Wielbłądy dwugarbne z ZOO Leśne Zacisze. Fot: Erwin
Maj 2020
Na portalu zrzutka.pl założyliśmy zbiórkę, której celem jest zebranie funduszy na karmę dla bezdomnych zwierząt. Mój współpracownik Łukasz mieszka na wsi pod Kielcami. Na jego podwórko przychodzą różne zwierzęta. Najwięcej jest kotów. Pierwsza obca kocica pojawiła się dwa lata temu. Była głodna. Łukasz wraz z mamą zaczął ją dokarmiać. Po jakimś czasie okazało się, że jest przy nadziei. W tym samym czasie pojawiły się inne koty, ale po kilku dniach odeszły. Kocica skutecznie ich płoszyła. W czerwcu 2018 roku na świat przyszły trzy dorodne kocięta. Po jakimś czasie udało się znaleźć dom dla jednego z nich. Na jesieni nagle znikła kocica wraz ze swoją córką. Podejrzewamy, że rozjechał je samochód. Na wsi koty pod kołami aut giną każdego dnia. Z całej czwórki uchował się kot, któremu nadaliśmy imię Pizdryk. Jest z Łukaszem do dzisiaj i bardzo się pilnuje.
Zimą tego roku na posesji pojawiła się kolejna kocica. Była bardzo gruba i wiecznie nienajedzona. Dwuletni Pizdryk i ponad 10 letni Mały (kundelek), zaakceptowały ją. Utrzymanie tego kota łatwe nie jest - kocica non stop chciałaby jeść. Trzy tygodnie temu się okociła. Na ten moment wiemy o dwóch maluchach, które udało się wypatrzeć na strychu. Jak tylko matka przestanie je karmić oddamy je w dobre ręce. Kocica zwana Grubą i Pizdryk świetnie się czują w swoim towarzystwie. Ostatnio pojawił się też pewien rudzielec, ale go ganiają. Nocą do kociej miski zagląda też para jeży. Nie boją się ani kotów, ani psa, a tym bardziej ludzi. Resztki, które zostawią czworonogi zjadają ptaki. Na wsi jest ich dużo.
Tak naprawdę nigdy nie wiadomo jest ile zwierząt przyjdzie w danym roku. Ci, którzy już się zjawią są z nami do końca. Najczęściej nie trwa to długo, bo podczas nocnych łowów giną pod kołami. Gruba jak i Pizdryk nie potrafią polować. Mają instynkt, ale jak przyjdzie co do czego, to nie umieją atakować. Pizdryk najczęściej poluje na ptaki, ale z żadnym skutkiem. Na wsi mało kto ma stodoły, czy obory więc koty nie mają co jeść. Gdyby nie pomoc Łukasza i jego mamy, to nie wiadomo jaki los spotkałby te zwierzęta. Staram się ich odwiedzać i pomagać. Praca ze zwierzętami jest naprawdę bardzo przyjemna.
Niestety z powodu pandemii trudno jest przewidzieć przyszłość. Koszty utrzymania zwierząt nie są małe. Pomyślałem więc, że założę zrzutkę. Na ten moment nie wiele uzbieraliśmy, ale wierzymy, że uda się więcej. Liczy się każda złotówka. Stąd też apel do Państwa. Jeżeli kochacie zwierzęta i ich los nie jest Wam obojętny to wspomóżcie naszą akcję. Każda kwota jest na wagę złota. Pieniądze uzbierane podczas zbiórki zostaną przeznaczone na zakup karmy dla zwierząt. Zdajemy sobie też sprawę, że każdemu może być dziś trudno, dlatego nie mamy wielkich oczekiwań. Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc. Mamy nadzieję, że dobrych ludzi nie zabraknie i uda nam się dalej wspierać zwierzęta. Bez waszej pomocy może być z tym teraz krucho.
Osoby zainteresowane wpłaceniem dowolnej kwoty na pomoc w utrzymaniu bezdomnych zwierząt zapraszam na moją zrzutkę. Wystarczy kliknąć TUTAJ.
Z góry dziękujemy za okazany dar serca.
Numer czerwcowy ukaże się w piątek 5 czerwca 2020 r.
Raport - Koronawirus w ZOO
Fot: ZOO Łączna - takie bilbordy stanęły na terenie powiatu wałbrzyskiego. Ich fundatorem jest osoba prywatna.
Od dwóch miesięcy polskie ogrody zoologiczne są zamknięte dla zwiedzających. Na ten moment nie wiadomo kiedy nastąpi ich ponowne otwarcie. Czasami pojawia się data 15 maja, ale na jej potwierdzenie przyjdzie nam jeszcze poczekać. Z powodu pandemii zwierzyńce popadły w tarapaty finansowe. Miejskie placówki mające wsparcie ze strony miasta w miarę dobrze sobie radzą, gorzej jest z prywatnymi. Gdyby nie wsparcie zwykłych ludzi sytuacja danego ZOO była by dziś beznadziejna. Jednak nie każde ZOO mogło liczyć na pomoc w tak trudnych czasach. Niektóre placówki nie uzbierały nawet połowy potrzebnej kwoty. Jest to smutne, a zarazem przerażające. Jeżeli polski rząd nie otworzy nam ZOO, to nie wiadomo jaki los może spotkać setki tysięcy zwierząt w kraju. Jednak nie kreślmy czarnych scenariuszy. Wierzę, że wszystko wróci do normy i niebawem wszyscy zaczną zarabiać. Poniżej przygotowałem specjalny wykaz zrzutek. Sprawdźmy zatem, które prywatne ZOO mogło liczyć na największe wsparcie ze strony swoich fanów, a które nie.
O pomoc finansową poprosiły następujące placówki:
ZOO Safari Borysew - cel 100 000 zł na zrzutka.pl - dzięki pomocy ludzi udało się zebrać 282 326 zł. Łącznie 282 procent sumy zamierzonej. Na pewno dużą rolę odegrały tutaj media ogólnokrajowe. O złej sytuacji ZOO mówiono w programach informacyjnych, pisały gazety itd. Ogród jest popularny, dlatego jego zasięg sięga cały kraj. Ogród uzbierał dużo pieniędzy, mimo iż mieszkańcy Borysewa komentowali, że właściciel zwierzyńca śpi na pieniądzach. Siła mediów robi swoje. ZOO zarobiło także na sprzedaży biletów z 25 procentową zniżką.
ZOO Leśne Zacisze Lisów Wygwizdów - świętokrzyski ogród zoologiczny założył dwie zbiórki. Jedną na zrzutka.pl a drugą na Ratujemy Zwierzaki. Na stronie zrzutka.pl cel do osiągnięcia to 100 000 zł. Udało się zebrać 32 540 zł, co daje nam 32 procent. Na stronie Ratujemy Zwierzaki uzbierano 2 460 zł. Ponadto mieszkańcy regionu każdego dnia przywożą żywność dla zwierząt. Pomagają lokalni politycy, media, placówki oświatowe, osoby prywatne. Skala pomocy jest naprawdę duża. Leśne Zacisze nie osiągnęło swojego celu na zrzutka.pl. Zapewne powodem jest to, że niewiele osób wie o istnieniu tego miejsca. Jako Fani ZOO staramy się je promować, ale to cały czas za mało. Mam nadzieję, że niebawem o ZOO dowie się cały kraj. Zresztą dzięki telewizyjnej dwójce zasięg zwierzyńca powiększył się o kolejne polskie miejscowości. Najpiękniejsze jest to, że mieszkańcy regionu w ramach swojego patriotyzmu lokalnego zebrali się i pomagają. Taki gest przywraca wiarę w ludzi.
ZOO Łączna - dolnośląskie ZOO jako jedne z pierwszych założyło profil na stronie zrzutka.pl. Cel do osiągnięcia to 60 000 zł, udało się uzbierać 34 915 co daje nam 58 procent. Na pomoc ruszył też burmistrz Mieroszowa i osoby prywatne. Ostatnio jedna z nich podarowała ZOO darmowe bilbordy reklamowe, które zawisły na terenie powiatu wałbrzyskiego (patrz zdjęcie pod tytułem). O ZOO w Łącznej mało kto wie. Największy zasięg ZOO ma na południu Dolnego Śląska. Placówce trudno konkurować z silnym Wrocławiem, ale z roku na rok przybywa fanów.
ZOO Wojciechów - właściciele na portalu zrzutka.pl za cel postawili sobie kwotę 60 000 zł. Dzięki lokalnym mediom udało się zebrać 65 446 zł co daje nam 109 procent. Lubelskie ZOO popularne jest w swojej najbliższej okolicy. Wielu ludzi nie ma pojęcia o jego istnieniu. Mimo to, lokalni społecznicy dali z siebie wszystko. Ogród dostał szansę i mam nadzieję, że wykorzysta ją najlepiej jak tylko potrafi.
ZOO Wilkowice - jako jedno z ostatnich założyło swój profil na zrzutka.pl. Właściciel postawił sobie za cel uzbieranie kwoty 50 000 zł. Na ten moment udało się zebrać zaledwie 2 296 zł, co daje nam 4 procent. Skoro inne ogrody zoologiczne uzbierały większe kwoty, to co nie zadziałało w Wilkowicach? Po pierwsze tamtejsze ZOO jest nieznane w kraju. Myślę, że nikt nie wie o jego istnieniu. Głównymi klientami zwierzyńca są osoby zamieszkałe w najbliższej okolicy. Dlaczego więc się nie zebrali i nie pomogli swojemu ZOO? Z tego co udało mi się ustalić wynika, że miejscowi zdają sobie sprawę, że właściciel ogrodu to bardzo bogaty człowiek i zapewne stać go na utrzymanie ZOO. W tym przypadku ludzie nie uwierzyli w trudną sytuację ogrodu. Pamiętajmy, że lokalna społeczność wie bardzo dużo na temat tego kto jest biedny, a kto bogaty.
Park Dzikich Zwierząt Kadzidłowo - tak jak poprzednie ogrody tak i właściciele z Kadzidłowa zdecydowali się założyć zbiórkę na zrzutka.pl. Za cel postawili sobie kwotę 100 000 zł. Dzięki wsparciu dobrych ludzi otrzymali 13 526 zł co daje nam 13 procent. Mało, ale o prywatnym parku na Mazurach mało kto wie. Poza tym ekolodzy starali się obrzydzić to miejsce. Teraz są nowi właściciele i ZOO się rozwija. Ostatnio urodziło się tam sporo jeleni milu. Miejmy nadzieję, że ogród przetrwa ten trudny czas.
Zwierzyniec Bałtowski - właściciele największego w Polsce parku rozrywki założyli zbiórkę na stronie pomagam.pl Ich celem było uzbieranie 100 000 zł. Na ten moment udało się zebrać 5 020 zł. Dlaczego ludzie wsparli ogród tak małą kwotą? Tutaj również zadziałała zasada, że właściciele kompleksu są bogaci i stać ich na utrzymanie ZOO. Mieszkańcy powiatu ostrowieckiego woleli wspomóc Leśne Zacisze, niż lokalny Bałtów. Z roku na rok turystów jest coraz więcej, dlatego nikt nie chce wierzyć w to, że sytuacja finansowa parku jest trudna.
Dolina Charlotty - tamtejsze ZOO wraz z całym kompleksem nie zdecydowało się na żadną zbiórkę. Właściciele zachęcają do zakupu vouchera.
Jak dobrze pamiętam tylko dwa miejskie ogrody zoologiczne poprosiły o pomoc finansową. Wrocław i Łódź zachęcają do zakupu biletu, który będzie można zrealizować w późniejszym terminie. Obie placówki są spółkami. Jedni wspominają, że ZOO we Wrocławiu jest prywatne, a innym razem media piszą, że właścicielem ogrodu jest miasto. Więcej o sytuacji z Wrocławia przeczytacie w specjalnym artykule, który znajdziecie zaraz za aktualnościami. Łódzkie ZOO mimo kryzysu nie zwalnia tępa prac, dlatego mało komu chce się wierzyć, że sytuacja ogrodu jest trudna. Jak podają łódzkie media ogród rocznie otrzymuje 7 milionów złotych od miasta na utrzymanie. Pozostałe miejskie ogrody zoologiczne zapewniają, że dają sobie radę. Dyrektor warszawskiego ZOO przyznał, że w tych trudnych czasach wycofują się sponsorzy, a nowych będzie trudno pozyskać. Mimo to nie brakuje pieniędzy na bieżące potrzeby. Krakowskie ZOO zachęca jedynie do adopcji zwierząt. Urząd Miasta Gdańsk poinformował swój ogród, że w tym roku nie będzie pieniędzy na inwestycje. Później sytuacja się zmieniła i ogród ma otrzymać pieniądze na trzy ważne inwestycje.
Jakiś czas temu w mediach ukazał się krótki reportaż na temat sytuacji w ogrodach zoologicznych. Prawie wszyscy pytani byli za tym, by rząd pozwolił im otworzyć się dla zwiedzających. Jedynie poznańskie ZOO było innego zdania. Według tamtejszej rzeczniczki trudno będzie zadbać o higienę w ogrodzie. Ludzie dotkną dosłownie wszystkiego i będzie trzeba dezynfekować ławki, barierki itd. Ogród nie jest na to gotowy, dlatego apeluje o możliwość dalszej kwarantanny. Kilka dni temu skomentowałem post Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Ogród informował o tym, że w majowy weekend będzie nieczynny. Większość komentujących była tym faktem zawiedziona. Jednak trafiła się pewna owca, która twierdziła, że ZOO nie powinno być otwarte. Według niej zwiedzający mogą narażać pracowników jak i zwierzęta na zakażenie się wirusem. Wszyscy stwierdzili, że pracownicy ogrodu mogą złapać koronawirusa dosłownie wszędzie, również w markecie. Także zamykanie ZOO nie jest dla nich żadną ochroną. Samo ZOO przyznało, że małpy i kotowate są narażone na koronawirusa. Myślę, że tej informacji nie powinni publikować. Jej konsekwencje mogą być takie, że ludzie będą się bali przyjść do ZOO, gdyż uwierzą, że zwierzęta mogą nas zarazić. Póki co naukowcy z Chin potwierdzili, że kotowate łapią tego wirusa, ale są jedynie jego nosicielami. Wirus nie wywołuje u nich żadnych skutków ubocznych. Organizm kotów świetnie sobie z nim radzi. Zbadano również psy i wynika, że nie są one nosicielami. Nie ma też dowodów, że zwierzęta zarażają ludzi. Na początku była panika i Polacy masowo oddawali swoje zwierzęta. Popadliśmy w paranoje.
Ogrody zoologiczne zdają sobie sprawę, że w tym roku frekwencja będzie mała. Na pewno poszczególne placówki stracą na dochodach z turystyki. 60 procent Polaków zadeklarowało, że w tym roku nie wybiera się na żadne wakacje. W tych 60 procentach 60 procent stwierdziło, że nie wyjedzie nigdzie w obawie przed zakażeniem, 20 procent przyznało, że nie ma pieniędzy, a kolejne 20 procent zdradziło, że boi się utraty pracy. 40 procent ankietowanych zadeklarowało, że w tym roku pojadą na wakacje, ale blisko domu. W grę wchodzi agroturystyka i prywatne kwatery. Turystów z zagranicy nie ma co się spodziewać. Najbardziej na tym wszystkim straci wrocławskie ZOO. Ogród utrzymuje się głównie z turystów. Ostatnio sprzedaż roczna była na poziomie 1,5 miliona gości, w tym roku może być trudno przekroczyć magiczne pół miliona. Przy takich stratach los ogrodu może być niepewny. Każde ZOO boi się o swoją przyszłość. Miejskie placówki przetrwają, ale tylko wtedy jak miasta dalej będą dokładać pieniądze na ich utrzymanie. Jeżeli samorządy z braku pieniędzy obetną ogrodom dotacje, to może być krucho. Najtrudniej będzie przetrwać prywatnym placówkom. Wielu właścicieli zapewne przełoży inwestycje na lepsze czasy. Myślę, że transfery zwierząt mogą nie ustać, co jest dobrym znakiem. Dolina Charlotty przyznała, że czeka na kolejne zwierzęta. Nowe gatunki mają też trafić do Leśnego Zacisza.
