalny ważny przez 12 miesięcy kosztuje 10 dolarów australijskich (28 zł, 66 gr)
Bilet członkowski ulgowy ważny przez 12 miesięcy kosztuje 3,50 dolarów australijskich (10 zł 03 gr)
Bilety wstępu dla dzieci można nabyć za darmo. 
Bilet koncesyjny cokolwiek to znaczy kosztuje 7,50 dolarów australijskich (21 zł, 50 gr) 
Bilet normalny miesięczny kosztuje 10 dolarów australijskich (28 zł 66 gr) 
Bilet normalny roczny kosztuje 120 dolarów australijskich (343 zł 95 gr) 
Bilet ulgowy dla dzieci do lat 16 bezpłatny 
Bilet senioralny miesięczny kosztuje 9 dolarów australijskich (25 zł 80 gr) 
Bilet senioralny roczny kosztuje 108 dolarów australijskich (309 zł 55 gr) 
Bilet zwolennika ZOO miesięczny 5 dolarów australijskich (14 zł 33 gr) 
Bilet zwolennika ZOO roczny 60 dolarów australijskich (171 zł 97 gr) 
1 dolar australijski to 2 zł 87 gr. 

Godziny otwarcia: 
Codziennie od 10:00 do 17:00 

Dokładny adres: 
Elliott Ave, Parkville VIC 3052, Australia

Plan ZOO 

Wykaz gatunków ssaków jakie możecie zobaczyć w ZOO:
Duże ssaki: słoń indyjski, żyrafa Rothschilda, 
Duże koty drapieżne: tygrys, pantera śnieżna, lew, 
Małe ssaki, małe ssaki drapieżne, gryzonie: ostronos rudy, surykatki, wydra, dziobak, panda mała, serwal 
Płetwonogie: uchatka, 
Torbacze: wombat, koala, kangur rudy, diabeł tasmański, kangur nadrzewny, 
Małpy: lemur katta, orangutan, goryl, sajmiri, pawian płaszczowy, gibbon czarny, tamaryna białoczuba, czepiak, gereza abisyńska, 
Psowate: likaon, 
Niedźwiedzie: brunatny 
Antylopy: bongo 
Jeleniowate: brak
Koniowate: zebra Chapmana, 
Wielbłądowate: brak
Bydło: brak
Świniowate: pekari obrożne, 
Dzikie kozy: brak
Zwierzęta domowe: brak
Inne: tapir malajski, tapir anta, hipopotam karłowaty, 
Ze względu na brak pełnej listy zwierząt, powyższy wykaz jest niepełny. 

Tapir malajski 

Jedna z ekspozycji 

Jedna z ekspozycji 

Wszystkie zwierzęta mają zapewnione odpowiednie warunki do życia. Z zazdrością patrzę na zdjęcia i filmy. Takie ZOO mieć w bliskim zasięgu to byłoby naprawdę coś. Ciekawe ekspozycje, dobrze dobrana kolekcja zwierząt, dużo roślin i małej architektury. Jednym słowem ZOO jak marzenie. Zapewne nigdy tutaj nie dotrę, ale skoro ZOO wzorowało się dawniej na Londynie, to może teraz polskie ZOO zaczerpnie inspiracji z Melbourne? Dla mnie ZOO jak bajka. Lubię to!

 

Leksykon zwierząt - Mrówkożer workowaty 

Mrówkożer workowaty. Fot: DinoAnimals 

Nazwa gatunku: domena - eukarionty, typ - strunowce, nadrząd - torbacze, rząd - niełazokształtne, gatunek - mrówkożer workowaty. Jedyny przedstawiciel rodzaju mrówkożer.
Zasięg występowania: Australia Zachodnia odcinek południowo zachodni, Australia Południowa odcinek południowo wschodni, Nowa Południowa Walia odcinek zachodni.
Wielkość: długość ciała samic bez ogona 20 - 27 cm, samców 22 - 29 cm. Długość ogona samic od 14 do 21 cm, samców od 12 do 20 cm. 
Waga: samice od 300 do 650 gram, samce od 400 do 750 gram. 
Długość życia: 5 lat na wolności lub 11 lat w niewoli. 
Pożywienie: owady takie jak terminy i mrówki. 
Rozród: samica rodzi czwórkę młodych, które przez 4 miesiące zostają przyczepione do jej sutków w torbie. Później matka karmi je do 4 miesięcy, ale już poza torbą ukrywając je w norach. Samce za każdym razem kopulują z inną samicą. Zazwyczaj odbywa się to na zasadzie - kopulacja, ucieczka od samicy i poszukiwanie kolejnej partnerki lub kopulacja i ucieczka i poszukiwanie kolejnej samicy, ale dopiero za rok. Okres godowy szacuje się na grudzień i styczeń. Samice same wychowują młode. Ciąża u tych zwierząt trwa 14 dni. Młode są z matką około 8 miesięcy, później szukają swojego terytorium. 
Tryb życia: prowadzi dzienny aktywny tryb życia. Poza okresem rozrodu prowadzi samotny styl życia. Intruzów tej samej płci zajmujących jego terytorium przegania w sposób bardzo agresywny. Nie dotyczy to samic. Najczęściej można go spotkać w lasach eukaliptusowych. Większość życia poświęca na poszukiwaniach kopców termitów. Mrówkożery mieszkają w norach takich jak lisy. Przed drapieżnikami chroni je duży i gruby zad. Jeżeli poczują się zagrożone, to wychodzą na początek jamy, wystawiają zad, później chowają całe ciało i dostęp do jamy. W ten sposób drapieżnik jeżeli już zaatakuje, to jedynie zrobi niewielką ranę na zadzie, która szybko się zagoi. 
Zasięg występowania w polskich ogrodach zoologicznych: brak
Status zagrożenia: zagrożony wyginięciem. Szacuje się, że w niedalekiej przyszłości w stanie dzikim zostanie całkowicie wytępiony. 
Ciekawostki: ze wszystkich żyjących ssaków lądowych ma najwięcej zębów bo aż 52. Zwierzę to ma najlepszy zmysł ze wszystkich torbaczy. Jest jedynym torbaczem żywiącym się owadami społecznymi. Należą do grona cichych zwierząt. Odzywają się w okresie godowym oraz jako dzieci. Szacuje się, że na wolności żyje ich do 1000 sztuk. Mrówkożery od innych torbaczy oddzieliły się 42 - 32 miliony lat temu. 

Zwiedzamy Borås Zoo (Szwecja)

Geprady. Fot: ZOO Boras

Ogród Zoologiczny w Borås został otwarty w 1962 roku. Założycielem zwierzyńca był Sigvard Berggren, który pełnił stanowisko kierownicze do 1969 roku. Na powierzchni 40 ha możemy podziwiać około 400 zwierząt, 45 gatunków. Jako jedyne ZOO w Szwecji, w swojej kolekcji posiada słonie afrykańskie. Większość zwierząt stanowią ssaki. Ptaki są tutaj w mniejszości. Ogród nie posiada pawilonu gadów i akwarium. Placówka ta jest członkiem Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA). W ramach członkostwa prowadzi hodowlę 9 gatunków wpisanych na listę zagrożonych wyginięciem. 

Opinie internautów.
Internauci chwalą sobie to miejsce, jednak co drugi narzeka na zbyt wysokie ceny biletów. Z pewnością dla wielu turystów zakup biletu jednorazowego może stanowić problem. Mieszkańcy miasta zazwyczaj kupują karnet roczny, który jest zdecydowanie tańszy. Na terenie ZOO znajdują się liczne place zabaw, miejsca na grill, lokale gastronomiczne. W tych ostatnich ceny również są zawyżone, a jakość niektórych potraw jest słaba. Ponadto w różnych punktach ogrodu ulokowano budki z jedzeniem na wynos. Zwiedzanie ogrodu jest łatwe. Większość odwiedzających jest zdania, że trzeba spędzić tutaj cały dzień, by w pełni skorzystać ze wszystkich atrakcji. W ZOO nie brakuje też plansz edukacyjnych jaki i map i kierunkowskazów. Zwierzęta do swojej dyspozycji mają duże wybiegi, po których mogą swobodnie biegać i chronić się przed tłumem zwiedzających. Internauci podkreślają, że zwierzęta są zadbane i szczęśliwe. 