Czechy jako pierwszy kraj graniczący z Polską otworzył ogrody zoologiczne. Na początku plan był taki, by otworzyć ZOO dopiero 25 maja. Wówczas goście mogliby spacerować tylko po części parkowej. Pawilony miały być otwarte 8 czerwca. Czeskie ZOO nie mogły jednak tyle czekać. Ich sytuacja finansowa jest trudna. Miasta nie dają tyle pieniędzy co w Polsce na utrzymanie ogrodów. Bez płynnej sprzedaży biletów ogrodom brakowało pieniędzy na bieżące wydatki. Tradycyjnie pomogli mieszkańcy okolicznych miast i wsi. 11 ogrodów zoologicznych wystosowało pismo do rządu, żądając natychmiastowego przywrócenia ich działalności. Jako powód podano złą sytuację finansową i groźbę likwidacji. Ostatecznie rząd pozwolił zwierzyńcom otworzyć się miesiąc wcześniej pod pewnymi warunkami. 27 kwietnia ogrody otworzyły swoje bramy dla pierwszych gości (nie wszystkie zdążyły). Tłumów niestety nie było i tak jest do tej pory. Pamiętam jak na ten temat rozmawiałem z Jankiem. Stwierdził, że mało ludzi w ZOO to komfort zwiedzania. Powiedziałem mu, że w tej sytuacji mała liczba gości to pewne bankructwo. Teraz ogrody potrzebują dużego zastrzyku gotówki, czyli tłumów zwiedzających. Na razie się na to nie zanosi. Czeski rząd nałożył obostrzenia na ogrody zoologiczne. Zakazano im sprzedaży biletów papierowych w kasie. Każdy klient musi kupić bilet w internecie i samemu go sobie wydrukować lub pobrać w aplikacji. Kasy wciąż pozostają nieczynne. Nałożono limit zwiedzających, częstą dezynfekcję, sprzedaż jedzenia na wynos itd. Czy czeski scenariusz może się spełnić także w Polsce? Myślę, że tak.
6 maja swoje bramy otwarły słowackie ogrody zoologiczne. Ich sytuacja finansowa jest dużo gorsza od kolegów z Czech. Rząd nałożył pewne nakazy. ZOO może przyjąć ograniczoną liczbę gości, jedzenie można kupić na wynos, pawilony pozostają zamknięte. ZOO w Koszycach wprowadził jedną trasę zwiedzania. Goście mają się poruszać po trasie wyznaczonej strzałkami. Nie zaleca się cofania do miejsc, które widziało się na początku spaceru. Bilety można kupić w kasie, a w sklepach z pamiątkami może przebywać tylko jedna osoba.
4 maja swoją działalność wznowiły węgierskie ogrody zoologiczne. Zalecenia są podobne jak w poprzednich krajach. Pawilony, place zabaw, parki linowe mają być zamknięte. Również nie można spożywać posiłków w lokalach gastronomicznych.
W poniedziałek 4 maja otwarto również niemieckie ogrody zoologiczne. Miejmy nadzieję, że tamtejsze placówki wyjdą z kryzysu i nie będą musiały stosować uboju zwierząt domowych, czy roślinożernych. Do ZOO mogą już pójść mieszkańcy Słowenii, czy Chorwacji. Dziwne, że Polacy wciąć muszą czekać. W końcu ZOO jest miejscem, gdzie możliwość zakażenia się wirusem jest dużo mniejsza niż w galeriach handlowych.
Chciałbym jeszcze wrócić do sprzedaży biletów z wyprzedzeniem. Według mnie taka forma ratowania się jest bez sensu. Jeżeli ktoś kupi bilet teraz, to wesprze ZOO w chwili kiedy te jest zamknięte. Pozwoli to danej placówce przetrwać ten trudny czas. Niestety nikt nie pomyślał o tym co będzie później. Jak ogrody zostaną otwarte to goście wejdą na bilety, za które zapłacili wcześniej. Co to może oznaczać? Przede wszystkim to, że w chwili kiedy ZOO będzie otwarte, może stracić płynność finansową. W tym przypadku kiedy ZOO realnie może zarabiać ludzie nie wesprą już żadnej zbiórki. Jednym słowem koło się zamyka, bo ani wilk, ani owca nie będą cali w tej sytuacji.
Na pewno zwiedzanie polskich ogrodów zoologicznych w najbliższym czasie nie będzie komfortowe. Nie wiemy jakie obostrzenia będą w nich obowiązywać. Na pewno rząd będzie się przyglądał w tej sprawie innym krajom. Póki co musimy czekać na kolejne komunikaty, a te tuż tuż.
W tym roku zapewne nie odbędą się żadne imprezy w ZOO. Możemy więc zapomnieć o wieczorze marzeń, czy zoonocy w Płocku. Miejmy nadzieję, że za rok uda się zorganizować te imprezy bez żadnych przeszkód.
Biebrzański Park Narodowy palił się po chichu...
Fot: Glamour.pl
Pamiętacie przełom listopada i grudnia 2019 roku jak i stycznia 2020 roku? Media w całym kraju apelowały o pomoc dla płonącej Australii. Ekolodzy organizowali liczne zbiórki na odbudowę tamtejszej flory i fauny. Zebrano dużo pieniędzy. Płonący kontynent był na tapetach całego świata. Ludzie w emocjach błagali o ratunek dla naszej planety. Prosili o zaprzestanie spalania węgla, produkcji plastiku itd. Nie było dnia by programy informacyjne nie informowały nas o bieżącej sytuacji w Australii. Tamtejsze pożary podzieliły także Polaków. Ekolodzy błagali o pomoc dla tego kontynentu. Pokazywali zdjęcia płonących kangurów, wombatów, czy koala. Z tego co pamiętam uzbierano dużo pieniędzy na ratowanie tamtejszej flory jak i fauny. Również polskie ogrody zoologiczne prosiły o wsparcie dla Australii. Niektórzy dyrektorzy mówili o ratowaniu środowiska naturalnego itd. Jak doskonale pamiętacie chętnie brałem udział w dyskusjach na ten temat. Tradycyjnie byłem hejtowany i próbowano mi wmówić, że na niczym się nie znam. Na szczęście było kilku takich co pokazywali prawdę na temat pożarów w tym kraju. Nie były one groźniejsze od poprzednich, a media manipulowały faktami. Płonąca Australia to już przeszłość. W dobie koronawirusa wszyscy o niej zapomnieli. O kangurach też!
Kilkanaście dni temu płonął Biebrzański Park Narodowy. Ogień strawił kilkaset hektarów parku. Płomienie było widać z kosmosu. Do gaszenia pożaru zgłosili się strażacy z całego kraju. Pomagali zwykli ludzie. Niestety wśród nich nie było ekologów. Działacze ekologiczni nie przejęli się losem płonących saren, zajęcy, bocianów, czy czapli. Ważniejsze były kangury z Australii niż nasze rodzime zwierzęta. Nie było zbiórek na rzecz ratowania zwierząt, które ucierpiały w pożarze. Media nie rozgadały się na ten temat. Pokazali pożar, strażaków i to wszystko. Również dyrektorzy polskich ogrodów zoologicznych nie komentowali tej sytuacji. Rozumiem, że byli zajęci ratowaniem swoich placówek. Nikt już nie mówił, że musimy ratować matkę ziemię, że klimat się zmienia, że za dużo palimy węglem i produkujemy nadmiar plastiku. Te tematy nie były już istotne. Uznano, że pożar był wynikiem płonących traw. Jak wiemy rolnicy często tak robią o tej porze roku nie zwracając uwagi na konsekwencje. Najbardziej boli mnie to, że Polacy chcieli się zesrać za Australię, a Polską faunę mieli gdzieś. Przecież pożar wyrządził ogromne straty dla środowiska naturalnego. Przyroda w tym miejscu będzie się odbudowywać przez następnych kilkadziesiąt lat. To nie jest już ten sam Biebrzański Park Narodowy. Boli mnie to, że ten australijski kangur był dla ekomafii ważniejszy niż sarna. Dziś już wiem, że płonąca Australia była doskonałą okazją do zarabiania pieniędzy. Nie wierzę, że trafiły one na ratowanie tamtejszych zwierząt. Niestety gdyby eko ściema prowadziła zbiórkę na ratowanie naszego parku narodowego, to byliby się rozliczeń z każdej złotówki i każdy patrzyłby im na ręce. Więc nie opłaca im się zbierać kasy na sarny i zające bo sami nic by na tym nie zarobili. Zanim wielcy Polacy zaczną naprawiać świat, niech zaczną od siebie, czyli Polski. Tutaj przyrodniczo wciąż jest dużo do zrobienia.
Ekolodzy podczas pandemii udowodnili, że dobro zwierząt nie jest ich domeną. Żadna organizacja ekologiczna nie wsparła ogrodów zoologicznych. Ekolodzy potrafią jedynie odbierać zwierzęta pod byle jakim pretekstem. Robią to wtedy, kiedy wiedzą, że na nich zarobią. Teraz kiedy ZOO potrzebuje ich wsparcia oni udają, że nie widzą problemu. Organizacje ekologiczne są bogate. Niestety swoim bogactwem nie dzielą się z nikim...
Relacja z wycieczki do ZOO Leśne Zacisze
Para żurawi białoszyich to nowi mieszkańcy Leśnego Zacisza. Fot: Erwin
Na specjalne zaproszenie Państwa Zawadzkich wybraliśmy się na spacer do ZOO Leśne Zacisze. Gdyby nie obecna sytuacja to już dawno byśmy tutaj byli. Z Kielc wyjechaliśmy grubo po 14:00. Dojazd do ogrodu zajął nam 20 minut. Po drodze zatrzymaliśmy się na stacji paliw by coś przekąsić. Kilka minut po 15:00 byliśmy już na miejscu. Spotkaliśmy się z Panem Pawłem i wymieniliśmy nowinkami ze świata ZOO. Dołączyła do nas również Karolina, córka właścicieli. Towarzyszyła nam przez cały spacer po ogrodzie. Nie każdy ma to szczęście jak my (śmiech), że mieliśmy możliwość mieć osobistego przewodnika po ZOO. Dzięki Karolinie dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy na temat mieszkańców ogrodu. Spacer zaczęliśmy od głównej trasy zwiedzania. Na początek podziwialiśmy dzikie gęsi, natomiast później naszym oczom ukazały się przepiękne żurawie białoszyje. Ptaki te są tegoroczną nowością Leśnego Zacisza. Zamieszkały w dawnej wolierze żurawi zwyczajnych. Swoją oazę dzielą z kaczkami i gęsiami. Chwilę później byliśmy już obok zagrody koni. Nowi mieszkańcy pojawili się także w pawilonie małych małp. Uistiti białouche dzielą swój dom z dwoma gatunkami żółwia - żabuti i stepowego. Również papugi dostały nowych lokatorów, a są nimi tragopany. W pierwszej części ZOO zaszły niewielkie zmiany. Dotychczasowy wybieg antylop eland zajmują strusie emu. 4 nowe osobniki niedawno pojawiły się w Zaciszu. Na razie para, która od lat mieszka w ZOO nie spotkała się z nowymi przybyszami. Wybieg osiołków obecnie stoi pusty. Niebawem zamieszkają tam nowe zwierzęta. W rodzinie bawołów indyjskich pojawił się młody. U pozostałych mieszkańców bez zmian. Pekari, mundżak chiński, walabie, koczkodany, lemury, surykatki, emu i struś afrykański pozostali na swoich miejscach.
Oryks szablorogi i jego zmodernizowany wybieg. Fot: Erwin
Druga część ZOO przeszła całkowitą metamorfozę. Zmieniono bieg alejek, pojawiły się nowe wybiegi, które wkrótce zostaną zasiedlone przez nowych mieszkańców. Kogo dokładnie dotknęły zmiany? Wielka woliera dla małp jest już gotowa. Wybieg na którym powstała jest zlikwidowany. Pojawiła się nowa ścieżka, która prowadzi do kaczodziobów i oryksa szablorogiego. Wybieg oryksa zmienił swój kształt. Niebawem antylopa zyska nowych sąsiadów. Wielbłądy dostaną większy wybieg i nowy dom. Łącznie z dwóch dużych wybiegów zostało zrobionych 5 mniejszych, które i tak są bardzo duże. Wielbłądy dalej dzielą swój wybieg z gęsiami i pieskami preriowymi. Ta część ZOO zmieniła się nie do poznania. Większy wybieg i nowych sąsiadów zyskała samica albinosa strusia nandu. Teraz swój dom dzieli z trzema nowo przybyłymi do Zacisza walabiami benetta. Ich sąsiadami wciąż pozostają pekari obrożne i mary patagońskie.
Nowa alejka powstała pomiędzy wybiegiem oryksa szablorogiego, a wielbłądami. Fot: Erwin
Idąc główną alejką dojdziecie do woliery ibisa czczonego. Do ptaka dołączyła para uszaków siwych. W tej części ZOO praktycznie nic się nie zmieniło poza tym, że na dwóch wybiegach są nowi lokatorzy. Kangury rude, koby liczi, sitatungi, gnu brunatne, garny, osioł Poitou są na swoim miejscu.Wybieg alpak stoi pusty, natomiast wybieg po kobie śniadym odziedziczyła para elandów, która przekazała swój dawny wybieg nowej rodzinie emu. U blesboków bez zmian, natomiast w strefie leśnej dużo się dzieje. Powstała nowa alejka, która zmieniła układ komunikacyjny ZOO. W tej części ogrodu powstały nowe wybiegi. Obecnie jest ich 3, z czego dwa zostały już przydzielone nowym i starym mieszkańcom ZOO. Pierwszy wybieg zamieszkują dwie przesympatyczne samice antylopy nilgau. Ich sąsiadami jest para gwanako i dwa samce owcy walijskiej. Teraz jest łatwiej dotrzeć do wybiegu bawoła afrykańskiego leśnego. Ze względów na nowe przepisy prawne ZOO zrezygnowało z hodowli dzików. U danieli bez zmian. Jeden samiec zrzucił już poroże. Tylko czekać aż zrobi to drugi. Strefa Leśna przeszła ogromny lifting. Dawne wybiegi kóz i kucyków są już przeszłością. Przez zimę w tym miejscu wybudowano ogromne mini - zoo, czyli krainę zwierząt udomowionych. Ogrodzenia z siatki zamieniono na te drewniane. Powstały też nowe budynki mieszkalne. Na razie bez zmian jest u krów szkockich, które również doczekały się potomstwa. W nowym mini - zoo zamieszkały owce i kozy kilku gatunków, osły domowe, kucyki i alpaki. Miejsce to wciąż jest rozbudowywane. Również stary wybieg kóz waliserskich został przebudowany i przeznaczony dla kóz karłowatych, owiec somalijskich i bociana.
Antylopy eland zamieszkały na dawnym wybiegu koba śniadego. Fot: Erwin
W strefie wolier kolejne nowości. Na ukończeniu jest pierwsza duża woliera. Prawdopodobnie zamieszka w niej duży ssak drapieżny. Obok niej powstaje druga taka sama. Na przeciwko lwa Simby nie zobaczymy już ostronosów rudych. Zwierzęta zostały przeniesione na nowy duży wybieg obok antylop gnu i jeżozwierzy. Na razie szopy pozostały na swoim miejscu. U serwali jak i w ptaszarni bez zmian. Jedynie obok wybiegu lwa powstało nowe ogrodzenie. Myślę, że kiedyś zamieszka tam jakieś zwierzę. Po drugiej stronie łąki też dużo się dzieje. Niebawem zebry będą mieć nowych sąsiadów, a to za sprawą wybiegu, który powstaje z wydzielonej części ich wielkiego domu. Jeżozwierze mają się dobrze, a ostronosy odpoczywały w swoim nowym domu, dlatego też nie widzieliśmy ich na wybiegu. Muflony jak i arui mają młode. Zebry i żurawie koroniaste czują się świetnie. Dawne wybiegi gwanako i nilgau są obecnie niezamieszkałe. Tylko czekać, jak do ZOO przyjadą nowe gatunki zwierząt. W strefie placu zabaw nic się nie zmieniło. Po kilkugodzinnym spacerze udaliśmy się na odpoczynek. Wieczór z rodziną Zawadzkich minął nam bardzo przyjemnie.