Przed wyjazdem warto sprawdzić, w które dni odbywać się będą poszczególne pokazy karmienia zwierząt. 

W okresie zimowym ogród organizuje liczne spotkania z Mikołajem. Zimą organizowane są kuligi, ogniska i inne atrakcje na świeżym powietrzu. W listopadzie popularną imprezą jest Halloween. Impreza ta cieszy się ogromnym zainteresowaniem lokalnej społeczności.  

Plan ZOO Fot: ZOO Boras

Przydatne informacje:
Ceny biletów:
W okresie od maja do września:
Bilet dla osób powyżej 13 roku życia 359 koron szwedzkich (160 zł 14 gr)
Bilet dla osób w wieku 3 - 12 lat 269 koron szwedzkich (119 zł 99 gr)
Dzieci poniżej 3 lat - wstęp bezpłatny 
Karnet sezonowy dla osób powyżej 13 roku życia 549 koron szwedzkich (244 zł 89 gr)
Karnet sezonowy dla osób w wieku 3-12 lat 349 koron szwedzkich (155 zł 68 gr)
Karnet dla emerytów powyżej 65 lat 499 koron szwedzkich (222 zł 58 gr)
1 korona szwedzka to 045 zł 

Godziny otwarcia:
Do końca września od 10:00 do 19:00

Dokładny adres:
Alidelundsgatan 11, 506 31 Borås, Szwecja

Wykaz ssaków jakie można zobaczyć w ZOO:
Duże zwierzęta: słoń afrykański, żyrafa Rothschilda, nosorożec biały, żubr, 
Duże drapieżne: lew afrykański, gepard, tygrys amurski, ryś, 
Psowate: likaon, hiena cętkowana, wilk europejski, 
Niedźwiedzie: niedźwiedź brunatny 
Małe ssaki: mangusta, rosomak, panda mała, żbik, 
Gryzonie: królik domowy, 
Płetwonogie: foka pospolita, foka szara, 
Torbacze: brak
Małpy: tamaryna białoczuba, orangutan, szympans, mangaba czarna, gibbon białoręki, 
Antylopy: blesbok, eland, bongo, 
Jeleniowate: brak
Wielbłądowate: alpaka, 
Koniowate: zebra równikowa, kuc gotlandzki, 
Bydło: bawół afrykański, szwedzka rasa krowy mlecznej, 
Świniowate: świnia wietnamska, 
Dzikie kozy: brak
Zwierzęta domowe: koza pigmejska, owca domowa, 
Inne: brak

Na terenie ZOO znajdują się również figurki dinozaurów. 

Patrząc na zdjęcia można wywnioskować, że zwierzęta mają tutaj bardzo dobre warunki do życia. Ogromne wybiegi dają zwierzętom możliwość ucieczki przed zwiedzającymi. Również same zwierzęta mają możliwość schowania się przed resztą stada. Ogromne pawilony wewnętrzne sprawiają, że zwierzęta afrykańskie zimą mogą czuć się swobodnie. Klimat szwedzki nie służy tym zwierzętom, dlatego rolą ZOO jest zapewnienie im odpowiednich warunków. Myślę, że te są spełnione, gdyż w ogrodzie na świecie przywitano nie jednego małego słonia afrykańskiego. Kolekcja zwierząt nie jest duża, ale jak na Szwecję bardzo egzotyczna. Mogłoby się wydawać, że Szwedzi mają duże, nowoczesne placówki zoologiczne tak jak Niemcy. Niestety tak nie jest. Stolica tego kraju (Sztokholm), również nie ma się czym pochwalić. Zapewne Polacy tutaj nie trafiają, ale zawsze można być pierwszym i powiedzieć ja tutaj byłem. Ceny biletów jak dla Polaka są zdecydowanie za duże, a ilość prezentowanych zwierząt za tą cenę jest za mała. 

 
 Fotogaleria ZOO Borås

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras

Fot: ZOO Boras


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zapraszamy do ZOO pod Kielcami

Zapraszamy do ZOO pod Kielcami
Prawie 120 gatunków zwierząt, tereny reekraacyjne, gatunki zagrożone wyginięciem, 23 ha pięknego parku, sala bankietowa. Musisz to zobaczyć.