Wiosną urodził się byczek bydła szkockiego. Fot: Erwin
Byłem w szoku jak zobaczyłem te wszystkie zmiany w ZOO. Miałem wrażenie jakbym był w innym miejscu. Teraz dzięki nowemu układowi alejek powstało więcej wybiegów, goście mogą błądzić wśród zwierząt, ogólnie wszystko wygląda super. Naprawdę świetny pomysł na przebudowę ZOO. Jestem pełen podziwu dla właścicieli, że przez zimę zrobili tak dużo. W tym samym czasie w innych ogrodach zoologicznych praktycznie nic się nie działo. Mimo kryzysu ZOO daje sobie radę. Już nie możemy się doczekać kolejnej wizyty, którą zaplanowaliśmy na maj. Oby już rząd zniósł zakazy dla zwierzyńców i pozwolił nam się nimi delektować. Spacer na łonie natury był super. Świeże powietrze, śpiew ptaków, zieleń, kwitnące drzewa, kwiaty - po prostu magia. Fajnie, że świat znowu budzi się do życia. W drodze powrotnej w lesie widzieliśmy dorodnego samca sarny.
W ZOO powstało Mini - ZOO. Mieszkają tu m.in. alpaki Fot: Erwin
Mam nadzieję, że to już ostatnie dni kiedy ZOO będzie zamknięte dla zwiedzających. Jak to wszystko się skończy to naładujcie akumulatory w Leśnym Zaciszu. Jest to idealne miejsce dla singli jak i rodzin z dziećmi. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Warto zaglądać tu częściej, bo za każdym razem kiedy tutaj przyjeżdżamy dostrzegamy ogrom zmian i nowych mieszkańców. Leśne Zacisze to idealne miejsce na wypoczynek, relaks, zabawę i obcowanie z naturą. Tutaj się wypoczywa, a każda chwila na zawsze pozostaje w pamięci. Polecajcie to miejsce swoim znajomym. ZOO w podkieleckim Lisowie to także wielka atrakcja turystyczna województwa świętokrzyskiego. Będąc tutaj wspieracie ZOO w jego dalszym rozwoju :) Pokochajcie Świętokrzyskie, wybierzcie Leśne Zacisze.
Gotowa jest kolejna woliera dla zwierząt drapieżnych. Fot: Erwin
Przy okazji chciałbym Was prosić o wsparcie dla Leśnego Zacisza. Ponieważ ZOO jest prywatne, nie dostaje ono dofinansowania z gminy. Dlatego też w tym trudnym czasie możecie przynieść do ogrodu warzywa, owoce, mięso i inne produkty nadające się do spożycia. Można też za pośrednictwem portalu zrzutka.pl dokonać wpłaty na ratowanie ZOO. Dzięki waszemu wsparciu właścicielom uda się łatwiej przetrwać ten trudny dla nas wszystkich czas. Osoby zainteresowane wpłatą zachęcam do kliknięcia TUTAJ. Gdyby ktoś chciał przekazać do ZOO jedzenie lub siano proszę o bezpośredni kontakt z właścicielami ZOO. Dane kontaktowe znajdziecie TUTAJ.
W imieniu swoim i Łukasza serdecznie dziękujemy za gościnę i pamiątki :)
Leśne Zacisze - mieszkańcy województwa świętokrzyskiego udowodnili, że w tak trudnych czasach potrafią sobie pomagać. Dzięki ich hojnemu sercu każdego dnia do ZOO trafiają tony jedzenia dla zwierząt. Jedni przywożą warzywa, drudzy owoce, trzeci siano, a czwarci smakołyki takie jak jogurty. Gdyby nie pomoc zwyczajnych ludzi sytuacja ZOO byłaby bardzo trudna. W akcję pomocową włączyli się także lokalni politycy i media. Pod koniec kwietnia ogród ponownie odwiedziła ekipa programu "Pytanie na śniadanie". Jako Fani ZOO zostaliśmy zaproszeni na spacer po ZOO w czasie pandemii. Relację z tej wizyty przeczytacie w powyższej części magazynu lub na stronie Inna Forma Rozrywki. ZOO Leśne Zacisze to dobro całego województwa świętokrzyskiego. Co roku przybywa tutaj nawet 50 tysięcy odwiedzających.
Linki do relacji z programu "Pytanie na śniadanie":
Część 1 kliknij TUTAJ.
Część 2 kliknij TUTAJ.
Część 3 kliknij TUTAJ.
Część 4 kliknij TUTAJ.
Część 5 kliknij TUTAJ.
Fot: ZOO Leśne Zacisze
Fot: ZOO Leśne Zacisze
Fot: ZOO Leśne Zacisze
Fot: ZOO Leśne Zacisze
Wszystko wskazuje też na to, że w ZOO urodziły się bliźniaki mary patagońskiej. W ostatnim czasie w ogrodzie na świat przyszedł byczek krowy szkockiej, bawół indyjski, kozy.
Fot: ZOO Leśne Zacisze
Fot: ZOO Leśne Zacisze
Kraków - w stadzie owiec grzywiastych arui pojawiły się bliźniaki. Młode po godzinie od urodzenia radośnie biegały po skalistym wybiegu. Również u jeżozwierzy doczekano się potomstwa. Małe są jednak nieśmiałe, dlatego nie doczekały się jeszcze zdjęcia.
Fot: ZOO Kraków
Para korońców wysiaduje jaja. Teraz pozostaje nam czekać na pojawienie się piskląt. W naturze ptaki te występują jedynie w Nowej Gwinei. Korońce mają status gatunku bliskiego wyginięciem.
Fot: ZOO Kraków
Chorzów - na przełomie marca i kwietnia na świat przyszły dwa patasy. Maluchy czują się dobrze i dokazują swoim matkom. Również potomka doczekała się jedna z gerez abisyńskich. Jej dzieciak też czuje się świetnie.
Fot: Śląski Ogród Zoologiczny
Wilkowice - na świat przyszedł kolejny osiołek domowy. Maluch nie może się już doczekać pierwszych gości, a ci powinni nadejść tuż, tuż.
Fot: ZOO Wilkowice
Wrocław - w pawilonie Afrykarium na świat przyszła samiczka dikdika. Internauci wybrali dla niej imię Lor.
Fot: ZOO Wrocław
W ostatnim czasie na świat przyszły aż cztery antylopy sitatunga.
Fot: ZOO Wrocław
Stado muflonów powiększyło się o 6 nowych członków rodziny.
Fot: ZOO Wrocław
Fot: ZOO Wrocław
Również u lemurów katta pojawił się młody.
Fot: ZOO Wrocław
Rodzina takinów złotych także ma maleństwo.
Fot: ZOO Wrocław
W pawilonie Afrykarium zamieszkały największe nietoperze czarnego lądu. 10 osobników zamieszkało w kongijskiej części obiektu. Nietoperze te fachowo nazywają się motogłowy wielkogłowe.
Fot: ZOO Wrocław
Poznań - na drugą stronę życia odszedł nielegalnie odebrany ze Śremu tygrys. Zwierzę trafiło do Poznania dwa lata temu. W sądzie zapadły już nieprawomocne wyroki w tej sprawie. Sąd skazał właściciela ZOO w Śremie na karę grzywny i odebranie praw do zwierząt, które przeszły na własność skarbu Państwa. Na ten moment nie mam informacji, czy właściciel złożył apelację w tej sprawie. Niestety jakie sądy są każdy wie....
W stadzie lemurów katta pojawiły się dwa maluchy. Jak widzicie na poniższym zdjęciu zwierzęta te uwielbiają przejażdżki na grzbiecie matki.
Fot: ZOO Poznań
W ZOO urodził się także jeleń milu.
Fot: ZOO Poznań
Jakiś czas temu w Poznaniu rozpoczęto budowę nowego pawilonu wraz z wybiegami dla żyraf i nosorożców. Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć postęp prac.
Fot: Arek
Fot: Arek
Fot: Arek
Fot: Arek
Nowy Tomyśl - tamtejsze ZOO to nie tylko oaza zwierząt, ale i kwiatów. Wiosną jest ich najwięcej. Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć przepiękne klomby kwiatowe i nie tylko.
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Fot: ZOO Nowy Tomyśl
Dolina Charlotty - zapraszam do posłuchania wywiadu z kierowniczką ZOO panią Jolantą Ziewiec. O tym co słychać w ogrodzie dowiecie się z poniższego filmu.
Gdańsk - wikunie dostały nowy wybieg. Obecnie możecie je zobaczyć na dawnym wybiegu bydła stepowego węgierskiego. Ich sąsiadami są antylopy bongo. W ogrodzie na świat przyszły trzy golce. Są ta najdłużej żyjące gryzonie na świecie. Dożywają nawet 30 lat, kiedy mysz tylko 2. Zwierzęta te nie są wrażliwe na ból, czego możemy im jedynie pozazdrościć. Golce bez tlenu mogą żyć nawet 18 minut. Nigdy nie wychodzą na powierzchnię ziemi. Również w stadzie jaków pojawił się młody. Obecnie rodzina tych zwierząt liczy 6 osobników. W rodzinie kapodziobów i turako pojawiły się pisklęta.
Kapodziób. Fot: ZOO Gdańsk
Turako. Fot: ZOO Gdańsk
W ogrodzie wykluły się także trzy czarne łabędzie.
Fot: ZOO Gdańsk
Fot: ZOO Gdańsk
Bydgoszcz - 23 kwietnia na oficjalnym profilu ZOO pojawił się filmik przedstawiający mieszkańców ogrodu. Wśród nich pojawiła się antylopa niala grzywiasta. Do tej pory ZOO nie chwaliło się nowym nabytkiem. Gatunku nie wpisano również do kolekcji zwierząt jaka znajduje się na oficjalnej stronie www. Obecnie największe stado nial grzywiastych można zobaczyć w Chorzowie. W Polsce hodowane są od niedawna także w Opolu.
Fot: ZOO Liberec
Kadzidłowo - w stadzie muflonów pojawiło się liczne potomstwo. Również potomka doczekała się ośliczka domowa. Nową wolierę dostała para orłów stepowych. Obecnie trwa przebudowa ZOO, której celem jest poprawa warunków bytowych wszystkich zwierząt.
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
W ramach przebudowy ZOO udało się również wybudować nowe woliery jenotom, wydrom, tchórzom, kuropatw i koguta kury domowej.
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Fot: Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie
Płock - funkcjonariusze Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Płocku zorganizowali zbiórkę pieniędzy wewnątrz swojego wydziału. Za zebrane pieniądze postanowili kupić bilety do ZOO. Łącznie zakupiono ich 120. Trafią one do dzieci będących w trudnej sytuacji życiowej. Policjantów gościł sam dyrektor ZOO pan Krzysztof Kelman. Tego typu akcja pomoże nie tylko wesprzeć ZOO w tych trudnych czasach, ale i dać radość tym, którzy nie zawsze są uśmiechnięci. Brawo Płock.
W ZOO na świat przyszedł także galago senegalski. Płeć malca jest jeszcze nieznana. Również maluchy pojawiły się w stadzie kóz. Łącznie jest ich 4.
Fot: Leszek Bukowski/ZOO Płock
Fot: Leszek Bukowski/ZOO Płock
Fot: Leszek Bukowski/ZOO Płock
Fot: Leszek Bukowski/ZOO Płock
Fot: Leszek Bukowski/ZOO Płock
Fot: Leszek Bukowski/ZOO Płock
Warszawa - w rodzinie sik wietnamskich pojawił się samczyk. Maluch ma się dobrze i nie może się doczekać waszej wizyty.
Fot: ZOO Warszawa
W ostatnim czasie na świat przyszło aż pięć lemurów katta.
Fot: ZOO Warszawa
Na drugą stronę życia odeszła samica pandy małej. Sekcja zwłok wykazała, że chorowała na chorobę Wilsona, czyli genetyczne zaburzenie metabolizmu miedzi. Nie robiąc badań w tym kierunku ciężko jest zauważyć, że zwierzę choruje na tą przypadłość. Iiva miała 8 lat i niestety nie doczekała się potomstwa. Pandy małe w ogrodach zoologicznych dożywają od 8 do 10 lat. Padają jednak rekordy, gdzie zwierzę dożywa nawet 15 lat.
;
Fot: ZOO Warszawa
W stadzie oryksów szablorogich pojawiła się młoda samiczka. Internauci nadali jej imię Lila.
Fot: ZOO Warszawa
Papugom kea nie udało się wychować dwójki swoich młodych. Jedno z piskląt niestety nie przeżyło. Miejmy nadzieję, że drugie wyrośnie na wielką papugę.
W marcu do ZOO przyjechał owocożer rózowoszyi. W naturze gołębie te żyją na indonezyjskiej wyspie Bali, Sumatrze i Jawie. W europejskich ogrodach zoologicznych jest ich mało, dlatego samiec wciąż czeka na swoją partnerkę.
Fot: ZOO Warszawa
Łódź - prace przy budowie Orientarium idą pełną parą. Jak sami widzicie żaden kryzys nie zatrzyma tej największej inwestycji w polskich ogrodach zoologicznych. W pawilonie małp pojawił się nowy mieszkaniec. Para lemurów katta doczekała się potomstwa. Na razie płeć jest jeszcze nie znana.
ZOO z lotu ptaka. Fot: ZOO Łódź
Fot: ZOO Łódź
Fot: ZOO Łódź
Fot: ZOO Łódź
Fot: ZOO Łódź
Akwarium. Fot: ZOO Łódź
Wybieg orangutanów. Fot: ZOO Łódź
Tunel Fot: ZOO Łódź
Na świat przyszły również trzy dorodne ariranie, czyli wydry olbrzymie. Maluchy mają się dobrze. Warto wspomnieć, że łódzkie ZOO jako jedyne w kraju hoduje ariranie. Zwierzaki zajmują duży wybieg, tuż obok pawilonu małych ssaków.
Wojciechów - w tym prywatnym ZOO na Lubelszczyźnie urodził się lemur katta.
Fot: ZOO Wojciechów
Zamość - po 4 miesiącach od zamówienia na Roztocze trafił kontener bambusa. Rury i maty bambusowe posłużą jako element dekoracyjny nowych jak i starych pawilonów w ZOO.
Fot: ZOO Zamość
Fot: ZOO Zamość
Wielką niespodziankę swoim opiekunom sprawiła babcia lemura wari czarno - białego. Od kilku dni Colie nie wychodziła ze swojego koszyka. Pracownicy byli przekonani, że zwierzę choruje. W jej wieku to normalne. Colie ma 24 lata co w przeliczeniu na ludzkie daje jej 100. Po kilku dniach opiekunom udało się wybawić babcię z koszyka. Byli zdumieni kiedy zobaczyli w nim malucha. Po konsultacji z innymi ogrodami zoologicznymi okazało się, że pani lemurowa jest najstarszym lemurem wari w niewoli, która w tym wieku urodziła dziecko. Ojcem jest 15 letni samiec, który na ludzkie ma już 70 lat. Lemury wari czarno - białe mają status krytycznie zagrożonego gatunku zwierząt na Madagaskarze. Babci i dziadkowi należą się oczywiście gratulacje.
Fot: ZOO Zamość
Czechy:
Praga - w stołecznym ZOO jak zawsze dużo się dzieje. W rodzinie emu wykluło się kilkorga młodych. Dumni rodzice pilnują swoich dzieci nie opuszczając ich ani na krok. Jednak jak zobaczycie na poniższym filmie, maluchy i tak brykają we wszystkie strony świata. I jak je tu upilnować?
W stadzie pekari obrożnych również pojawiły się młode. Obejrzycie poniższy filmik i przekonajcie się jak słodkie są te dwa prosiaczki.
Poniżej zobaczycie filmik przedstawiający mieszkańców ZOO w czasie pandemii. Zwrócicie uwagę na diabła tasmańskiego. Zamieszkał on w nowej części australijskiego świata.
Na koniec wisienka na torcie. Mały słonik dołączył już do rodziny i radośnie bryka po swoim wybiegu. Zobaczcie to na poniższym filmie.
Pilzno - czeskie i słowackie ogrody zoologiczne działające w tak zwanym stowarzyszeniu organizują coroczny konkurs na najlepszą hodowlę zwierząt - Biały Słoń. W tym roku do Pilzna trafiły dwie nagrody. Pierwsza za udaną hodowlę kolczatki, druga za wyklucie się groźnicy niemej (jadowity wąż z podrodziny grzechotników). Jeżeli chodzi o kolczatkę, to do tej pory w Pilznie urodziły się trzy z czego dwie nie przeżyły. Jeżeli chodzi o groźnice to wykluło się ich 9. W Europie hoduje się je tylko w 6 ogrodach zoologicznych. ZOO w Pilznie zajmuje drugie miejsce jeżeli chodzi o ich skuteczną hodowlę.
Fot: ZOO Pilzno - kolczatka
Fot: ZOO Pilzno Groźnica niema
Niestety ZOO nie otrzymało nagrody za udaną hodowlę świń. Jak widzicie na poniższym zdjęciu w ostatnim miocie jest ich sporo.
Fot: ZOO Pilzno
Usti nad Labem - z ogrodu zoologicznego w Decinie przyjechał samiec pantery mglistej. Zwierzak wraz z trojgiem swojego rodzeństwa urodził się w Usti nad Labem w 2011 roku. Kociak nie zostanie na stałe w swoim rodzinnym domu. W Decinie rozpoczęto przebudowę jego wybiegu, dlatego też na czas remontu zwierzak zamieszkał w Usti. Jak tylko inwestycja dobiegnie końca samiec wróci do Decina.
Fot: ZOO Usti nad Labem
Pod koniec marca w stadzie makaków czepkowych pojawił się kolejny maluch.
Fot: ZOO Usti nad Labem
Ogród wziął również udział w 26 edycji konkursu czeskich i słowackich ogrodów zoologicznych - Biały Słoń. Nagrody przyznaje się tutaj w dwóch kategoriach - inwestycje i hodowla (ssaki, ptaki, gady, płazy). ZOO w Usti zajęło pierwsze miejsce w kategorii inwestycje - przebudowa. Nagrodę przyznano, za przebudowę wybiegu dla pingwinów.
Fot: ZOO Usti nad Labem
Fot: ZOO Usti nad Labem
To nie koniec dobrych wiadomości z Usti nad Labem. W czasie pandemii rozpoczęto budowę nowej woliery dla słodników modrolicych (ptaki z gatunku miodojadów) oraz wybiegu dla krów anoa. Prace są zaawansowane.
Nowa woliera dla słodników. Fot: ZOO Usti nad Labem
Tu powstaje wybieg dla krów anoa nizinnych. Fot: ZOO Usti nad Labem
Do ZOO przyjechały także ostronosy białonose. Zwierzaki zamieszkały na wybiegu, który powstał m.in. z woliery przeznaczonej dla papug.
Fot: ZOO Usti nad Labem
Nowe maluchy pojawiły się w stadzie lemurów katta.
Fot: ZOO Usti nad Labem
Plasy - prywatne ZOO podarowało prywatnemu ZOO Dvorec lemura katta. W zamian ZOO Dvorec podarował Plasom parę pekari obrożnych oraz parę karim czerwononogich.
Fot: ZOO Plasy - pekari obrożne
Fot: ZOO Plasy karima czerwononoga
Decin - władze regionu usteckiego zakupią bilety wstępu do ZOO, które podarują medykom walczących z koronawirusem. Piękny gest ze strony urzędników. ZOO zyska pieniądze, a medycy nagrodę za swoją ciężką pracę.
Fot: ZOO Decin
Na wybiegu rosomaków pojawiły się nowe pnie drzew. Mają one urozmaicić czas spędzony na wybiegu.
Fot: ZOO Decin
Podczas pandemii pracownicy ZOO prowadzili prace konserwatorskie przy tak zwanej małej architekturze. Ponadto niewielki lifting przeszły inne obiekty.
Fot: ZOO Decin
Liberec - na grzbiecie pani mrówkojadowej olbrzymiej pojawił się maluch. Ponadto młode pojawiły się także u takinów. Podczas pandemii dobrzy ludzie organizowali zbiórki żywności dla zwierząt. Lokalna społeczność się zmobilizowała i pomogła najstarszemu czeskiemu ZOO. Brawo Liberec :)
Fot: ZOO Liberec
Chomutov - największy czeski ogród zoologiczny otrzymał dwa samochody elektryczne, których celem będzie przewożenie żywności z magazynu bezpośrednio na wybiegi zwierząt. Pojazdy są ciche i ekologiczne.
Fot: ZOO Chomutov
Stado jeleni milu powiększyło się o nowo narodzonego samca. Warto wspomnieć, że jelenie milu to gatunek skrajnie zagrożony wyginięciem. Prawdopodobnie na wolności już nie występuje.
Fot: ZOO Chomutov
Młodego byczka doczekała się rodzinka bydła szkockiego.
Fot: ZOO Chomutov
Para sokołów wędrownych doczekała się trójki piskląt.
Fot: ZOO Chomutov
Dwór Kralove nad Labem - w stadzie mandryli równikowych pojawił się maluch. Cała małpia rodzina jest bardzo podekscytowana. Każdy jest ciekawy nowego członka rodziny.
Fot: ZOO Safari Dwór Kralove nad Labem
Olomouc - na świat przyszedł patas, mrównik i lemur katta. Do ZOO z dalekiej Syrii przyjechał samiec ratela. Dołączył do samicy, która od razu była nim zainteresowana. Teraz pozostaje czekać na potomstwo.
Mrównik - Fot: ZOO Olomouc
Patas. Fot: ZOO Olomouc
Lemur katta. Fot: ZOO Olomouc
Ratel. Fot: ZOO Olomouc
Największym wydarzeniem były jednak narodziny kolejnej w historii ZOO żyrafy Rothschilda. Szczęśliwą mamą została 16 letnia Samantha. Opiekunowie byli zdziwieni, że mimo leciwego wieku udało jej się zajść w ciążę i urodzić zdrowe dziecko. Maluch po porodzie mierzył 170 cm.
Fot: ZOO Olomouc
Ostrawa - w pawilonie Tanganika, gdzie obecnie mieszkają krokodyle zwiększono bezpieczeństwo odwiedzających. Jak się okazało gady znalazły sobie miejsce na wspinaczkę co groziło ich przedostaniem się na korytarz dla zwiedzających.
Fot: ZOO Ostrava
Jak podaje NaviZOO w Ostrawie rozpoczęto budowę wybiegów dla gibbonów i makaków wanderu. Małpy będą dzielić swój wybieg z jeleniowatymi. Wizualizacje, które zamieszczam poniżej robią wrażenie. To kolejna inwestycja obecnie realizowana w ZOO. Niebawem do nowego domu przeprowadzą się ptaki drapieżne.
Fot: NaviZOO
Fot: NaviZOO
Fot: NaviZOO
Fot: NaviZOO
Do 2023 roku ma powstać nowy parking wielopoziomowy. Projektant zaprojektował go na 200 samochodów. Budynek ma stanąć pomiędzy pierwszym, a drugim parkingiem. Koszt inwestycji to 130 milionów koron czeskich. Urzędnicy wydali już zgodę na przeprowadzenie inwestycji.
Fot: Fajnova.cz
Brno - w pierwszym dniu po otwarciu ogrodu (po pandemii) na świat przyszły dwie mary stepowe.
Fot: ZOO Brno
3 maja na świat przyszła samiczka renifera. Opiekunowie dali jej imię Josefinka.
Fot: ZOO Brno
Hodonin - z ogrodu zoologicznego w Brnie przyjechał 10 miesięczny samiec alpaki. Starsze koleżanki nie mogą oderwać od niego wzroku.
Fot: ZOO Hodonin
Z rozszczepionymi nogami urodziła się koza. Na szczęście maluchowi nic już nie dolega i może radośnie biegać po swoim wybiegu.
Fot: ZOO Hodonin
Z kangurzej torby wygląda małe kangurzątko. Na ten moment nie wiadomo, czy jest to samiec, czy samiczka.
Fot: ZOO Hodonin
Hluboka nad Wełtawą - na poniższym zdjęciu możecie zobaczyć słodkiego malucha kucyka. Niedawno urodził się w ZOO.
Fot: ZOO Hluboka nad Wełtawą
Malucha doczekały się także tamaryny białoczube.
Fot: ZOO Hluboka nad Wełtawą
Jihlava - ze szkockiego ZOO przyjechał samiec świni wisajskiej. Na terenie ZOO możecie też nabyć nową grę planszową, która umili Wam nie jeden wieczór.
Fot: ZOO Jihlava
Rodzina jeży doczekała się pięciu wspaniałych dzieci.
Fot: ZOO Jihlava
Urodzona w 2018 roku w Jihlavie samica karakala od jakiegoś czasu przebywa w jednym z brytyjskich ogrodów zoologicznych. Właśnie doczekała się pierwszego potomstwa. Bliźniaki mają się dobrze.
Fot: ZOO Jihlava
Pisklaków doczekały się kapodzioby.
Fot: ZOO Jihlava
Samiec świni wisajskiej. Fot: ZOO Jihlava
Dvorec - wielbłądzica Shakira doczekała się potomstwa. Maluch ma się dobrze i przyszedł na świat przy pomocy ludzi. Wielbłądzica nie była wstanie samemu sobie poradzić.
Fot: ZOO Dvorec
Dzięki uprzejmości dobrych ludzi ZOO otrzymało pokarm dla zwierząt. Kopytne dostały siano, a drapieżniki szczury.
Fot: ZOO Dvorec
Jeżeli ktoś z was w przyszłości wybiera się do tego ZOO, to niech nie zapomni pobrać sobie poniższe zdjęcie i je wydrukować. Na fotce macie aktualną mapkę ZOO.
Fot: ZOO Dvorec
Z gospodarstwa we wsi Lany przyjechał samiec gwanako. Dołączył do dwóch samic. Zwierzę ma silne geny, dlatego też powinien dać zdrowe potomstwo.
Fot: ZOO Dvorec
Na Hrádečku - w ostatnim czasie wykluły się emu, urodził się kucyk i jeżozwierz.
Fot: ZOO Na Hrádečku
Fot: ZOO Na Hrádečku
Chleby - samica langura o imieniu Ding doczekała się potomka. To już drugi maluch tego gatunku urodzony w tym roku.
Fot: ZOO Chleby
Ogród wziął również udział w corocznym konkursie Biały Słoń. Właściciele zdobyli aż dwie nagrody. Pierwszą dostali w kategorii budowla roku - wybieg dla niedźwiedzi himalajskich. Druga w kategorii hodowla za rozmnażanie langurów.
Fot: ZOO Chleby
Samiczka wielbłąda dwugarbnego wciąż czeka na imię. Ciekawy jestem pomysłowości fanów ogrodu :) Swoją drogą w Chlebach urodził się wielbłąd dwugarbny :)
Fot: ZOO Chleby
Zajezd - pierwsi goście przybyli do prywatnego ZOO w okolicach Pragi. To dobrze, bo placówka bała się o swoją przyszłość. Z powodu pandemii ZOO na dłuższy czas było zamknięte co spowodowało brak gotówki. Podczas kwarantanny pracownicy ogrodu zadbali o to by jego mieszkańcom żyło się lepiej. Rysie doczekały się nowych pni. Stare były już zużyte. Dzięki pomocy dobrych ludzi udało się zebrać karmę dla zwierząt.
Fot: ZOO Zajezd
Fot: ZOO Zajezd
Fot: ZOO Zajezd
Fot: ZOO Zajezd
Pierwszym maluchem, który przyszedł na świat po otwarciu ZOO jest lemur brązowy. Maluchem opiekuje się troskliwa mama.
Fot: ZOO Zajezd
Tabor - na świat przyszły bliźniaki kóz. Maluchy strasznie rozrabiają...:)
Fot: ZOO Tabor
Słowacja:
Bratysława - z powodu pandemii sytuacja w ZOO nie należy do najciekawszych. Obecnie brakuje pieniędzy na wszystko. Ogród wystąpił do swoich gości o wsparcie finansowe. Dowolną kwotę można wpłacić na konto ogrodu zoologicznego. Pomóc może każdy.
Fot: ZOO Bratislava
Bojnice - na portalu społecznościowym Facebook powstała grupa, której celem jest wsparcie finansowe dla wszystkich słowackich ogrodów zoologicznych. W najtrudniejszej sytuacji jest ZOO w Spiskiej Novej Vsi, które od jesieni było zamknięte dla zwiedzających. W chwili pisania tej informacji do grupy należało 158 osób. Na Słowacji działają 4 ogrody zoologiczne plus prywatne placówki.
ZOO w Bojnicach jako jedyne w kraju działa pod patronatem Ministra Środowiska Republiki Słowacji. Mimo tego zaszczytnego tytułu ZOO potrzebuje pomocy.
Fot: ZOO grupa
Koszyce - największy na Słowacji ogród zoologiczny wygrał 26 edycję konkursu Biały Słoń. Dokładnie placówka zajęła trzecie miejsce w kategorii najciekawszej hodowli we wszystkich czeskich jak i słowackich ogrodów zoologicznych w dziedzinie ptactwa. Koszyce zwyciężyły hodowlą dzioborożców srebrnolicych. To już czwarte zwycięstwo tego ogrodu w tym konkursie.
P.S AKTUALIZACJA.
Ponieważ niewiele osób rozumie o co chodzi to już spieszę z tłumaczeniem. Pomimo, że ZOO nie zajęło 1 miejsca to zdobycia jakiegokolwiek jest już zwycięstwem. Każde ZOO, które otrzymało nagrodę może czuć się zwycięzcom, natomiast co co jej nie dostali czują się przegrani. Nasi sąsiedzi pewne sprawy inaczej interpretują niż my.
Fot: ZOO Koszyce
w połowie marca wykluły się dwa strusie emu. Ptaki mają się dobrze i czekają na pierwszych gości.
Fot: ZOO Koszyce
Bojna - ranczo pod Babicou - prywatne ZOO również otrzymało pomoc od osób prywatnych. Mieszkańcy okolicznych wsi podarowali jedzenie. Do dnia 5 maja zwierzyniec był nieczynny, ale można było zamówić dania na wynos. W ten sposób ranczo ratowało się przed bankructwem. Mimo wsparcia, ogród prosi o więcej. Brakuje pieniędzy na bieżące wydatki. Zdobycie datków na Słowacji jest trudne, gdyż społeczeństwo do najbogatszych nie należy.
Fot: Ranczo pod Babicou
Na kilka dni przed otwarciem na ranczo przybyli członkowie popularnego na Słowacji zespołu muzycznego Wolna Stopa. Artyści specjalizują się w muzyce ludowej i góralskiej. Podczas wizyty w Bojnej zwiedzili ZOO, śpiewali piosenki, kręcili filmik i zachęcali do odwiedzin rancza. Relacja z tego wydarzenia dostępna jest na poniższym filmie.
Spiska Nova Ves - ogród uruchomił sprzedaż specjalnych biletów. Każdy kto w czasie pandemii zdecyduje się na jego zakup będzie mógł skorzystać z promocji. Nowy bilet jest ważny dla jednej osoby i upoważnia do wstępu na teren ZOO aż 20 razy. Jego koszt to 30 euro. Można go zrealizować w dowolnym terminie. ZOO prosi również o datki, jedzenie, siano i ewentualny sponsoring zwierząt.
Aktualizacja.
Ponieważ od 6 maja ogród jest czynny dla zwiedzających, przed wyjazdem lub zakupem biletu sprawdźcie aktualny cennik na stronie ZOO. Na ten moment nie ma informacji, że zawieszono sprzedaż biletów, o których wspomniałem wyżej.
Fot: ZOO Spiska Nova Ves
Węgry:
Budapeszt - na świat przyszedł tapir anta. Maluch ma się dobrze i radośnie bryka po swoim wybiegu. Matka nie opuszcza go ani na krok. Zresztą sami zobaczcie na poniższym filmie.
W pierwszej połowie kwietnia rodzina flamingów wróciła na swój wybieg zewnętrzny.
Fot: ZOO Budapest
Fot: ZOO Budapest
Miszkolc - tamtejsze stado muflonów powiększyło się o kolejne cztery maluchy. Zwierzaki nie mogą się już doczekać z wizyty odwiedzających. Również w stadzie jeleni Dawida pojawił się młody. Mam troskliwie się nim opiekuje.
Fot: ZOO Miszkolc
Nyíregyháza - jeden z najlepszych ogrodów zoologicznych na Węgrzech otrzymał wsparcie od mieszkańców miasta i okolic. Część osób przekazała swój jeden procent podatku, część kupiła bilety na przyszłość, część podarowała opał i jedzenie. W tych trudnych czasach pomoc dla ZOO jest konieczna, o czym nie zawsze wie lokalny samorząd.
Fot: ZOO Nyíregyháza
Stado zebr powiększyło się o młode. Maluch jest pełen wigoru co zresztą zobaczcie na poniższym filmie.
Na zdjęciu też dobrze się prezentuje :)
Fot: ZOO Nyíregyháza
Debrecen - dzięki wsparciu prywatnej osoby do ZOO trafiły przepiórki chińskie. Ptaki te są rzadkie na Węgrzech. Poza Debrecenem można je również zobaczyć w Budapeszcie.
Fot: ZOO Debrecen
Stado lemurów katta powiększyło się o młodego. Maluch ani na krok nie opuszcza swojej mamy. Rodzice są dumni ze swojego potomstwa.
Fot: ZOO Debrecen
Swojego słodkiego malucha doczekała się także lamparcica. Maluch jest już zbadany, zważony i zmierzony. Kociakiem dumnie opiekuje się matka. Ostatni raz samica rodziła dwa lata temu.
Fot: ZOO Debrecen
W stadzie lam również wielkie poruszenie. Jedna z samic urodziła dziecko. To już kolejna lama urodzona w tym roku, czy będą następne?
Fot: ZOO Debrecen
Szeged - tamtejsza para leniwców dwupalczastych doczekała się pierwszego młodego. Małżonkowie są już ze sobą dwa lata. Również u kóz pojawiły się młode. Trojaczki mają się dobrze :)
Fot: sadurski.com
Pecz - tamtejsze ZOO dzięki pomocy dobrych ludzi otrzymało kolejne tony jedzenia dla zwierząt. Pamiętajcie, że dobro powraca :) i nigdy nie wiemy kiedy to my będziemy musieli poprosić o pomoc.
Fot: ZOO Pecz
Fot: ZOO Pecz
Fot: ZOO Pecz
Veszprém - w ostatnim czasie na świat przyszły aż dwa wielbłądy dwugarbne. Maluchy dają radość nie tylko wszystkim członkom wielbłądziego stada, ale i ich opiekunom.
Fot: ZOO Veszprem
O dwójkę kolejnych maluchów wzbogaciła się rodzina antylop impala.
Fot: ZOO Veszprem
Győr - na świat przyszła sajmiri wiewiórcza. Maluch na razie poznaje świat z grzbietu swojej matki. Tylko czekać, aż zacznie psocić.
Fot: ZOO Gyor
Gyöngyösi - dzięki uprzejmości sponsora prywatne ZOO pod Budapesztem otrzymało farby do pomalowania drewnianych domków dla zwierząt. Zebra i jej przyjaciółka, czy tez przyjaciel z zaciekawieniem przyglądali się pracom renowacyjnym.
Fot: ZOO Gyöngyösi
Również dzięki wsparciu innych osób udało się sprowadzić do ZOO karmę dla zwierząt oraz siano. W tych trudnych czasach pomoc prywatnym ogrodom zoologicznym jest naprawdę bardzo potrzebna.
Fot: ZOO Gyöngyösi
Dobrzy ludzie przynieśli do ZOO trzy małe wiewiórki, które straciły matkę. Dzięki pomocy ludzi zwierzęta mają szansę przeżyć.
Fot: ZOO Gyöngyösi
Kecskemét - w pierwszą niedzielę maja urodziła się lama. Maluch z każdym dniem czuje się coraz pewniej, co dostrzegli również odwiedzający.
Przed świętami Wielkanocnymi na oficjalnym profilu wrocławskiego ZOO pojawił się wpis z prośbą o pomoc. Ponieważ od miesiąca ZOO nie ma wpływów ze sprzedaży biletów, to brakuje pieniędzy na dalsze utrzymanie ZOO. Wówczas zachęcano do zakupu biletów drogą elektroniczną. Każdy kto kupi wejściówkę w okresie kwarantanny będzie ją mógł zrealizować w dowolnym terminie. Bilet jednorazowy dla osoby dorosłej to koszt 55 zł, natomiast najdroższy rodzinny dla 2 osób dorosłych i 3 dzieci to wydatek z rzędu 170 zł. Postanowiłem skomentować ten wpis ponieważ uznałem, że w kryzysie jaki teraz mamy takie ceny nie przejdą. Napisałem, że bilety są za drogie. Otrzymałem odpowiedź, że utrzymanie ogrodu kosztuje stąd taka cena. Moja wypowiedź nie spodobała się zwolennikom wrocławskiego ZOO. Ludzie stwierdzili, że cennik jest ok, a skoro mnie nie stać na wizytę w ich ZOO to jest to tylko i wyłącznie mój problem. Poczułem się zażenowany tym wpisem. Po prostu zrobiło mi się przykro.
Czy tak powinna wyglądać klatka szympansów w cudownym ZOO? Fot: Erwin
Nie wiedząc kiedy temat rozmowy zmienił swój bieg. Z cennika zeszliśmy na warunki w jakich żyją zwierzęta. Wspomniałem, że skoro ZOO nie ma pieniędzy na utrzymanie tylu gatunków zwierząt, to niech zmniejszy ich kolekcje. Zawsze można oddać je do innych placówek, które zapewnią im godne warunki bytowe. Mieszkanka Wrocławia przyznała mi rację pisząc o tragicznych warunkach w jakich żyją słonie. Dla przykładu podałem warunki jakie obecnie panują w opolskim ZOO. Dałem przykład fanom z Wrocławia, że ZOO może być piękne, zadbane, mieć mniej zwierząt i cenną kolekcję. Po chwili zostałem ponownie zaatakowany przez miłośników ZOO. Ani razu żaden z nich nie skomentował złych warunków wybranych gatunków zwierząt mieszkających w ZOO. Za to zaatakowali opolskie ZOO. Uważali, że zwiedzanie tej placówki zajmuje godzinę czasu i zamiast zwierząt ogląda się rośliny. Ponadto dodali, że idąc do ZOO zwierzę powinno się mieć na wyciągnięcie ręki, a nie szukać go po krzakach. Kilku miłośników opolskiego ZOO było oburzonych tym co napisali fani wrocławskiego ZOO. Od siebie dodałem, że opolski ogród zoologiczny zwiedza się w 5 godzin, na wybiegach jest dużo zwierząt i można je obserwować w prawie naturalnej scenerii. Ponadto padały kłamstwa typu opolskie ZOO jest małe i daleko mu do Wrocławia. Zdementowałem te doniesienia. ZOO w Opolu jest mniejsze od Wrocławia zaledwie o 3 hektary. To i tak nie było już istotne. Dla zwolenników wrocławskiego ZOO inne placówki w Polsce są złe, beznadziejne, nie ma w nich co oglądać, za to ich ogród jest cudowny i wspaniały. To nic, że oglądają zwierzęta w ciasnych klatkach. Ważne, że można oglądać.
Jeden z najmniejszych wybiegów dla słoni indyjskich w Polsce. Przed laty zamiast budować wielki wybieg dla nowo sprowadzonych nosorożców indyjskich, można było wybudować nową słoniarnię, a ze starej zrobić obiekt muzealny. Fot: Erwin
Wspomniałem też o ZOO Leśne Zacisze. Dałem przykład jak powinno wyglądać współczesne ZOO. Duże wybiegi, zieleń, przyroda, cisza, spokój, brak komercji, strefa wolna od zapachów tytoniowych itd. Co na to fani z Wrocławia? Uznali, że osoba takiego pokroju jak ja powinna siedzieć w tym swoim prowincjonalnym ZOO i cieszyć się, że w ogóle mam możliwość oglądania podstawowych zwierząt. Dodali, że jak mi ich wspaniałe ZOO nie pasuje to mam do nich nie przyjeżdżać. To już uznałem za żenadę. Odniosłem wrażenie, że ci ludzie mają gdzieś zwierzęta, ich warunki, inne placówki. Dla nich liczy się ich cudowne ZOO dla bogaczy. Biedota jest tam niemile widziana. Nie wiem skąd to się w ludziach bierze. Jeżeli ktoś kocha zwierzęta to ich los nie powinien mu być obojętny. Jak widać dla fanów z Wrocławia jest. Nie ważne, że ZOO w Łącznej nie ma czym nakarmić zwierząt. Niech upadają jak ich nie stać. Ważne, że ich wspaniałe ZOO jest najcudowniejsze i inne nie powinny istnieć. Bardzo niezdrowe myślenie.
"Ogromny" wybieg hipopotama karłowatego. Nie jedno prywatne ZOO mogłoby mu zapewnić lepsze warunki. Fot: Erwin
W pewnym momencie do dyskusji wtrąciła się kobieta, która mieszka blisko ZOO. Podzieliła moją opinię. Uważała, że do ZOO przychodzą tylko turyści, bo mieszkańcy uważają je za bardzo drogie i skomercjalizowane. Również jej się oberwało. Sama nie chodzi do swojego ZOO. Woli jeździć do innych. Niestety prawda jest taka, że większość odwiedzających ogród to turyści, którzy w 90 procentach przyjdą do ogrodu raz i potem nie wrócą lub przyjadą po kilku latach. Liczba odwiedzających z roku na rok się kurczy. Kiedyś w przeciągu roku ZOO sprzedawało ponad 2 miliony biletów. Dziś jest to poziom 1,5 miliona. Na razie nie widziałem zestawienia za ubiegły rok. W necie jest dużo komentarzy od mieszkańców, że ich ZOO jest za drogie. Doradza im się zakup tańszej karty rocznej. Jednak jak przyznają zakup jej się nie opłaca, gdyż nikt do ZOO nie biega co tydzień.
Małpiarnia XXI wieku. Takie obiekty w ZOO nie powinny istnieć. Fot: Erwin
Odniosłem wrażenie, że ta cała dyskusja podobała się wrocławskiemu ZOO. Ogród w ogóle nie reagował na zarzuty jakie im się stawia. Ich zwolennicy przecież wybronią ZOO. Najbardziej boli to, że los tych zwierząt tym ludziom jest obojętny. Podoba im się oglądanie szympansów, słoni, hipopotamów karłowatych, tapirów i innych w ciasnych klatkach lub wybiegach. Ich tok myślenia jest taki, że tapiry i hipopotamy mogą żyć w klitkach, ważne by do ZOO przyjechały goryle i to im trzeba zbudować wielki wybieg. Wtedy liczba odwiedzających wzrośnie. Czysty biznes, tylko czy ZOO powinno nim być?
Idealne ZOO i piękny wybieg dla strusi emu. Fot: Erwin
Każdy kto jest przeciwko pewnym elementom we wrocławskim ZOO jest niemile widziany. Po zakończeniu rozmowy doszedłem do wniosku, że ci ludzie są bardzo zapatrzeni w siebie. Inne ogrody są złe, ich jest super. Lepiej chwalić się 1000 gatunków zwierząt w tym bardzo rzadkimi okazami niż mówić, że zwierzęta mają dobre warunki do życia. Sami zresztą oceńcie po powyższych zdjęciach. Czy tak powinno wyglądać ZOO w XXI wieku? Według mnie nie. Po tej dyskusji doszedłem do wniosku, że jeżeli nic się we Wrocławiu nie zmieni to nie warto tam jechać. Skoro "biedota" taka jak ja jest tam nie mile widziana, to szkoda dawać im zarobić te 55 zł. Wolę siedzieć w swoim małym ZOO, które dla mnie jest wielkie, otaczać się przyrodą niż patrzyć na egzotykę w ciasnych klitach, delektować się czystym powietrzem, a nie smrodem papierosów, podziwiać zieleń, a nie zadeptane trawniki. Jeżeli tak będzie się traktować swoich potencjalnych gości, krytyków itd. to nie wróżę niczego dobrego. ZOO powinno wytłumaczyć ludziom dlaczego dane zwierzęta żyją w ciasnocie, a nie udawać, że nie ma tematu.
Tematem rozmowy miały być finanse. Pamiętajcie, że ZOO we Wrocławiu ma dotację z miasta, więc przetrwa kryzys. Prywatne placówki mogą mieć z tym problem. Obecnie mamy nową rzeczywistość i kryzys bezrobocia. Na tym etapie 55 zł za bilet do ZOO to jest lekka przesada. Ludzie oszczędzają pieniądze na wszystko, a ZOO bez pieniędzy swoich gości prędzej czy później popadnie w tarapaty finansowe. Stąd też mój apel. Skończmy z zadufaniem, szukajmy dobrych rozwiązań, wspierajmy się, pomagajmy. Tylko tak zbudujemy wielkie rzeczy.
Ciąg dalszy nastąpi...
Co może robić tapir na ciasnym wybiegu? Spać! Fot: Erwin
Ciąg dalszy nastąpił...
Wyborcza o wrocławskim ZOO
20 kwietnia we wrocławskim dodatku Gazety Wyborczej ukazał się artykuł na temat ZOO. Według dziennikarzy obecna sytuacja ogrodu jest tragiczna. Niebawem może zabraknąć pieniędzy na utrzymanie ZOO. W chwili ukazania się artykułu straty z powodu braku możliwości prowadzenia działalności wynosiły 7 milionów złotych. Wcześniej inne media rozpisywały się o tym, że jedno z niemieckich ZOO dopuszcza możliwość uboju zwierząt, jeżeli dojdzie do sytuacji. że nie będzie pożywienia dla drapieżników. Gazeta podała, że taki sam scenariusz może mieć miejsce we Wrocławiu. Informacja ta wywołała oburzenie wśród internautów. Tego samego dnia dyrektor ZOO wydał oświadczenie, że nieprawdą jest, iż ogród jest w trudnej sytuacji finansowej. Pieniądze na bieżące utrzymanie ogrodu są. Ponadto zaprzeczył, że ogród ma w planach ubój zwierząt. Niestety nie wszyscy uwierzyli w zapewnienia dyrektora. Wiadomość o wrocławskiej tragedii rozniosła się w bardzo szybkim tempie.
Postanowiłem skomentować sprostowanie dyrektora, gdyż była w nim mała nieścisłość. Zarzuciłem wówczas, że ogród również wprowadza swoich gości w błąd. Przed świętami proszono o wcześniejszy zakup biletów wstępu ze względu na trudną sytuację ogrodu. Po świętach nagle znalazły się pieniądze na utrzymanie ZOO. Więc zapytałem, czy są te pieniądze, czy ich nie ma? Oczywiście liczyłem się z atakiem na moją osobę. Zwolennicy ZOO jak zawsze byli zwarci i gotowi do boju. Jak zwykle rozmowa potoczyła się w innym kierunku. Zamiast dyskutować o pieniądzach to temat zszedł do warunków w jakich żyją zwierzęta. Jeden komentujący odleciał w kosmos. Przez cały dzień miałem taki ubaw, że śmiechu nie było końca.
Wybieg muflonów i makaków to jedna z najlepszych inwestycji w ZOO. Fot: Erwin
Zacznijmy jednak od początku.
Tradycyjnie część internautów próbowała mnie gnoić. Jak zwykle moje argumenty do nich nie trafiały. Ponownie pojawiały się wpisy o cudownym ogrodzie zoologicznym. Tradycyjnie oberwało się także konkurencji. Najpierw dyskutowaliśmy o tym czy ZOO jest miejskie, czy prywatne. Prawie wszyscy mówili, że ogród jest prywatną spółką, która utrzymuje się sama i miasto do niej nie dopłaca. Potem wkradały się nieścisłości. Jeden pan stwierdził, że ZOO to jest sprawa Wrocławia i nikomu nic do tego. Mamy się nie czepiać cen, cieszyć się, że ZOO wspiera gospodarkę Wrocławia, być szczęśliwi, że ogród jest największą atrakcją Dolnego Śląska, a nawet całego kraju. Kilka osób zwróciło więc uwagę, że rolą ZOO nie jest bycie atrakcją turystyczną, tylko miejscem ratowania zwierząt. Niestety większość komentujących uznała ZOO za zwykłą atrakcję jakich wiele. Nie zauważyłem, by ktoś interesował się ochroną zwierząt. Później ktoś dodał link pokazując, że jednak miasto ma swoje udziały w ZOO. W internecie przed laty pojawił się artykuł z apelem do prezydenta miasta, by nie podnosił cen biletów do 45 zł. Zastanawiam się, skoro ZOO jest prywatne to co do cennika ma prezydent? Zapytałem więc Urząd Miasta Wrocław czy dopłaca do ogrodu. Odpowiedzi nie otrzymałem. Internauci atakowali mój apel o wsparcie dla prywatnych ZOO. Według nich prywatne ogrody są złe, nastawione na zysk, nie ratują zwierząt, stanowią zwyczajną rozrywkę. No tylko czegoś tu nie rozumiem. Zwolennicy ZOO cały czas powtarzali, że ich ogród też jest prywatny. Więc wrzucili go do worka złych placówek. Jednym słowem zrobiła się komedia. Ludzie zaprzeczali sami sobie. Atakowali prywatne ZOO, swoje bronili, że jest super, ale za każdym razem powtarzali, że ich ogród też jest prywatny. Rozumiecie coś z tego, bo ja nie bardzo.
Najlepszy był pewien pan, który odleciał w kosmos. Wyzywał mnie na każdym kroku udowadniając jak bardzo cudownym ogrodem jest wrocławska placówka. Nie wiem jak to się stało, ale zeszliśmy do tematu Orientarium. Napisałem, że wkrótce Łódź odbierze wrocławskiemu ZOO klientów i tłumów już nie będzie. Dodałem, że łódzka inwestycja będzie ciekawsza dla zwiedzających niż Afrykarium, które ogląda się raz. Pan stwierdził, że Orientarium w Łodzi nigdy nie powstanie, bo jest kryzys, zoo nie ma pieniędzy na jego budowę i nie dostanie zwierząt. Ogólnie atakował łódzkie ZOO. Otóż uświadomiłem go, że łódzkie ZOO ma się dobrze, Orientarium powstanie, ludzie przyjadą i będą podziwiać. Oczywiście skończyło się na wyzwiskach. Sam też nie powstrzymałem się od docinków.
Afrykarium przez lata przyciągały tłumy do ZOO. Czy po otwarciu Orientarium do Wrocławia przyjadą kolejni głodni wrażeń turyści? Fot: Erwin
Miałem już dosyć tej całej sytuacji. Ludzie nie dali sobie nic wytłumaczyć. Po kilku dniach zauważyłem kolejne komentarze. Kolejna osoba skrytykowała opolskie ZOO. Po raz enty ta sama śpiewka. Ogród ma same krzaki i jego zwiedzanie zajmuje godzinę....Koledzy z Opola na pewno nie będą zadowoleni z tych wypowiedzi. Pod moimi komentarzami nie było oficjalnych wypowiedzi ze strony ZOO. Komentowali tylko zwolennicy. Po kilku kolejnych dniach dałem już sobie spokój. Na pewno pocieszające było to, że pewna osoba pogratulowała mi odwagi, że potrafiłem napisać prawdę, której inni boją się wspominać. Nie rozumiem czego tu się bać? Prawdy? Boli, ale trzeba z nią żyć.
Wróćmy jeszcze do samego artykułu. Gazeta Wyborca napisała - „Wyborcza” przytacza wypowiedź dyrektora zoo Radosława Ratajszczaka, który przyznał, że ogród sprzedawał kilka tysięcy biletów miesięcznie, a teraz oferuje jedynie vouchery „na przyszłość”. Straty są już jednak liczone w milionach i zoo liczy na pomoc właściciela, którym jest miasto Wrocław. Dyrektor ogrodu na razie nie planuje uboju, ale twierdzi, że "takie rzeczy rzeczy trzeba dopuszczać do myśli".
W takim razie jeszcze raz zapytam, czy wrocławskie ZOO jest miejskie, czy prywatne? Ktoś zna prawidłową odpowiedź na to pytanie? Na Facebooku ludzie pisali, że ZOO jest prywatne, wyborcza pisze, że dyrektor mówił, iż właścicielem jest miasto. Więc w końcu kto tutaj kłamie? Wyborcza, czy internauci?
Gazeta Wyborcza skomentowała także sprostowanie dyrektora ZOO. Jak już wspomniałem w oświadczeniu tym była informacja, że ZOO nie ma problemów finansowych i nie planuje uboju zwierząt. Redakcja Wyborczej oddział Wrocław nie zgadza się z tymi słowami. Według nich dziennikarka ich gazety pisząca artykuł o ZOO całą rozmowę nagrywała i przed publikacją dała tekst do autoryzacji. Po pełnej zgodzie na publikację, tekst ukazał się w gazecie. Jednym słowem mamy słowo przeciwko słowu. Media twierdzą, że posiadają dowody w postaci nagrań. Sprostowanie wyborczej nie było już komentowane przez ZOO. Przynajmniej nic takiego nie widziałem.
Czy mieszkańcy zwierzyńca domowego mają się czego bać? Fot: Erwin
Poświęciłem również czas na przeczytanie komentarzy jakie pojawiły się pod tekstem wyborczej. Część internautów popierała ZOO atakując gazetę za nierzetelność. To zrozumiałe bo ogród ma swoich fanów. Jednak pozostałe wpisy dały mi dużo do myślenia. Pewna pani napisała, że kiedyś pracowała w gdańskim ZOO i zabijanie zwierząt domowych było czymś na porządku dziennym. Mnie to nie bulwersuje, bo o takich praktykach słyszałem nie raz. Więc zdziwienia nie było. Jednak wypowiedź pewnego mężczyzny uświadomiła mi wiele spraw. Wspomniał, że wrocławskie ZOO nie powinno nazywać się renomowanym. Inne placówki, które mają ten tytuł nie trzymają nadmiaru zwierząt na małej powierzchni. We Wrocławiu jest inaczej. Na 33 ha żyje 12 tysięcy zwierząt. Ta liczba przeraża. Dodał, że przy takiej powierzchni i takiej ilości zwierząt nie można mówić, że zwierzęta mają idealne warunki do życia. Żadne ZOO nie pozwoliłoby sobie na trzymanie tylu zwierząt na takiej przestrzeni. Postanowiłem więc zrobić sobie małe rozeznanie w tej sprawie. Porównałem wrocławskie ZOO do Leśnego Zacisza. Prywatne ZOO pod Kielcami w mojej ocenie jest doskonałym przykładem na to, jak powinno wyglądać współczesne ZOO. Duże wybiegi, natura, brak nadmiaru zwierząt. Matematyka jest nieubłagana. Wynik jaki otrzymałem mocno mnie przeraził.
ZOO we Wrocławiu ma 33 ha i 12 tysięcy zwierząt. Statystycznie na jedno zwierzę przypada zaledwie 2,75 metra kwadratowego. Wiadomo, że w ogrodzie większość stanowią ryby, gady, płazy, które nie wymagają dużej przestrzeni do życia. Więc załóżmy, że dla ssaków i ptaków zostaje nieco więcej miejsca, ale nadal ta liczba jest mało zadowalająca.
ZOO Leśne Zacisze ma 24 ha i 400 zwierząt. Na jedno zwierzę przypada 600 metrów kwadratowych. Różnica jest diametralna.
Należy sobie odpowiedzieć, które ZOO jest wstanie zapewnić zwierzętom lepsze warunki do życia. Odpowiedź już znam - Leśne Zacisze.
Nie sztuką jest mieć kilka hektarów i ogrom zwierząt. Sztuką jest mieć kilka hektarów i tyle zwierząt, by zapewnić im odpowiednie warunki do życia.
Wracając do komentarzy. Pojawiły się też i takie, by ZOO zlikwidować. Dużo osób widziało to o czym ja mówię od dawna. Wrocław ma wiele wybiegów jak i klatek za małych. Zapewne o likwidacji ZOO pisali ekolodzy. Oni zawsze są wszędzie tam, gdzie jest jakaś afera.
Gdyby zmniejszyć kolekcję zwierząt, to część wybiegów mogłaby wyglądać jak ten przy wejściu głównym. Zajmują go żyrafy, zebry i antylopa kama. Fot: Erwin
Na pewno artykuł Wyborczej, który trafił też na inne strony sprawił, że ludzie inaczej będą spostrzegać ZOO. Mało kto uwierzy w misję ratowania zwierząt. Szkoda, bo ogrody przez lata muszą udowadniać, że nie trzymają zwierząt dla rozrywki. Choć w mojej dyskusji z internautami nie raz padało słowo, że ZOO we Wrocławiu to jest atrakcja turystyczna całego regionu Dolnego Śląska. I taj przywołam jeszcze raz pana, który atakował łódzkie Orientarium. Według niego ZOO we Wrocławiu odwiedza 5 milionów osób rocznie, czyli więcej niż krakowski Wawel. Cały dzień się z tego śmiałem. W ubiegłym roku ZOO sprzedało około półtorej miliona biletów. W tym roku wątpię, że uda się im sprzedać więcej niż pół miliona. Z najnowszych badań wynika, że turystyki zagranicznej nie będzie, a 60 procent Polaków zadeklarowało, że w tym roku nie jedzie na żadne wakacje. 40 procent ankietowanych przyznało, że jak wybiorą się na wakacje to blisko domu na agroturystykę lub prywatne kwatery.
Wrocławskie ZOO nadszarpnęło swoją reputację. Teraz może być im trudniej w przekonaniu do siebie ludzi. Pamiętajmy, że miliony Polaków wierzą w to co piszą media. W tej sprawie już w nic nie wierzę. Mamy stanowisko ZOO sprzeczne z artykułem Wyborczej i Wyborczą, która twierdzi, że ma dowody na to, że jej artykuł jest prawdziwy. Prawda jest gdzieś pomiędzy i na pewno niebawem wyjdzie na jaw jak wygląda sytuacja nie tylko we Wrocławiu, ale i we wszystkich polskich placówkach. Jeżeli chodzi o mnie to czuję się zniesmaczony całą tą sytuacją, wypowiedziami i atakiem internautów. Nie przekrzyczeli mnie. Do dziś myślą, że pracuje w Wyborczej i dlatego ich atakuje. Niech tak myślą. Nie pracuje w gazecie tylko w swoim magazynie. Moim celem nie było wywołanie burzy wokół ZOO tylko dojście do prawdy. Zwróciłem uwagę na to, że musimy się jednoczyć i pomagać tym zwierzętom, które mogą nie dostać jedzenia. Niestety mój apel poległ, bo dziś nie liczą się zwierzęta, tylko to, kto jakie lubi ZOO. Zwracałem uwagę, że w kryzysie gospodarczym 55 zł za bilet do ZOO jest głupotą. Chciałem też pokazać, że ZOO powinno inwestować w nowe większe wybiegi dla zwierząt, które już u siebie ma. Niestety nie ma odpowiedzi na moje pytania - poległem....
Powyższy artykuł to zebrane wiadomości podczas rozmowy z internautami, artykuły prasowe i komentarze pod artykułami.
Hanna i Antoni Gucwińscy
Hanna i Antoni Gucwińscy - kadr z programu "Z kamerą wśród zwierząt". Fot: plejada.pl
Kiedy byłem małym chłopcem nie mogłem doczekać się kolejnego odcinka programu "Z kamerą wśród zwierząt". To były czasy kiedy internet praktycznie nie istniał i wiedzę na temat danego ZOO czerpało się z telewizji lub książek. Pamiętam taki odcinek gdzie Hanna i Antonii Gucwińscy (dyrektorzy wrocławskiego ZOO) opowiadali o antylopach, pawianach, nosorożcach i słoniach. Miałem go nagrany na kasecie wideo i często go oglądałem. Kiedy program zniknął z anteny czułem się zawiedziony. To dzięki Gucwińskim bardzo chciałem zobaczyć wrocławskie ZOO. Niestety na swoją pierwszą i jak na razie ostatnią wizytę w tym ogrodzie musiałem czekać 28 lat. Dziś już nie jestem zachwycony tym ogrodem. Nie lubię gdy tego typu miejsca zamieniają się w komercję. Trudno jest mi też sobie wyobrazić, że byli dyrektorzy ZOO zostali potraktowani jak przestępcy. Gdyby nie oni, to do dziś mało kto by wiedział o działalności tego ogrodu. Sławę wrocławskie ZOO zawdzięcza Gucwińskim. Szkoda, że dziś już mało kto o nich pamięta. Będąc w ZOO nigdzie nie zauważyłem, by o nich wspominano. To jest naprawdę przykre.
Pewnego dnia banda oszołomów ekologicznych zarzuciła dyrektorowi ZOO znęcanie się nad niedźwiedziem brunatnym. Sprawa trafiła do sądu. Według jednej fundacji zajmującej się prawami zwierząt dyrektor ogrodu przetrzymywał latami niedźwiedzia brunatnego o imieniu Mago. Zwierzę trafiło do ZOO z Tatr. Dyrektor nie mając warunków umieścił agresywnego niedźwiedzia jak twierdzą ekolodzy "w bunkrze". Przez lata miś nie miał dostępu do świeżego powietrza, trawy, skał itd. Dyrektor Gucwiński tłumaczył, że robił wszystko, by zadbać o dobro niedźwiedzia, ale z powodu braku pieniędzy nie mógł zapewnić mu takich warunków. W dzisiejszych czasach decyzją głównego koordynatora gatunku zwierze z pewnością trafiłoby do nowego domu. Jednak w tamtych czasach zapewne tak nie było. Ekolodzy widzą tylko to co chcą widzieć, a nie słuchają tego jaka jest prawda. Wyobraźcie sobie, że dyrektor nie miał gdzie zabrać Mago. Być może inne ogrody nie chciały go przyjąć. Nie mając warunków musiał mu zapewnić minimum bytowe. Ekomafia zamiast im pomóc w zapewnieniu niedźwiedziowi odpowiednich warunków do życia, to jedyne co potrafiła to atakować. W całej tej sprawie widać, że ekologom zależało na sławie, a nie dobru zwierzęcia. Mago żył w "bunkrze", a mógł być na przykład rozstrzelany. Tego Gucwiński nie zrobił, bo kocha zwierzęta w przeciwieństwie do ekologów.
Łącznie odbyły się trzy sprawy sądowe. Pierwsze dwie zakończyły się uniewinnieniem. Ekolodzy nie odpuszczali i za wszelką cenę chcieli zniszczyć Gucwińskich. Trzeci wyrok był już skazujący. Sąd orzekł, że dyrektor znęcał się nad niedźwiedziem, ale miał na celu jego dobro. Jedyną karą jaką mu wymierzono to 1000 zł grzywny. Jednak dla niego to nie była dotkliwa kara. Ta najgorsza dopiero przyszła później. Dyrektorzy ZOO zostali wyrzuceni na zbity pysk. Nikt nie widział już ich osiągnięć. Każdy patrzył przez prymat niedźwiedzia. Polacy tak już mają, że widzą tylko to co złe, a nie dostrzegają tego co robimy dobrze. Smutne to, ale prawdziwe. Jednak do dziś jak ktoś mówi o wrocławskim ZOO, to Polacy często mówią - Wrocław? ZOO? to muszą być Gucwińscy.
Fot: wp.teleshow.pl
Antoni Gucwiński był dyrektorem wrocławskiego ZOO przez 41 lat. Na swoim koncie ma wiele sukcesów. Łącznie Gucwińscy w ZOO przepracowali 55 lat. Pracowali tam przez 24 godzinę na dobę 7 dni w tygodniu. Dla nich to była służba.
Dziś Hanna i Antoni Gucwiński nadal zajmują się zwierzętami. Kilkanaście gatunków hodują w domu we Wrocławiu. W wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej Gucwińscy zdradzili, że zajmują się również hodowlą koni. Posiadają gospodarstwo w Bukowicach, koło Milicza gdzie trzymają zwierzęta. Gucwińscy do dziś nie zapomnieli o tym jak ich potraktowano. Kiedy rozstawali się z ogrodem zoologicznym wszyscy udawali, że jego częścią nigdy nie była Hanna - żona Antoniego. Nikt się z nimi nie pożegnał, nie podziękował za pracę. Tamta sytuacja do dziś ich przygnębia. Jak mówią można się było z nami elegancko pożegnać, ale tego nie zrobiono. Dziś nie widzi się ich sukcesów, tylko porażki. Obecnie jest tak jakby zostali wymazani z historii tego ogrodu. Gucwińscy do dziś myślą o ogrodzie zoologicznym i tak jak wtedy pomagają zwierzętom. Pasja nie przeszła wraz z przejściem na emeryturę. Jak mówią z tego nigdy się nie wyrasta. Miłość do zwierząt ma się we krwi.
Gucwińscy nie są obojętni na los wrocławskiego ZOO. Czytają wszystkie artykuły, kupują wydane przez nich książki. Jakiś czas temu mówiło się, że do Wrocławia przyjadą goryle. Robiło się z tego wydarzenie, ale nikt już nie wspomniał, że za Gucwińskich goryle mieszkały już we Wrocławiu - mówiła pani Hanna. Największy ból jaki przeżyli to rozłąka ze swoimi zwierzętami. Znali każdego od podszewki. Część z nich przychodziła do nich do domu. W ogrodzie były też koty, które polowały na szczury. Gdyby nie one to część zwierząt miałoby problemy. Słoń widzący szczura w korycie nigdy nie ruszył jedzenia, bo bał się o swoją trąbę wspomina Gucwińska.
Małżeństwo Gucwińskich mieszka blisko ZOO. Codziennie je praktycznie widzą i boli ich to, że ich tam już nie ma. Nie raz myśleli o wyprowadzce z Wrocławia, ale tutaj mają przyjaciół, z którymi nie chcą się rozstawać. Kiedy chorowali odwiedzali ich mieszkańcy miasta. Zawsze pytali czy mogą im pomóc. Dla wielu swoich gości byli bohaterami, a nie przestępcami.
Powyższy tekst powstał w oparciu o wspomnienia medialne. Na dzień dzisiejszy nie wiem co dzieje się z Gucwińskimi. Media już się o nich nie rozpisują. Wywiad jaki znalazłem w Gazecie Wrocławskiej znajdziecie TUTAJ.
Dziś ludziom się wydaje, że wrocławskie ZOO jest idealne. Prawda jest taka, że nie jest. Nadal wiele zwierząt mieszka w ciasnych klatkach lub na małych wybiegach. Tych zwierząt jest tam zdecydowanie za dużo. ZOO na swoim koncie ma wiele sukcesów, ale i porażek. O złej kondycji ZOO pisano też za czasów Gucwińskich. Pamiętajcie jednak, że to jak żyje część zwierząt nie jest zależne tylko od dyrektora. Miasta, które są często właścicielami ZOO nie dają pieniędzy na poprawę bytu danego gatunku. Już samo utrzymanie zwierząt i pracowników jest kosztowne. Sponsora jest dziś trudno pozyskać, a ze sprzedaży biletów nie da się pokryć kosztów związanych z utrzymaniem ZOO. Dziś na wiele inwestycji potrzebne są kredyty. Czasami zwierze danego gatunku przebywa w poszczególnym ZOO, bo taka jest decyzja głównego koordynatora gatunku. Dziś możemy oceniać ZOO na podstawie tego co widzimy, ale warto też czasem spojrzeć na nie od strony urzędniczej. Gucwiński był dyrektorem w trudnych czasach, gdzie pieniędzy było mało, a kraj się dopiero budował. Dziś przed pandemią było łatwiej zadbać o dobre warunki bytowe zwierząt. Teraz nikt nie wie co będzie dalej. Gucwińscy nie dokończyli swojego dzieła, a obecni rządzący ogrodem mają jeszcze wiele do zrobienia. Marzą im się nowe inwestycje, które sprawią, że do ZOO przyjadą tłumy. Niestety często zapominając, że wiele mieszkańców ZOO już przebywających we Wrocławiu potrzebuje większej przestrzeni do życia. We wrocławskim ZOO byłem raz i w najbliższych latach nie wybieram się tam ponownie...
W zdobyciu materiałów dziękuję za pomoc Jankowi Poperowi.
Fot: fakt.pl
ZOO w Odessie przykładem jak nie powinien wyglądać ogród zoologiczny
Autor zdjęcia nieznany
Ogród Zoologiczny w Odessie na Ukrainie powstał w 1938 roku. Zajmuje on powierzchnię niespełna 6 ha. Obecnie hodowanych jest tam 252 gatunki co daje nam prawie 1600 zwierząt. Odwiedzający chwalą sobie wiejskie podwórko, czyli mini - zoo. Można tutaj spędzić cały dzień. Jednak pozostałe wybiegi oceniane są negatywne. Jak sami zobaczycie na poniższym filmie zwierzęta żyją w ciasnocie. Żal mi tych wszystkich panter, lisów, wilków, które mają do swojej dyspozycji niewielką klatkę. Zwróciłem również uwagę na słonicę. Na małym wybiegu najczęściej stoi w miejscu kręcąc głową. Miejsce to odwiedzają także nasi rodacy. Pewien mężczyzna po wizycie w ZOO stwierdził, że jest tanie i zapewne dlatego zaniedbane i nie zmodernizowane. Ewidentnie widać, że miasto nie łoży pieniędzy na utrzymanie zwierzyńca. Ciasne klatki jak i wybiegi powodują, że zwierzęta wyglądają na zmęczone. Do tego dochodzi krzyk dzieci, zapachy byle jakiego jedzenia. To nie jest idealne miejsce dla zwierząt stwierdził.
Odwiedzający ZOO nie stosują się do zakazów. Przekraczają granicę ochronną, karmią zwierzęta paluszkami, batonami, ciastkami. Obsługa to wszystko widzi i nie reaguje. Zresztą miejscowych gości trudno jest przywołać do porządku. Nigdzie nie ma statystyk ile zwierząt straciło życie przez dokarmianie zwiedzających. Takich danych zapewne nie poznamy. Jeżeli ktoś jest wrażliwy na los zwierząt to nie powinien tutaj przyjeżdżać. Ukraińcy jak i tamtejsze prawo są inni od Polaków. Dla nich zwierzę w klatce to nic strasznego - dodał internauta.
Inna osoba zwraca uwagę, że na wybiegach jak w miejscach przeznaczonych dla gości panuje powszechny bród. Tak jakby nikt tutaj nie sprzątał. Wtóruje mu pewna kobieta, która twierdzi, że wyszła z ZOO cała w kurzu. Po wizycie w ZOO bolało ją serce. Widok lwów i tygrysów w klitkach bardzo ją poruszył.
Kolejna zwiedzająca z Polski przyznała, że będąc w Belgradzie (Serbia) widziała najgorsze w swoim życiu ZOO. Swoje zdanie zmieniła po wizycie w Odessie. Podczas spaceru trudno zauważyć obsługę ogrodu. Ludzie, którzy tworzą to miejsce nie mają sumienia patrząc na cierpienie zwierząt.
Padają również stwierdzenia, że zwierzęta są niedożywione. Niektóre nawet chore. Ukraińcom może się to podoba, bo mają inny stosunek do zwierząt, ale gościom z Europy zachodniej już nie. Nasi rodacy przyznają, że miejsce to kwalifikuje się do natychmiastowego zamknięcia. Niestety problemu nie dostrzegają władze Odessy, dlatego ZOO wygląda tak jak wygląda.
Zgadzam się ze wszystkimi opiniami internautów. ZOO w Odessie powinno zostać albo zmodernizowane, ale zamknięte. Niby świat jest pełen obrońców praw zwierząt, ale ci zamiast ratować zwierzęta, tam gdzie jest to potrzebne, to nie reagują. Łatwiej jest nim manipulować ludźmi, niż zająć się konkretną sprawą. Nie wierzę, że Ukraina nie ma swoich aktywistów.
Ogród Zoologiczny w Odessie jest doskonałym przykładem tego jak nie powinno wyglądać ZOO we współczesnym świecie. Jeżeli nie ma się pieniędzy na jego utrzymanie jak i zapewnienie odpowiednich warunków, to takie miejsce się powinno likwidować, a zwierzęta przekazywać innym placówkom. Zdaję sobie sprawę, że za dużo wymagam od Ukrainy, ale jeżeli ten kraj chce aspirować do Unii Europejskiej to już teraz powinien zadbać o pewne standardy. Gdybym zwiedzał to miejsce, to nie wiem jak bym reagował. Na pewno ogarnęłaby mnie złość, poleciałyby łzy. Nie polecam wam tego miejsca, ale nie można być wobec niego obojętnym. Tylko jak to zrobić w kraju, gdzie nie ma standardów zoologicznych? Czuję się kompletnie bezradny.
Tutaj przestroga dla wszystkich ogrodów zoologicznych. Jeżeli nie macie pieniędzy lub odpowiedniej przestrzeni to nie twórzcie ZOO. Nie róbcie tego dla spełnienia własnych ambicji. Nie znęcajcie się nad zwierzętami. Widok zwierząt w Odessie przypomniał mi krakowskie ZOO. Może i u nas wygląda to wszystko ładnie, to warunki wielu zwierząt można by porównać do tych z Odessy. Mimo wszystko trzymam kciuki za zwierzaki z Odessy. One nie są temu winne, że żyją obok ludzi, których ich los jest obojętny.
Mieszkańcy ZOO w Koloni w pełnej okazałości
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
Fot: ZOO Kolonia
T E M A T N U M E R U
Stare ZOO w Poznaniu - jakie było kiedyś?
Fot: wikipedia.org
Poznańskie Stare ZOO zostało otwarte w 1874 roku i przetrwało do dziś. Zajmuje ono powierzchnię 5 ha. Park ten uznaje się za najstarszy ogród zoologiczny w Polsce. Jako jedyne w naszym kraju od początku swojej działalności nie zostało zamknięte nawet na jeden dzień. Także w czasie wojny ZOO nie straciło swojego przeznaczenia. Pozostałe ogrody w tym okresie były zniszczone, obrabowane, zmieniano ich działalność. W 1978 roku placówka została wpisana do rejestru zabytków.
Historia ZOO
Od założenia zwierzyńca do 1907 roku.
Początki Zoo w Poznaniu sięgają roku 1871, kiedy to grupa kręglarzy, stałych bywalców restauracji dworcowej Kolei Stargardzko-Poznańskiej na Jeżycach, postanowiła uczcić 50. urodziny prezesa kółka kręglarskiego ofiarowując mu niezwykły prezent. Przyjaciele umówili się, że każdy ofiaruje solenizantowi jakieś zwierzę, które spotka na terenie miasta albo w jego najbliższej okolicy (wykluczając konie, woły, krowy i psy). W ten oto sposób w ogrodzie restauracyjnym zebrano: świnię, kozę, barana, kota, królika, wiewiórkę, gęś, kaczkę, kurę, pawia, a także tresowanego niedźwiedzia i małpę, nabyte od wędrownych Cyganów. Ów skromny zwierzyniec uzupełniany darami od mieszkańców Poznania, stał się zaczątkiem przyszłego ogrodu zoologicznego. Na jego utrzymanie przez pierwsze lata pieniądze czerpano z wprowadzenia już opłat za wstęp oraz z dobrowolnych datków. W 1873 opiekujący się menażerią, stanęli w obliczu dużych trudności finansowych, gdyż utrzymanie zwierzyńca pochłaniało coraz większe pieniądze. Aby temu zapobiec 24 lutego 1874 zawiązało się Towarzystwo Akcyjne Ogród Zoologiczny, jednak do jego formalnego utworzenia nigdy nie doszło. W 1875 dokonano zmiany o charakterze organizacyjnym tworząc Stowarzyszenie Ogród Zoologiczny (niem. Verein Zoologischer Garten), składające się z 15 członków, które przetrwało do wybuchu wojny światowej. W zarządzie, co było ewenementem w owych czasach, zasiedli zarówno Niemcy, Polacy, jak i Żydzi, byli wśród nich: Franciszek Chłapowski, Ludwik Frankiewicz, hrabia Wawrzyniec Benzelstierna-Engeström.
W 1877 zwierzyniec przyjął oficjalnie nazwę Ogród Zoologiczny, co uwidocznione zostało w dwujęzycznym napisie nad wejściem (po polsku i niemiecku). Kolekcja zwierząt w Zoo stale się powiększała, w 1880 liczyła około 250 okazów w tym: 26 gatunków ssaków, 27 gatunków ptaków i 6 gatunków gadów (głównie żółwi).
Długoletnim, zasłużonym członkiem Stowarzyszenia był Stanisław Zieliński (1844-1928), najbliższy współpracownik Roberta Jaeckla (1851-1907), który w 1883 przejął wszystkie kompetencje zarządu. Działalność nazywanego „niemieckim dyrektorem” Jaeckla cieszyła się powszechnym uznaniem, przyczynił się on do rozkwitu Zoo. Za jego kadencji wybudowano m.in. grotę z alpinarium, słoniarnię zwieńczoną kopułami z półksiężycem, pomieszczenia dla jeleni czy nawiązujące do budownictwa indyjskiego pomieszczenia dla strusi. W latach 80. z pozostałości muru pruskiego wzniesiono ptaszarnie.
W 1886 po kilku latach pertraktacji, udało się wykupić od kolei stare budynki dworca i restauracji, przylegające do ogrodu. Ich przekazanie z powodu komplikacji prawnych, nastąpiło dopiero pięć lat później. Powierzchnia całkowita ogrodu zoologicznego wyniosła 5,24 ha i podzielona była na dwie części: rozrywkową (parkową) i zoologiczną. Kasa znajdowała się przy wejściu do części zoologicznej, wstęp do części rozrywkowej, był płatny podczas koncertów oraz imprez specjalnych.
Fot: fakt.pl
Lata 1907-1919
W połowie 1907 w Starym Zoo prezentowano około 900 zwierząt z przeszło 400 gatunków, roczna frekwencja wynosiła 250 tys. odwiedzających (Poznań liczył wówczas niewiele ponad 100 tys. mieszkańców).
Kolejni dyrektorzy Maksymilian Meissner i jego następca Hans Laackmann, zajęli się przede wszystkim modernizacją pomieszczeń dla zwierząt, jednak coraz większy deficyt środków finansowych na remonty i przebudowę dotychczasowych obiektów, a także utrzymanie zwierząt, sprawiły że w 1911, ogród przekazano władzom miejskim, które przekształciły dotychczasową organizację w Towarzystwo.
W latach 1913 i 1914 dwukrotnie w poznańskim Zoo wystąpił z koncertem Johann Strauss (Zorganizowano także wielką wystawę etnograficzną prezentującą plemiona doliny Nilu.
W wyniku nasilających się napięć wojennych w Zoo zachodziły również zjawiska bardzo niepożądane m.in. na terenie ogrodu usunięto wszystkie polskie napisy, w październiku 1915 ówczesny dyrektor Laackmann jako ochotnik wyjechał na front, niemal cały męski personel powołano do wojska, pozbawiając Zoo prawie całkowicie obsługi.
Pogłębiający się kryzys zahamował przebudowę i modernizację Zoo, a zwierzostan nie uzupełniany nowymi okazami szybko malał. Śmiertelność zwierząt wzrastała szczególnie zimą, kiedy to bardzo niewielkie przydziały opału uniemożliwiały dostateczne ogrzewanie budynków, z których większość wymagała remontu.
Okres międzywojenny
Po I wojnie światowej polskie władze przejęły poznański Ogród Zoologiczny w czerwcu 1919. Z bogatej niegdyś kolekcji zwierząt, ciężkie czasy wojenne przetrwały 243 okazy w 75 gatunkach, reszta padła ofiarą chorób, głodu i braku fachowej opieki. Wśród ocalałych zwierząt przetrwały m.in. dwa słonie indyjskie, kondor, emu i osioł nubijski.
Na dyrektora wybrano Bolesława Cylkowskiego, który przeprowadził Zoo przez trudne lata powojenne. W lutym 1922 stanowisko dyrektora powierzono Kazimierzowi Szczerkowskiemu, dzięki któremu ogród odzyskał dawną świetność. Za jego sprawą m.in. powstał międzynarodowy program mający na celu ratowanie żubra, nawiązano współpracę z innymi ogrodami zoologicznymi na świecie oraz utworzono Międzynarodową Unię Dyrektorów Ogrodów Zoologicznych.
Ogród Zoologiczny w Poznaniu zaczął się powoli odradzać, remontowano budynki, pojawiały się nowe niewielkie obiekty np. pomieszczenia dla kóz i owiec, modernizowano stare pawilony. Zaczęto sprowadzać też pierwsze zwierzęta po wojnie m.in. w 1923 w Zoo prezentowano lwa, tygrysa bengalskiego, lamparty i tapira indyjskiego, rok później sprowadzono parę niedźwiedzi polarnych, lwy morskie oraz najcenniejszy nabytek parę żubrów (wówczas jedyne w Polsce); w 1927 w Zoo pojawiły się tarpany leśne zwane konikami polskimi.
Pomyślny dla placówki okazał się rok 1924, powstała wtedy najbardziej okazała inwestycja okresu międzywojennego – ogromna woliera ptaków brodzących oraz wydano pierwszy polski przewodnik po zwierzyńcu.
Latem 1928 przyjechała do Poznania 70-osobowa grupa artystyczna syngalesko-hinduska z Cejlonu wraz ze stadem zebu i słoni (przewodniczył jej John Hagenbeck). Przedstawiali oni w ZOO widowisko Wieś cejlońska (tańce, zaklinacze węży, połykacze ognia, fakirzy itp.). Rzemieślnicy wytwarzali na miejscu i sprzedawali różne przedmioty ozdobne i użytkowe. W okresie 19 lipca – 1 sierpnia 1928 widowisko obejrzało 46 000 osób.
W 1929 w czasie odbywającej się w Poznaniu PeWuKi, ogród odwiedziło ponad 700 tysięcy zwiedzających.
Kazimierz Szczerkowski sprawował funkcję dyrektora do 3 kwietnia 1940 roku kiedy to, pomimo że był cenionym przez niemieckich zoologów specjalistą, został wysiedlony do GG (wbrew naciskom władz okupacyjnych nie podpisał volkslisty).
Fot: fakt.pl
II wojna światowa
W pierwszych dniach września 1939 naloty bombowe zabiły 55 zwierząt, m.in. żubra, bizona, bawoła indyjskiego, zebry, kuce i jelenie. Zniszczeniu uległ także stary budynek restauracji, zabudowania gospodarskie i wnętrze małpiarni. Niemcy po półrocznym okresie, zmienili 1 marca 1940 dyrektora. Dotychczasowy, został zastąpiony przez R. Müllera, byłego dyrektora Zoo w Królewcu, który naprawiał mniej lub bardziej prowizorycznie szkody na terenie ogrodu zoologicznego, w tym czasie zrezygnowano także z nowych inwestycji i nie sprowadzono nowych zwierząt.
Okupanci z góry przewidywali plan przeniesienia Starego Zoo do założonego tuż przed wojną Parku Jana Kasprowicza. Zaplanowana na rok 1942 przeprowadzka ogrodu nie doszła jednak do skutku (planowane przeniesienie uniemożliwił niekorzystny dla Niemiec przebieg działań wojennych). W tym czasie w wyniku bombardowania lotniczego pociski zrzucane przez aliantów na pobliskie obiekty wojskowe trafiły pawilon wielkich drapieżników, powodując jego pożar. Zginęły wówczas przede wszystkim lwy i tygrysy.
W momencie, gdy do Poznania zbliżał się front, a bombardowania lotnicze stawały się coraz częstsze, władze cywilne opuściły miasto, wyjechał także dyrektor Müller, powierzając opiekę nad zwierzętami personelowi złożonemu wyłącznie z Polaków. Władzę w mieście przejęło wojsko, które nakazało zastrzelić wszystkie wielkie drapieżniki. Oprócz drapieżników zastrzelono także wiele innych zwierząt, które uznano za potencjalnie niebezpieczne m.in. słonia i bawoły.
Lata powojenne
Fot: Polska Times
Ogród zoologiczny po działaniach wojennych znajdował się w stanie ruiny i był niemal zupełnie opustoszały. Końca wojny doczekało tylko 176 zwierząt (głównie ptaków krajowych) w nieogrzewanych i zniszczonych budynkach. Najcenniejszymi ocalałymi okazami były wilki, jelenie oraz hipopotam. Dzięki pełnej poświęcenia opiece personelu Zoo, udało się uchronić przed zastrzeleniem wiele pozostałych przy życiu zwierząt.
W dniu 20 stycznia 1945 roku powojennym dyrektorem został Wiesław Rakowski, kierujący równocześnie Muzeum Przyrodniczym, mieszczącym się na terenie Zoo. Odbudowa przebiegała żywiołowo z zamiarem jednak nieuchronnej przeprowadzki. Po wojnie pierwsze cenne okazy przetransportowano z Bazy Zoologicznej w Łodzi, która zabezpieczała zwierzęta z cyrków poniemieckich. Przekazano także zwierzęta ze zlikwidowanego zwierzyńca w Lesznie oraz ze zrujnowanego podczas walk Zoo we Wrocławiu m.in. hipopotama „Lorbasa”, żyrafę, tapira, leniwca, flamingi oraz różne gatunki płazów i gadów. W 1948 część zwierząt zwrócono, po reaktywacji wrocławskiego Zoo.
Zmarłego nagle w 1949 dyrektora Rakowskiego, zastąpił wytypowany w drodze konkursu Bolesław Witkowski, który kontynuował odbudowę i uzupełnianie zwierzostanu Starego Zoo, m.in. w 1955 sprowadzono słonicę indyjską o imieniu „Kinga”.
W latach 60. XX wieku przeprowadzono gruntowną modernizację urządzeń i pomieszczeń, przewidywano bowiem, że Zoo będzie jeszcze w tym miejscu egzystować przez szereg lat. W placówce utworzono nowe działy, urządzano liczne wystawy, rozszerzano działalność dydaktyczną, zadbano również o dekoracyjną oprawę zieleni. W 1970 rozpoczęła się budowa Nowego Zoo, które zostało otwarte w stuletnią rocznicę przekształcenia poznańskiego zwierzyńca w Ogród Zoologiczny. 5 lipca 1985 urodził się gibon Jurand – pierwszy w Polsce przypadek urodzenia poczętego w niewoli gibona.
Od 2014
Fot: polska.org
Od 1 października 2014 do 31 października 2015 dyrektorem Zoo był Aleksander Niweliński, który złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska 10 stycznia 2016 stanowisko dyrektora Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu objęła wybrana w drodze konkursu Ewa Zgrabczyńska. W listopadzie 2016 w Starym Zoo otwarto lisi azyl, w którym zamieszkały lisy zabrane z fermy hodowlanej[11].
W okresie 2015–2016 przeprowadzono remont zabytkowego budynku starej ptaszarnii, od 2017 w budynku prezentowana jest ekspozycja tamaryn złotorękich i tamaryn białoczubych.
W kwietniu 2019 udostępniono publiczności wyremontowany zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków, budynek małpiarnii w której prezentowane są kapucynki czubate i talapoiny.
Powyższy tekst pochodzi ze strony wikipedia.org
Od 1 lipca 2009 roku ZOO zostało zamienione na park ze zwierzętami. Od tamtej pory zwiedzanie tego miejsca jest bezpłatne. Płaci się jedynie za wejście do pawilonu gadów.
Ciekawostką może być też fakt, że Stare ZOO prezentowało wymarłą dziś papugę karolińską. Ponadto kręcono tu także film "Hiszpanka".
ZOO Aktualnie
Fot: Agencja Gazeta - Wyborcza Poznań
Przynależność od 1992 Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu do Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA), nakladająca na placówki odpowiednie standardy i wymogi hodowlane, a także chociażby ograniczona powierzchnia, nie pozwalają już na ekspozycje dużych zwierząt w Starym Zoo. Aktualnie w ogrodzie prezentowane są gatunki zwierząt udomowionych takich jak: kuce szetlandzkie, owce bretońskie (najmniejsza rasa owiec na świecie owce kameruńskie, kozy, osły, kury zielononóżki i inne oraz niewielkie rozmiarami zwierzęta egzotyczne m.in.: mundżaki chińskie, korońce plamoczube, turako ostroczube, nandu, skrzydłoszpony obrożne, lemury katta, lemury czerwonobrzuche, łabędzie czarne, dzioborożce trąbiące, argusy malajskie, koczkodany diana, gibony siamang, kapucynki czubate i talapoiny.
W 2015 do Starego Zoo sprowadzono kilka nowych gatunków zwierząt, w kwietniu grupę ibisów szkarłatnych w maju z Gdańska przywieziono trzy surykatki, które zamieszkały na specjalnie przygotowanym dla nich wybiegu, w grudniu w Zoo pojawiły się miniaturowe świnie zwisłobrzuche tzw. mikroświnki.
Tekst: wikipedia,org
Moje wspomnienia
Fot: wikipedia.org
Nigdy nie byłem w poznańskich ogrodach zoologicznych. Jednak jako dziecko chętnie zaglądałem tutaj w wirtualnym świecie. Może się to wyda śmieszne, ale drukowałem sobie mapki, wycinałem i tworzyłem swoje ZOO. Nigdy nie zapomnę mapki Starego ZOO. Dziś nie mogę nigdzie jej znaleźć. Owszem jest ich kilka, ale są aktualne, a ja chciałbym spojrzeć na te z końcówki lat 90 i początku lat 2000. Pamiętam, że w ZOO były słonie, żyrafy, antylopy, zebry, małpy, kotowate, mini - zoo, ptaki wodne i egzotyczne, lamy, tapiry, hipopotamy karłowate. Zapewne o nich wspomniano w historii jaką zamieściłem wcześniej. Jeżeli ktoś z Was ma starą mapę ogrodu to może mi ją wysłać na Facebooku. Mimo, że tu nie byłem to mam sentyment do Starego ZOO. Może kiedyś uda mi się zobaczyć pozostałości jakie pozostały po starych pawilonach.
Początkowo miałem w planach napisanie kilku zdań na temat ZOO, ale uznałem, że lepiej będzie napisać ją szczegółowo. Ponieważ zajmuje to dużo czasu, to skopiowałem tekst z Wikipedii. Mam nadzieję, że idąc na łatwiznę nie będziecie na mnie źli (śmiech), ale tylko tak mogłem to zrobić nie pomijając żadnego szczegółu.
Fot: inspiorck.nl
Z O O T U R Y S T Y K A
Poznaj prywatne ZOO Limpopo
Żurawie. Fot: ZOO Limpopo
Ogród Zoologiczny "Limpopo" znajduje się we wsi Medenychi na Ukrainie w obwodzie Lwowskim. Jest to jedyny zwierzyniec w tym obwodzie i zarazem pierwszy jaki powstał na tych ziemiach. Odległość między wsią a naszym Przemyślem wynosi 143 km. Można też wybrać dłuższą trasę, wówczas do pokonania będziecie mieć 157 km. Obecnie mieszka tam 300 zwierząt ze wszystkich stron świata. Powierzchnia ogrodu wynosi 3 ha. Można by powiedzieć mało jak na tyle zwierząt. Nic jednak mylnego. "Limpopo" zapewnia lepsze warunki bytowe zwierząt niż niejeden miejski zwierzyniec. Owszem można by sporo zmienić, ale Ukraina to inny świat, o innych standardach. Dlatego też ogród porównałbym do poziomu typowego czeskiego prywatnego zwierzyńca. Jedyne czego mogę się czepić to brak ciekawszego udekorowania klatek. Kotowatym jak i małpom dałbym więcej zieleni, korzeni itd. Lwy, tygrysy, czy pantery mogłyby dostać większe klatki lub wybiegi. Zresztą ocenicie sami oglądając filmik, który zamieściłem w dziale multimedia.
Lemur wari czarno - biały. Fot: ZOO Limpopo
Na terenie ZOO znajduje się plac zabaw, punkty gastronomiczne, letni taras i toalety. Dzieci mogą przejechać się na grzbiecie kucyka lub osiołka.
W okresie zimowym ZOO czynne jest od 10:00 do 17:00, natomiast latem godziny pracy są wydłużone o godzinę, czyli do 18:00. Przed ZOO dostępny jest parking dla samochodów osobowych. Zwiedzanie parku jest możliwe również z przewodnikiem. Wymagane są jednak wcześniejsze zapisy. Bilety nie są drogie. Osoba dorosła zapłaci 90 hrywien, dzieci od lat 5 do 14 płacą 60 hrywien. Dzieci do lat 5 bezpłatnie. (za 100 hrywien w kantorze zapłacicie 15, 51 zł).
Małe kotowate, gryzonie i inne małe ssaki: aguti złocisty, kapibara, mara patagońska, szop pracz, wiewiórka, jeżozwierz, ostronos rudy koati, kot argentyński, surykatka, rosomak, serwal, piesek preriowy, karakal,
Żeby nikogo nie wprowadzać w błąd, to na liście nie ma wszystkich gatunków ptaków i małp. Niestety na oficjalnej stronie ZOO nie ma pełnej listy gatunków jak i mapki.
Pomimo, że ZOO jest blisko Lwowa jak i Przemyśla, to Polacy raczej tutaj nie zaglądają. Zapewne mało kto wie, że w tych okolicach znajduje się właśnie takie miejsce, W internecie znalazłem tylko jedną relacje z wizyty w ZOO. Była pozytywna, a to dobry znak. Na szczęście na kanale YouTube znajdziecie wiele filmów nakręconych przez odwiedzających. Jeżeli wybieracie się na wycieczkę do Lwowa, to pamiętajcie też o "Limpopo ZOO". Wizyta tutaj nie będzie stracona.
Nowymi mieszkańcami ZOO Limpopo są cyjony rude. Fot: ZOO Limpopo
Z W I E R Z Ę M I E S I Ą C A Łoś euroazjatycki
Fot: Wikipedia
Rodzina: typ strunowce, kręgowce, żyworodne, ssaki, parzystokopytne, jeleniowate
Zasięg występowania: podmokłe tereny leśne północnej części Europy, Azji i Ameryce Północnej. W Ameryce można go zobaczyć w północnych stanach, na Alasce i w Kanadzie. W Europie żyje w Polsce, Niemczech, Białorusi, Skandynawii. W Azji widywany jest m.in.: na Syberii.
Długość życia: 20-25 lat
Długość ciała: od 2.4 do 3.1 m. długość w kłębie od 1.5 do 2.35 m. ogon od 5 do 12 cm
Waga: najcięższy do tej pory samiec ważył 825 kg, samice są lżejsze i ważą 400 kg
Rozród: dojrzałość płciową samice osiągają po 2 latach życia, natomiast samce po 3 latach. Okres godowy trwa od września do listopada. Ciąża trwa od 242 do 264 dni. W jednym miocie może być od 1 do 3 młodych.
Pożywienie: rośliny zielone, rośliny wodne i podwodne, trawa, turzycę, liście, pąki, owoce krzewów, pędy drzew liściastych. Zimą zjada igły sosen i jodeł oraz korę drzew. Dorosły osobnik w ciągu doby zjada od 20 do 50 kg pożywienia.
Tryb życia: na mokrym gruncie porusza się hałaśliwie, głośno chlapiąc, na lądzie porusza się bardzo cicho. Poza okresem godowym rzadko wydobywa z siebie jakiekolwiek głosy. Powyżej 10 stopni Celsjusza łosie chłodzą się w wodzie. Jest dobrym pływakiem jak i nurkiem. Pod wodą może przebywać niespełna minutę, ale siedzieć w niej już kilka godzin. Prowadzi dzienny jak i nocny tryb życia, jednak najaktywniejszy jest nad ranem i wieczorem. W poszukiwaniu jedzenia jest wstanie pokonać duże odległości. Nie przejawia zachowań terytorialnych. Wiosną i latem dorosłe samce żyją samotnie. Zimą tworzą niewielkie stada.
Występowanie w polskich ogrodach zoologicznych: Opole, Bydgoszcz, Gdańsk.
Stopień zagrożenia: w Polsce objęty jest całorocznym okresem ochronnym.
Ciekawostki: łosie uznawane są za największych przedstawicieli jeleniowatych na świecie. Ich wrogami są wilki. Niedźwiedzie są wstanie upolować tylko młode lub chore osobniki. Łosie są również częstymi sprawcami wypadków. Dużo z nich ginie pod kołami aut. Zderzenie z łosiem jest niebezpieczne. Dawniej wierzono, że kopyta łosia mogą wyleczyć epilepsję,
Z D J Ę C I E M I E S I Ą C A
Lamparty w ZOO Limpopo na Ukrainie. Fot: ZOO Limpopo
M U L T I M E D I A
Zwiedzamy ZOO Limpopo na Ukrainie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.